Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Miłosz Golik ze Wschowy od sierpnia studiuje na Uniwersytecie Harding na południu Stanów Zjednoczonych. Dzięki studiującym tam Polakom szybko się zaaklimatyzował. Nie żałuje swojej decyzji i wysiłku jaki podjął żeby dostać się na uczelnie i uzyskać stypendium.
Miłosz opowiadał nam o zawodach akademickich, które mają w Stanach dużą rangę i są dla uczelni bardzo prestiżowe. Miasto, w którym znajduje się Uniwersytet nie jest duże, liczy 20 tysięcy mieszkańców. - Rzadko mam okazję spotkać zwykłych mieszkańców. Większość czasu spędzamy w Campusie. Wolnych chwil zresztą nie ma wiele - przyznaje.
Na Uniwersytecie studiują przedstawiciele wielu narodowości, ludzie różnych kultur i religii. - Są oczywiście między nami różnice, ale nie mają one większego znaczenia. Zresztą wszyscy jesteśmy gośćmi i chcemy się dostosować. W pewnym sensie chcemy być Amerykanami.
Z Miłoszem przy szklance wody rozmawialiśmy tez o bractwach studenckich, o Amerykanach i o tym czego od nich się nauczył i co przydałoby się przenieść do Polski.
Zapraszamy na rozmowę:
Komentarze 4