reklama
Daj sobie chłopie na luz. Żadnych konsekwencji nie będzie po tym "nieszczęśliwym" wypadku.
Będą konsekwencje jak najbardziej.Tylu świadków co widziało jak szarżował woźnica wystarczy aby przedstawić mu zarzuty.Pomimo tego każdy z pokrzywdzonych który to potwierdza może wystapić przeciwko niemu o zadośćuczynienie na droze cywilnej.Ja na pewno tak zrobię.
Jakos z moim dzieckiem nikt z tej placowki nie jest w kontakcie,nawet nie zapewnili opieki psychologicznej zaraz po wypadku,moj syn do dzis jest w zlej formie psychicznej po wypadku,to takze dzieki niemu i jego koledze ktory w tej chwili lezy w szpitalu dzieci nie odniosly bardziej powazniejszych obrazen...
do KINIA.Po chodniku też chodzisz na własne ryzyko,do sklepu też wchodzisz na własne ryzyko.Wszedzie tam i w wielu innych miejscach może się coś komuś stać.My mówimy o ewidentnej niedpowiedzialności osoby która woziła te dzieci .Dziecko w wieku ok.10 lat które nie ma wykształconych w pełni zdolności do realnego rozpoznawania zagrożenia wchodząc na bryczkę ufa woźnicy że ten bezpiecznie przewiezie jego i inne osoby.Proszę wieć nie mów mi że wchodzili na własne ryzyko.Jeżeli chcesz powiedzić że dzieci powinny być z rodzicami to od razu odpowiem że dziecko powyżej 7 roku życia może przebywać w miejscu publicznym bez opieki dorosłego.Podejrzewam że inny byłby twój punkt widzenia gdybyś to ty lub osoba dla ciebie najbliższa była na tej bryczce.Popieram kom .5 any.Z moim synem też się nikt z placówki nie kontaktował.Widać że jeżeli nie ma nic złamanego to nie trzeba się nim zainteresować.Nie ważne że tak poobijany i posiniaczony że każdy ruch sprawia ból.Pewnie z Placówce nie znają nawet danych personalnych wszystkich uczestników wypadku.Nikt nie oczekuje niczego nadzwyczajnego z ich strony,ale choć jednorazowe zapytanie o stan zdrowia było by mile widziane ze strony wykształconego poniekąd personelu placówki.Pozdrawiam rodzic.
Nie wierzę w to co czytam! Wkładasz dziecko na bryczkę chociaz wiesz, że nie umie rozpoznać zagrożenia, to wolisz robić pitu pitu ze znajmomymi, a zajmować się dzieckiem ma woźnica, organizatorzy, straż, policja nie wiem duch święty . No tak skończył 7 lat to jak pójedziesz w Tatry to może już iść sam na Rysy. Ja byłam na pikniku i moje dziecko korzystało ze wszystkich atrakcji ze mną, bo był to piknik rodzinny. Wszystko było za free, piekna zabawa. Do tej pory wstrzymywałam się z komentarzami bo wiadomo, że poszkodowanych spotkała przykrość ale dość tych głupot. Każda atrakcja na kazdym pikniku np w Przedszkolach bywa ryzykowna. Ostatnio na Dniu Przedszkolaka dzieciaki szły przez całe miasto. Też mógł jechać szalony kierowca, albo mogło złamać skręcić nogę idąc tak długą trasę. Zamki dmuchane to samo zło- zabrońmy, bo kontuzja gotowa. Na scenie, aż strach ktoś nie zauważy spadnie, przewróci innych. Ludzie wypadki się zdarzają!!!
Racja opieka psychologiczna a właściwie psychiatryczna należy się większości komentujących Amen
moje dziecko tez jest cale poobijane po tym wypadkui tez nikt sie nie interesuje co dalej. Po to byly atrakcje zeby dzieci z nich korzystaly wiec przestancie pisac takie glupoty ze wchodzi ma wlasne ryzyko... woznica czlowiek nieodpowiedzialny jechal bezmyslnie popedzal konie dzieci mowily ktore tam jechaly. nie pisalibyscie takich madrosci gdyby to wasze dzieci byly poturbowane. zgadzam sie zw wschowianinem...
i jeszcze dodam ze kilkakrotnie dziecko korzystalo wczesniej z jazdy wozem konnym na wielu innych festynach i jakos nie zdarzylo sie wczesniej zeby sie woz przewrocil wiec nie mowcie mi ze to wypadek zdarza sie bo to ewidentna wina kogos!!!!! gdyby jechal wolno nic by sie nie stalo mial jezdzic wkolo placu a nie sie pchac na boisko gdzie jest pelno kolein i nierownosci...