Pan Zygmunt, mieszkaniec Wschowy, codziennie wraca z pracy do domu ulicą Herbergera. Po drodze mija prywatny teren, na którym - jak mówi - roi się od butelek. Wysiadam z autobusu i codziennie wychodząc z przystanku PKS, wracam parkiem do domu. Tym nowym chodnikiem, w kierunku Głogowskiej. Tam, gdzie kończy się teren PKS i zaczyna inna posesja za płotem dzień w dzień widzę dziesiątki butelek. Czy nikt tego nie może posprzątać, zwrócić uwagi - pyta mieszkaniec. Jak to wygląda? Tutaj nowy chodnik, a tuż obok porozbijane butelki?
Wykryto bloker reklam!
Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Czy nie jest tak - pyta mieszkaniec Wschowy - że takie wysypisko sprawia, że ludzie przechodząc obok, dorzucają swoje śmieci? Czy to nie jest proszę pana takie zaproszenie do śmiecenia. Bo ja czułbym się zaproszony. Ale nie korzystam. Widać jednak, że inni korzystają i nie dziwię się im.Każdy właściciel posiadłości - tłumaczy Komendant Straży Miejskiej we Wschowie Witold Skorupiński - jest zobowiązany do utrzymania czystości na swoim terenie.Straż Miejska nie jest w stanie zajrzeć w każdy kąt Wschowy, ale jeżeli tylko otrzymamy zgłoszenie - mówi Komendant - natychmiast reagujemy.
Uchwała Rady Miejskiej we Wschowie o utrzymaniu czystości i porządku na terenie Miasta i Gminy Wschowa reguluje obowiązki właścicieli. Każdy kto nie przestrzega regulaminu - mówi uchwała - podlega karze grzywny.
Tutaj nie chodzi o to - mówi pan Zygmunt - żeby robić z tego sensację. Szczycimy się tym, że jesteśmy królewskim miastem, ale miasto królewskie, to każdy z nas, my je tworzymy, prawda? Więc jak sami nie potrafimy zadbać o swoje, to nikt za nas tego nie zrobi. A potem proszę pana słyszy się, że tam jest brudno, tam nie posprzątane, a ja mówię: człowieku, a u siebie dbasz o porządek, że tak chętnie wytykasz innym?
Sprawdziliśmy miejsce, na które zwrócił uwagę mieszkaniec Wschowy. Rzeczywiście po wyjściu z przystanku autobusowego do parku Herbergera, idąc nowym chodnikiem w stronę ulicy Głogowskiej, po kilku krokach natrafiamy na teren, na którym znajdują się porozbijane butelki. Jest ich tam sporo. Widać też, że pojawiają się nowe śmieci, np. wypchana jakimiś odpadami reklamówka. Nie wygląda to estetycznie, chociaż nie rzuca się w oczy. Ten odcinek jest zarośnięty i nie sposób go dostrzec z dalszej odległości. Nie udało nam się jednak skontaktować z właścicielem posiadłości.
Mnie się marzy, proszą pana - mówi pan Zygmunt - żebym pewnego dnia, wracając z pracy, spojrzał na ten teren i nie musiał odwracać wzroku, żeby mnie cholera nie brała jak widzę taki bałagan. Jak jest porządek, to niech mi pan wierzy, człowiek wraca do domu weselszy i szczęśliwszy. Nawet jeżeli przez osiem godzin pracował jak ten wół.
(rak)
[nggallery id=359]
Komentarze 7