Artykuł sponsorowany
Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jest najpopularniejszą formą prowadzenia biznesu w Polsce. Jej główną zaletą, przyciągającą tysiące przedsiębiorców, jest zasada oddzielenia majątku firmy od prywatnego majątku wspólników. Wydaje się to idealnym buforem bezpieczeństwa. Istnieje jednak kluczowy i często niedoceniany wyjątek od tej reguły, który dotyczy bezpośrednio osób zarządzających spółką. W jakich konkretnie sytuacjach prezes (i każdy inny członek zarządu) może zapłacić za długi firmy z własnej kieszeni?
Osobista odpowiedzialność zarządu nie jest automatyczna. Uruchamia się ona dopiero w momencie, gdy wierzyciel nie jest w stanie odzyskać swoich pieniędzy bezpośrednio od spółki. Mówiąc prościej: komornik próbował przeprowadzić egzekucję z majątku firmy, ale okazało się, że jest on niewystarczający na pokrycie długu i postępowanie zostało umorzone.
Dopiero postanowienie komornika o bezskuteczności egzekucji otwiera wierzycielowi drogę do tego, by pozwać bezpośrednio członków zarządu i zażądać zapłaty z ich prywatnych majątków. Postanowienie to nie jest konieczne, jeśli można wykazać innymi sposobami, że egzekucja ze spółki będzie bezskuteczna, jednak to postanowienie o bezskutecznym umorzeniu egzekucji jest najlepszym dowodem w sprawie przeciwko zarządowi.
Sama bezskuteczność egzekucji to jednak nie wszystko. Fundamentem, na którym opiera się odpowiedzialność zarządu za długi spółki, jest zaniechanie kluczowego obowiązku w najważniejszym momencie kryzysu – czyli gdy pojawia się niewypłacalność spółki.
Prawo definiuje ten stan bardzo precyzyjnie. Spółka jest niewypłacalna, gdy:
Utraciła zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych (domniemywa się, że ma to miejsce, gdy opóźnienie w płatnościach przekracza 3 miesiące).
Jej zobowiązania pieniężne przekraczają wartość jej majątku, a stan ten utrzymuje się przez okres ponad 24 miesięcy.
Od dnia wystąpienia którejkolwiek z tych przesłanek, zarząd ma zaledwie 30 dni na złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości. To właśnie niezłożenie tego wniosku w terminie jest "czynem niedozwolonym" zarządu, który rodzi jego osobistą odpowiedzialność za powstałą szkodę – czyli za długi, których wierzyciel nie mógł odzyskać od spółki.
Prezes pozwany przez wierzyciela nie jest na straconej pozycji. Może uwolnić się od odpowiedzialności, ale to na nim spoczywa ciężar udowodnienia jednej z trzech okoliczności:
Działanie na czas: Wykazanie, że wniosek o ogłoszenie upadłości (lub o otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego) został złożony we właściwym, 30-dniowym terminie. To najpewniejsza i najskuteczniejsza linia obrony.
Brak winy: Udowodnienie, że niezgłoszenie wniosku nastąpiło bez jego winy. W praktyce jest to niezwykle trudne. Sądy bardzo rygorystycznie podchodzą do tej przesłanki, a argumenty o nieznajomości finansów, chorobie czy podziale obowiązków w zarządzie są najczęściej odrzucane.
Brak szkody po stronie wierzyciela: Wykazanie, że nawet gdyby wniosek o upadłość został złożony w terminie, to majątek spółki był tak mały, że wierzyciel i tak nie odzyskałby swoich pieniędzy.
Funkcja prezesa spółki z o.o. wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Ochrona majątku prywatnego nie jest dana raz na zawsze – jest warunkowa i zależy od należytej staranności i terminowego reagowania na kryzys. Ignorowanie sygnałów świadczących o niewypłacalności i przekroczenie 30-dniowego terminu na złożenie wniosku o upadłość to prosta droga do utraty prywatnego majątku.
Dlatego w sytuacji, gdy finanse spółki zaczynają budzić niepokój, kluczowa jest szybka diagnoza i profesjonalna pomoc prawna. Adwokat Krzysztof Lamparski z likwidacjaspolki.com specjalizuje się w prawie upadłościowym, pomagając zarządom w podejmowaniu właściwych decyzji, chroniąc ich majątek osobisty.