Po krótkiej prelekcji historycznej, nastąpił przejazd w stronę Lipinek, w miejsce dawnych rowów przeciwczołgowych wykopanych przez więźniarki osadzone w dwóch podobozach Schlesiersee I i Schlesiersee II. Miejscem docelowym dla osób biorących udział w marszu, był leśny zagajnik w miejscowości Spokojna (gmina Sława), gdzie nastąpiło odsłonięcie tablicy informacyjnej w miejscu pierwszej grupowej egzekucji, jakiej dokonali niemieccy żołnierze podczas marszu śmierci 22 stycznia 1945 r.
ZOBACZ: Uczcili pamięć więźniarek. Marsz Pamięci przypomniał o wydarzeniach z 1945 r.
Jest to już dziesiąta tablica powstała z inicjatywy Sławskiego Stowarzyszenia Historyczno-Eksploracyjnego „Ocalić od Zapomnienia”. Tablica z planszą informacyjną została posadowiona nieopodal dołu śmierci, upamiętnia egzekucję wykonaną na 40 kobietach, niezdolnych do dalszego marszu w trakcie ewakuacji podobozów zlokalizowanych nieopodal Sławy. rozstrzelane więźniarki. Po wojnie ekshumowanych zostało 20 ciał, prawdopodobnie szczątki pozostałych 20 wciąż spoczywają w tutejszym lesie.
Treść planszy jest dedykowana szczególnie dwóm kobietom: czeskiej żydówce Valerie Straussovej- jedynej ocalałej, której świadectwo zostało przywołane na planszy oraz Marii Wojciech- mieszkance Wijewa, która udzieliła schronienia ocalałej Valerii. Odsłonięcia tablicy dokonała pani Aleksandra- córka Marii Wojciech. Tekst do planszy opracował Przemysław Wojciech, współzałożyciel Stowarzyszenia oraz kustosz Muzeum Ziemi Wschowskiej.
Ewakuacja podobozów Schlesiersee I i Schlesiersee II w styczniu 1945 r.
Decyzja o niezwłocznej ewakuacji podobozów Schlesiersee I i II, została wymuszona informacjami o zbliżającej się Armii Czerwonej. Pierwszy Front Ukraiński 19 stycznia 1945 r. przekroczył byłą granicę Rzeszy nieopodal Wrocławia. Więźniarki osadzone pod Przybyszowem zostały zmuszone do ponad trzymiesięcznego „marszu śmierci”, który prowadził je w głąb Rzeszy.
Po dotarciu do miejscowości Spokojna, ze względu na spowalniające się tempo ewakuacji, SS-mani postanowili zamordować część z najbardziej wycieńczonych kobiet. Pochowane przez współwięźniarki, spoczęły w zbiorowej mogile w pobliskim lesie. Wśród czterdziestu kobiet wskazanych do rozstrzelania była 38-letnia Czeszka - Valerie Straussová. Raniona z broni palnej, nie została trafiona śmiertelnie. Po oddaleniu się oprawców, ostatkiem sił zdołała wyczołgać się z dołu śmierci. Przeżyła, po wojnie przekazała relację z tragicznych wydarzeń, jakie rozegrały się pod Spokojną 22 stycznia 1945 r. ok. godz. 17.00:
Podeszłam z moim mordercą do dołu. Leżało w nim około trzynastu trupów. Posadził kilka kobiet na kopcach ziemi, wygrzebanej przy kopaniu dołu. Mnie i dwóm innym kobietom kazał się odwrócić. Najpierw zastrzelił kobiety przy dole, potem była nasza kolej. Stałam w środku. Była piękna noc i świecił księżyc. Popatrzyłam na księżyc i pomyślałam: taka szkoda, że muszę umrzeć i nikt się nigdy nie dowie, co tu się stało. W tym momencie zrozumiałam, jak pięknie jest żyć, mimo wszystkiego, co przeżyłyśmy. Usłyszałam strzał i kobieta z prawej strony upadła na ziemię. Drugi strzał - poczułam ostry ból w karku. Upadłam, ale nie straciłam świadomości, nawet przez moment. Było to dziwne: czekałam, aż przyjdzie śmierć. Potem pojęłam, że strzał nie był śmiertelny. Czułam, jak krew cieknie z rany i szybko przyłożyłam rękę do szyi. Po chwili zastrzelono kobietę po lewej. Przestraszyłam się, że zakopią mnie żywcem. Usłyszałam rozmowę obu schupowców, stojących tuż za mną. Ich rozmowa była ciekawa. Jeden chciał wrzucić nasze ciała do dołu, drugi chciał nas najpierw rozebrać, a dopiero potem wrzucić. „Ciężko chore, które przejechały na taczkach, zabijemy kolbami karabinów, powiedział jeden z schupowców. Po tej rozmowie odeszli w stronę lasu, żeby przyprowadzić kolejne ofiary. Bez namysłu odwróciłam się i wyczołgałam z dołu. Pomyślałam, że wolę być drugi raz zastrzelona, gdyby mnie znaleźli, niż pogrzebana żywcem.
Relacja Valerie Straussovej, 23.7.1945, Praga, Muzeum Żydowskie w Pradze, DP nr inw. 80
Przedostanie się do Wijewa i ocalenie
Po wydostaniu się ze zbiorowej mogiły, Valeria ukryła się w głębi lasu, by następnie spędzić noc w stogu słomy. 24 stycznia 1945 roku, dotarła do miejscowości Wijewo. Do spotkania zbiegłej więźniarki z Marią Wojciech doszło wczesnym rankiem. Krwawiąca i zmarznięta Valeria zapukała do izby, w której przebywała Maria. Pierwsze pytanie jakie zadała brzmiało: „Czy jesteście Polakami?”. Po uzyskaniu odpowiedzi opowiedziała, co ją spotkało, nie ukrywała także swojego pochodzenia.
Maria zdecydowała się jej pomóc: „z ludzkich pobudek czułam potrzebę udzielenia pomocy nieszczęsnej kobiecie”. Maria zdawała sobie sprawę jak bardzo ryzykuje, zarówno życie swoje jak i dzieci. We wsi stacjonowali niemieccy żołnierze i żandarmi, decyzja udzielenia pomocy wymagała ogromnej odwagi.
Jej mąż Paweł w tym czasie więziony był w obozie w Auschwitz. Maria wpuściła Valerię, aby się ogrzała, następnie obmyła jej ranę i założyła opatrunek, odstąpiła swoje ubrania i nakarmiła. Następnego dnia, wraz z dziećmi, przewiozła Valerię sankami do szwagierki swojej siostry- Jadwigi Wojciechowskiej, zakonnicy z zamkniętego przez Niemców klasztoru.
Siostra Jadwiga otoczyła Valerię swoją opieką do momentu zajęcia Wijewa przez Armię Czerwoną. Wtedy zabrała Valerię do szpitala w Wolsztynie, gdzie przez kolejne trzy tygodnie wracała ona do zdrowia. Po zakończeniu działań wojennych Valeria wyjechała do Pragi, była jedną z ofiar, które zeznawały w procesie norymberskim.
Listy Pawła Wojciecha wysyłane z obozu Auschwitz do żony Marii
W zbiorach Muzeum Ziemi Wschowskiej znajdują się listy adresowane do Marii Wojciech. Nadawcą listów był mąż Marii-Paweł Wojciech, więziony w Konzentrationslager Auschwitz. Paweł Wojciech został aresztowany przez gestapo 16 listopada 1940 r. wraz z sześcioma innymi mieszkańcami Wijewa i Brenna. Powodem pojmania była organizacja składki na rzecz pomocy sąsiadom wysiedlonym do Generalnego Gubernatorstwa (do którego trafili także rodzice Pawła).
Zatrzymani zostali osadzeni w leszczyńskim więzieniu wraz ośmioma innymi mieszkańcami gminy Wijewo, uwięzionymi już w maju tego samego roku. Torturowani w celu przyznania się do nieprawdziwych zarzutów, spędzili w oddzielnych celach ok. dwóch miesięcy. W styczniu 1941 r. dziesięciu mężczyzn, w tym Pawła Wojciecha wywieziono do Fortu VII w Poznaniu. Tam życie straciło dwóch współwięźniów Alojzy Michalewicz i Władysław Stępczak.
Dnia 27 listopada 1941 r. Paweł wraz z siedmioma pozostałymi towarzyszami, w zbiorowym transporcie trafił do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, otrzymał numer 23419. W obozie Paweł z zawodu kołodziej, został przydzielony do pracy w warsztacie stolarskim, gdzie wykonywano przedmioty przydatne dla obozu oraz na potrzeby frontu wschodniego. Między innymi wozy, sanie i bosaki strażackie używane do przerzucania zwłok ludzi.
Wiele razy Paweł był bliski śmierci. Uległ panującej w obozie epidemii tyfusu plamistego, a w kwietniu 1942 r. chorował na dur brzuszny. Na piecu w stolarni skrycie upalał na węgiel swoją porcję chleba. Dzięki temu wyleczył się z wycieńczającej organizm choroby.
Podczas pobytu w obozie Paweł Wojciech otrzymywał listy od żony, z których dowiadywał się o losach rodziny, o trójce małych dzieci, które zostały bez ojca. Zwrotna korespondencja, którą słał do żony, była skrupulatnie cenzurowana, dotrzeć mogły tylko takie listy, w których według z góry określonej treści było napisane po niemiecku „Jestem zdrowy, jest mi dobrze, czego Tobie żono i Wam dzieci życzę”.
Dopiero w późniejszym okresie pobytu w obozie, po wizycie przedstawicieli Czerwonego Krzyża, w 1942 r., dopuszczono możliwość wysyłania więźniom paczek żywnościowych. Być może właśnie to pomogło mu przeżyć tak długo, bo aż trzy lata w obozie koncentracyjnym. Zapewne pomogły również jego umiejętności stolarskie przez, które był przydatny w machinie obozowej. Był jednym z trzech ocalonych spośród ośmiu wijewian osadzonych w Auschwitz.
Na skutek ewakuacji obozu w październiku 1944 r., Paweł trafił na zachód do Sachsenhausen. Po miesięcznej tułaczce, wraz z innymi więźniami dotarł do Barth nad Morzem Bałtyckim. Tam pracował w fabryce samolotów. Pod koniec kwietnia więźniów ewakuowano w kierunku Rostocku, przed dotarciem na miejsce zostali uwolnieni przez oddział armii radzieckiej.
Droga powrotna Pawła do domu wiodła przez Poznań, skąd 22 maja dotarł na dworzec w Sławie. Stamtąd, już pieszo powrócił do żony i dzieci w Wijewie. Szczegóły dotyczące pobytu w obozie, opracowane w oparciu o wspomnienia Pawła spisane przez syna Józefa, zostały opublikowane w nr 5, 6 i 7 „Słowa Ziemi Wschowskiej” z 1997 r.
Maria Wojciech – Sprawiedliwy wśród Narodów Świata
Podczas posiedzenia w dniu 27 listopada 1997 r. rada do spraw Sprawiedliwych wśród Narodów Świata przy Instytucie Pamięci Bohaterów i Męczenników Jad Waszem w Jerozolimie, postanowiła odznaczyć Marię Wojciech Medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Uroczyste wręczenie medalu z rąk Ambasadora Izraela w RP- Yigal Antebi, nastąpiło 10 czerwca 1998 r. w Auli Leopoldina gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego. Maria Wojciech jest jedną z 20 osób z województwa Wielkopolskiego, odznaczonych tym ważnym medalem.
Maria zmarła niespełna pół roku po jego otrzymaniu, 22 listopada 1998 r. Na jej prośbę syn Józef z żoną Krystyną udali się w październiku 2000 r. do Izraela, gdzie imię Mari Wojciech i pozostałych Sprawiedliwych zostało uwiecznione na honorowej tablicy, uroczyście odsłoniętej w Ogrodzie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata na wzgórzu pamięci w Jerozolimie.
W 2022 r. Instytut Pamięci Narodowej uhonorował Marię Wojciech tablicą pamiątkową, która znajduje się na Jej rodzinnym domu w Wijewie oraz Jej grobie na cmentarzu w Brennie.
Po wojnie zamieszkał we Wschowie Hieronim, najstarszy syn Marii i Pawła. Był świadkiem uratowania Valeri Straussovej, pomagał swojej matce ciągnąc ją na sankach do siostry zakonnej Jadwigi Wojciechowskiej. Hieronim był wieloletnim nauczycielem w I Zespole Szkół im. Stanisława Staszica, inicjatorem akcji Honorowego Krwiodawstwa we Wschowie. Zmarł 30 maja 2024 r. w wieku 87 lat. Spoczął na Cmentarzu Komunalnym we Wschowie.
Historią swojej rodziny podzielił się Przemysław Wojciech- kustosz Muzeum Ziemi Wschowskiej.
ZOBACZ: Przemysław Wojciech o najstarszej na świecie kapsule czasu: „Wzruszyliśmy się z tej wiadomości”