Wraca do Wschowy temat farmy wiatrowej, która miałaby powstać między Siedlnicą a Olbrachcicami. Sprawą tą zajmował się w poprzedniej kadencji były burmistrz, teraz temat powraca przy okazji zmiany lokalnych władz.
Wykryto bloker reklam!
Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Inwestycją zajmuje się firma Domrel.
- Zajmujemy się tą inwestycją na terenie wschowskiej gminy od dłuższego czasu - mówi Michał Wiśniewski kierownik biura projektów w Poznaniu - w związku z tym w poprzedniej kadencji samorządu został opracowany miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, uwzględniający budowę farmy wiatrowej. Trwało to długo, bo ponad rok. Mieszkańcy Siedlnicy i Olbrachcic, jeżeli dobrze pamiętam, wnieśli zastrzeżenia do tego planu, wnioskując o przesunięcie turbin od ich domów.
W związku z protestami ówczesny burmistrz miał się do nich ustosunkować.
- Nastawienie burmistrza do powstania farmy wiatrowej było pozytywne - mówi Michał Wiśniewski - burmistrz miał się wypowiedzieć w sprawie protestów, ale był to okres przedwyborczy i chyba nie powstała żadna, wiążąca opinia.
Dlatego w ubiegły piątek przedstawiciele firmy Domrel spotkali się z przedstawicielami wschowskiego Urzędu.
- Otrzymaliśmy zapewnienie, że nowe władze przyjrzą się tej sprawie - mówi kierownik biura projektów - i że raczej są przychylni tej inwestycji.
Pierwotnie na terenie gminy miało powstać 5 turbin.
- Byliśmy gotowi zmniejszyć inwestycję do 4 turbin z powodu protestów mieszkańców - dodaje Michał Wiśniewski - chociaż trzeba dodać, że inwestycja jest opłacalna przy co najmniej trzech turbinach.
Warto też dodać, że przy okazji tego rodzaju inwestycji do kasy gminy za jedną turbinę w zależności od jej wielkości wpływałoby rocznie około 100 tysięcy złotych. Do tematu będziemy wracać.
(rak)
Komentarze 23