Rafał Klan: Pamiętam, że w poprzednim sezonie, kiedy pytałem pana o to, jaki Korona Wschowa stawia sobie cel, powiedział pan, że chcecie zająć wysokie miejsce w tabeli, a jak się uda, to awans do ligi okręgowej. W tym sezonie planowaliście podobnie?
Tomasz Romanowicz (trener Korony Wschowa): W tym sezonie wiedzieliśmy, że chcemy awansować do okręgówki. Właściwie nic innego nas nie interesowało. Wiem, jaki potencjał drzemie w drużynie, wiedziałem, że przy większym zaangażowaniu uda nam się to osiągnąć.
28 maja mogliście świętować awans, tak jednak się nie stało, bo przegraliście z ostatnią drużyną w tabeli, czyli z Avią Siedlnica. Jak to możliwe?
Chyba zbyt duża pewność siebie. Skoncentrowaliśmy się na tym, że mamy okręgówkę, a nie myśleliśmy o samym meczu. Przegrana z Avią była, jak kubeł zimnej wody. Takiego błędu już nie popełnimy w niedzielnym meczu (5 czerwca) z Zorzą Nowe Żabno.
Czyli możemy zaprosić kibiców na stadion miejski we Wschowie na świętowanie awansu.
Byłem na 99% przekonany, że wygramy z Avią i będzie powód do radości. To jest sport i nikt przed meczem nie może być pewien sukcesu. Mogę zapewnić, że damy z siebie wszystko i będzie nam miło jeżeli w niedzielę wspierać nas będą kibice.
To czego zabrakło w meczu z Siedlnicą?
Przede wszystkim skuteczności. Poza tym to były derby, które zawsze rządzą się trochę innymi prawami. Zazwyczaj wszyscy piłkarze mobilizują się na takie spotkania podwójnie. Dostaliśmy nauczkę i mam nadzieję, że więcej w tym sezonie takich wpadek nie będziemy mieli. Pozostały dwa mecze do końca sezonu. W niedzielę gramy z Zorzą na własnym boisku. W całym sezonie nie przegraliśmy u siebie z nikim, ani nawet nie zremisowaliśmy. Jeżeli dobrze pamiętam straciliśmy jedynie 3 bramki na własnym boisku. Tak więc u siebie jesteśmy bardzo mocni i w sumie nie ma innego wyjścia, jak tylko to potwierdzić 5 czerwca.
Nie wiem, czy to prawda, ale często mówi się o tym, że wyniki w klasie A, na tym poziomie, są nieprzewidywalne. Każdy może z każdym wygrać. To prawda?
Jest w tym trochę racji. Ale muszę powiedzieć, że - tak jak w każdej dyscyplinie drużynowej - o wiele lepiej gra się z drużyną z wyższej półki, poukładanej, która po prostu gra w piłkę. O wiele trudniej rozgrywa się mecze w sytuacji, kiedy drużyna przeciwna nastawiona jest na wybijanie piłki z własnej połowy. Trochę to tak wyglądało w meczu z Avią Siedlnica. Myślę, że rozegrali najlepszy mecz w tym sezonie. Wyszło im prawie wszystko. Wyprowadzili w pierwszej połowie trzy kontry i z każdej mieli bramkę. W drugiej części meczu praktycznie 45 minut spędziliśmy na ich połowie boiska. Gdyby ktoś liczył nam statystyki, to myślę, że posiadanie piłki po naszej stronie było w granicy 85%.
Co jest najmocniejszą stroną Korony Wschowa?
Znamy się z zawodnikami od dobrych kilku lat. Tworzymy drużynę. Nie ma u nas indywidualności, bo prawdę mówiąc trudno mówić o indywidualnościach w A klasie. Ale za to wspólnie ciężko pracujemy na wynik, liczy się zespół i zaangażowanie. I to jest nasza mocna strona.
A słabsza?
Myślę, że na tym poziomie nie mamy jakichś szczególnych problemów. Jeżeli już są, to wynikają z tego, że nie zawsze możemy grać najsilniejszym składem. Zdarza się tak, kiedy zawodnicy wyjeżdżają na zajęcia do szkoły lub mają obowiązki zawodowe. Wtedy trzeba mocno się nagimnastykować, żeby drużyna na tym nie straciła. I myślę, że to jest nasza słabsza strona.
Czy to jest drużyna, która po awansie do ligi okręgowej będzie w stanie się utrzymać w lidze? Pytam o to, ponieważ już raz pan wprowadził koronę do ligi okręgowej, ale po roku drużyna wróciła do A klasy.
Wtedy, kiedy awansowaliśmy do okręgówki, zrezygnowałem z pracy trenera zdaje się po 6 meczach. Myślałem, że to pomoże drużynie. Mieliśmy wtedy 4 mecze przegrane, jeden remis i jedno zwycięstwo. Widziałem, że brakuje nam świeżości, motywacji, uznałem, że zmiana trenera może dać nowy impuls drużynie. Niestety wtedy nie udało się utrzymać w okręgówce. Dzisiaj natomiast myślę, że to już jest inna drużyna. Inaczej poukładana tak sportowo, jak i mentalnie. Dlatego jestem zdania, że okręgówka, to minimum na co nas stać. A patrząc na to, co się dzieje w młodszych rocznikach, które trenują w Koronie, to jestem przekonany, że 4 liga po prostu za kilka lat będzie, musi być.
Z tego, co się orientuję, co lepsi piłkarze w młodszych rocznikach są podbierani przez okoliczne kluby. To może być kłopot dla przyszłości Korony?
Zawodnika wychowuje się między innymi po to, żeby go wypromować. Sportowiec, który zaczynał we Wschowie i osiąga wyniki w kraju jest naszą dumą - dumą klubu, w którym zaczynał swoje pierwsze kroki i dumą dla Wschowy. Tak jest na przykład z Marcinem Warcholakiem, który pochodzi ze Wschowy, a dzisiaj awansował z Arką Gdynia do ekstraklasy. Dlatego, wracając do pytania, nie po to trenuje się młodych zawodników, żeby ich zatrzymywać na siłę w klubie, ale w tym celu, aby mogli dalej rozwijać swoje umiejętności na wyższym poziomie. W młodszych grupach Korony Wschowa trenuje blisko 200 zawodników. To ogromny potencjał, który będzie procentował również u nas, w seniorach.
Czy po awansie do okręgówki będzie chciał pan wzmocnić drużynę nowymi zawodnikami?
Na pewno nie popełnimy takiego błędu, jak kiedyś Avia Siedlnica, czy Pogoń Wschowa, gdzie w którymś momencie grało wielu zawodników spoza Wschowy. Owszem, to przynosiło efekty przez rok lub trochę dłużej, ale potem piłkarze odchodzili do innych drużyn, a drużyny z terenu naszej gminy miały poważne kłopoty. Korona bazuje na swoich wychowankach, na miejscowych graczach i nie należy spodziewać się nie wiadomo jakich wzmocnień. Wiem, że drużyna juniorska ma zostać rozwiązana i na pewno kilku chłopaków będzie trenować z nami. Zobaczymy, co będzie dalej, czy Avia się utrzyma, może kilku piłkarzy będzie chciało grać w wyższej lidze. Czas pokaże.
To na koniec zapraszamy wszystkich kibiców w niedzielę (5 czerwca) na mecz z Zorzą.
Zapraszamy. Zrobimy wszystko, żeby przed własną publicznością wygrać i wspólnie z mieszkańcami świętować awans do ligi okręgowej.