Trener z kopalni
Czwartek, 02 sierpnia 2012 o 12:08, autor: admu 1
Orliki powstają jak grzyby po deszczu. Oprócz pięknej i funkcjonalnej infrastruktury, potrzebni są jednak ludzie, dzięki którym nowe obiekty będą żyły. Ofiarni i kompetentni. Takiego opiekuna kompleksu orlik ma Szlichtyngowa. Mieczysław Jańczyk jest trenerem od ponad 40 lat.
- Najważniejsza jest dyscyplinaTalent to nie wszystko, trzeba ciężko pracować. Ważne jest też, jak chłopacy się uczą i jak się zachowują wobec kolegów. Opiekun orlika w Szlichtyngowej potrafi obserwować swoich podopiecznych. Potrafi im też pomóc, jeśli tylko są zdeterminowani, żeby osiągnąć coś w sporcie.
Wszystko zaczęło się na osiedlu Hutnik w Głogowie. – Widziałem, że dzieciaki kręcą się między blokami i nie mają co ze sobą zrobić. Zebrałem grupkę, postawiliśmy sobie bramki, zrobiliśmy boisko. Z osiedla Hutnik przeniosłem się na Chrobry – wspomina pan Mieczysław. Tam jego trenerska kariera nabrała tępa. Szkoleniowiec z Głogowa na boiskach pracował po godzinach. Na życie zarabiał w kopalni. Na kilka zmian, nie zawsze mógł więc prowadzić treningi. Zajął się dzieciakami w osiedlowym klubie Miedziak.– Jeździliśmy na turnieje po całym Dolnym Śląsku, zwykle wygrywaliśmy – wspomina. W prowadzanej wówczas ogólnopolskiej klasyfikacji klubów osiedlowych głogowianie 3 razy zajmowali 3 miejsce. – Liczyły się nie tylko wyniki, ale także ilość treningów, udział w Turniejach. My byliśmy bardzo aktywni. W Miedziaku pana Mieczysława dostrzegli działacze Chrobrego Głogów. Zaprosili go na szkolenie w Lubinie. – Wziąłem urlop w kopalni i pojechałem. Potem zacząłem prace w Chrobrym. Chłopaków z Hutnika i Miedziaka brałem ze sobą. Widziałem, że mają potencjał. Talenty rodzą się na osiedlu.
Mieczysław Jańczyk nadal utrzymywał się z pracy w kopalni. – Chodziłem na nocki, trochę się zdrzemnąłem i prowadziłem treningi – wspomina – o tyle było to niebezpieczne, że zupełnie pomylił mi się dzień z nocą. Praca szkoleniowca-górnika zaczęła przynosić efekty. Prowadził drużyny od najmłodszych dzieci do juniorów. Młodzieżowcy Chrobrego nie mieli sobie równych w lidze dolnośląskiej. – Oprócz naszych klubów grały też zespoły z Wielkopolski: Obra Kościan, Kania Gostyń, Ravia Rawicz czy Polonia Leszno. Trochę podbierałem im zawodników. Załatwiałem szkołę i internat i chłopacy grali u nas. W Głogowie był bardzo dobry trener – Panic, podglądałem go i uczyłem się. Wychowankowie Mieczysława Jańczyka szybko trafili do młodzieżowej kadry narodowej. Sam trener pomagał opiekunowi kadry juniorów Dolnego Śląska.
Po przygodzie z Chrobrym Głogów pan Mieczysław trafił do klubu Gamegaz. Tam rozpoczął treningi z najmłodszymi adeptami piłki nożnej. – Właściciel firmy Gamegaz nie szczędził pieniędzy, ale nie zawsze były one potrzebne, żeby coś fajnego zorganizować. Graliśmy kilka turniejów w Czechach tylko za koszty podróży. Jechaliśmy do naszych południowych sąsiadów, ja spałem w samochodzie dzieciaki u rodziców młodych czeskich piłkarzy. Odwdzięczaliśmy się tym samym gdy oni przyjechali do nas.
Trener z Głogowa prowadził też kilka klubów w mniejszych miejscowościach. Wszędzie gdzie pracował zostawiał po sobie zaplecze w postaci drużyn młodzieżowych. Kilka lat temu trafiła do Orła Szlichtyngowa. Zespół z nad Baryczy grał wtedy w klasie okręgowej i osiągał niezłe wyniki. Ta współpraca się jednak skończyła.
Gdy przy Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II powstał orlik do Mieczysława Jańczyka zadzwonił Jarosław Gnat z Urzędu Miasta i Gminy. – Chciałem już sobie odpocząć. Jestem już od 17 lat na emeryturze, ale ciągle trenuje. Żona się już pogodziła z tym, że dużo czasu spędzam na treningach. Postanowiłem więc, że podejmę to wyzwanie. Pan Mieczysław pojechał na szkolenie do Warszawy. Został opiekunem kompleksu Orlik w Szlichtyngowej i prowadził Akademie Orlika.
Na orliku obok szatni ma swój kantorek, z którego monitoruje obiekt. Na ścianach powieszone są zdjęcia z dziećmi i pucharami, które podczas swojej pracy trenerskiej zdobywał. Są też płyty DVD ze szkoleniami dla trenerów. Sam kontaktuje się z centralą Akademii Orlika w Warszawie, żeby mu je przysyłali. W szatniach oprócz standardowego wyposażenia, są też akcesoria pozyskane od sponsorów, przede wszystkim z Głogowa. – Ludzie mnie znają. Wiedzą, że to pieniądze dobrze zainwestowane. Dzięki temu przyciągamy dzieci do sportu. A sport odciąga od zła – mówi pan Mieczysław.