Obecna władza wychodzi z innego założenia. Szkoły wiejskie są wartością, ale ich utrzymanie nie powinno doprowadzać do sytuacji, w której budżet gminy na tym cierpi. Jeżeli gmina ma dopłacać do utrzymania szkoły tylko dlatego, że szkoła wiejska sama w sobie jest wartością, to jest to argument, którego nie sposób obronić. Dlaczego? Dlatego, że zamiast dopłacać do szkół, których z ekonomicznego punktu widzenia nie da się obronić, można by te środki przekazać tam, gdzie są one bardziej potrzebne. Innymi słowy przekaz za tym płynie mniej więcej taki: wartości są ważne, ale jeżeli nie są opłacalne, to należy z nich zrezygnować.
Z daleka widać, że tak jedno, jak i drugie stanowisko jest radykalne. Pewnie musi być takie, ale dzięki temu pozostawia wiele przestrzeni do negocjacji. W związku z tym tak postawiony problem pozwala na ewentualną rezygnację z zajmowanego stanowiska, jeżeli oczywiście znajdą się uzasadnione powody, dla których warto by opuścić tak radykalne pozycje. Negocjacje w obu prezentowanych powyżej stanowiskach mają jednak jeden mankament. Dla jednych i drugich powodem rezygnacji z zajmowanego stanowiska były, a obecnie są, wyznawane priorytety. Było to widoczne, kiedy poprzednia władza zastanawiała się nad likwidacją Gimnazjum nr 1. Przyszli rodzice, odwołali się do wartości, jakimi są dzieci, szkoła, lokalne środowisko, nauczyciele, historia szkoły itp. I władza ustąpiła. Kiedy obecna władza likwidowała Gimnazjum nr 1, to wykazała, że utrzymanie tej szkoły jest nieopłacalne. Można było ją przekonać tylko w jeden sposób – wykazać na liczbach, że jest inaczej. Liczby jednak były nieubłagane. Wobec tego szkołę zlikwidowano.
Dzisiaj w związku z szykowaną zmianą sieci szkół podstawowych na terenie gminy, zbliżamy się do kolejnej odsłony sporu o lokalną oświatę. Realnie sprowadza się on do tego, czy warto poza szkołami miejskimi zostawić jeszcze dwie szkoły podstawowe w Lginiu i Osowej Sieni. Jak wiadomo, zdecydują o tym radni. Wiadomo też, że obecna władza nie ma większości w radzie, więc ich stanowisko: wartości są ważne, ale jeżeli nie są opłacalne, to należy z nich zrezygnować, zastąpiono innym stanowiskiem: wszystkie szkoły wiejskie traktujemy sprawiedliwie, czyli jednakowo. To stanowisko wydaje się nawet bardziej radykalne, ponieważ odrzuca negocjacje na poziomie finansów, gdzie można by wybronić Szkołę Podstawową w Osowej Sieni. Mówi natomiast mniej więcej tak: jeżeli utworzymy klasy 1-8 w Osowej Sieni, to jak wytłumaczymy mieszkańcom Lginia, że zostawiamy im tylko klasy 1-3, a jeżeli zdecydujemy się na utworzenie szkół 8-klasowych w Osowej Sieni i Lginiu, to jak wytłumaczymy to mieszkańcom pozostałych miejscowości, że w ich wioskach utworzone zostaną filie? Dlaczego dla jednych mamy robić wyjątek, a dla innych nie? Lepiej więc niech wszyscy zostaną potraktowani sprawiedliwie, czyli jednakowo.
W związku z tym, że rządzący Wschową nie mają większości, to może zdarzyć się tak, że nikt z takim stanowiskiem nie będzie negocjował, ponieważ – co jest zrozumiałe – negocjuje się z tymi, którzy mają większość i którzy dają nadzieję na jakąkolwiek szansę w negocjacjach. Problem, który widzę w tej sytuacji jest taki, że negocjacje są możliwe z większością w Radzie Miejskiej, a ta skłania się ku priorytetom poprzedniej władzy, czyli nieważne pieniądze, ważne wartości. To z kolei każe przypuszczać, że scenariusz negocjacji będzie przedstawiał się następująco: przyjdą rodzice, powiedzą o wartościach i obecna większość w Radzie Miejskiej przyjmie ich argumentację.
Mamy więc znowu dwa, radykalne stanowiska. Różni je jednak polityczny koszt. Propozycja rządzących nie będzie cieszyć się popularnością w środowiskach wiejskich, ponieważ nie spełni oczekiwań społeczności wiejskiej. Tym samym rządzący narażają się na to, że w następnych wyborach ich szanse zmaleją. Propozycja większości w Radzie Miejskiej przeciwnie, zaspokoi oczekiwania przynajmniej części środowiska wiejskiego i jednocześnie zbiją na tym kapitał wyborczy. Można by jednak tę sytuację przedstawić w ten sposób, że skoro rządzący do tego stopnia nie liczą się z politycznymi konsekwencjami, to być może kierują się dobrem większej wspólnoty, czyli całej gminy. I odwrotnie, tym samym istnieje ryzyko, że obecna większość podczas negocjacji z mieszkańcami poszczególnych wiosek, będzie miała z tyłu głowy swój polityczny interes w przyszłości, a nie dobro gminy.
W związku z tym i z wieloma wątpliwościami, jakie rodzi obecna sytuacja, należałoby wypracować trzecie rozwiązanie, które co najmniej ograniczałoby ryzyko zbijania kapitału politycznego na tej sytuacji i dawało wszystkim gwarancje, że każdemu z radnych w tej konkretnej sprawie zależy na gminie. Żeby to osiągnąć warto zmodyfikować obecne propozycje tak rządzących, jak większości w Radzie Miejskiej, którą ma dzisiaj opozycja i przygotować pakiet warunków, które należałoby osiągnąć, żeby zdobyć zamierzony cel. Moim zdaniem, najogólniej rzecz ujmując, pakiet warunków wyglądałby tak: warunek pierwszy: solidarność radnych, reprezentujących miejscowości wiejskie, warunek drugi: osiągnięcie solidarności między mieszkańcami co najmniej niektórych miejscowości wiejskich, trzeci warunek: jeżeli w miejscowości wiejskiej powstaje filia, to miejscowość otrzymuje coś w zamian.
Co dokładnie znaczyłyby te warunki? Wyjaśnię szczegółowo w kolejnym artykule.
Rafał Klan