Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Goniłem go pędząc z całych sił. Rzuciłem się w przód i złapałem jego dłoń. Wyrywałem mu z ręki metalowy krążek z podobizną bohatera kreskówki, który mi ukradł. Rozpłakał się. Wkroczyła nauczycielka, zganiła mnie, a złodzieja puściła wolno. Być może wtedy zwątpiłem w sprawiedliwość instytucji publicznych, co ostatecznie skutkowało zwątpieniem w państwo. Możliwe, że on poczuł się bezkarny i współczucie oraz głupota nauczycielki sprawiły, że 13 lat później trafił do aresztu podejrzany o handel narkotykami. Przyjąłem tę informację z radością. Wyryte przez hrabiego Monte Christo na ścianie więzienia proverbium "Bóg odda mi sprawiedliwość" rozbłysło jasnym światłem.
W podobnej sprawie w konflikt z ustawą popadła pewna pani wybrana przez suwerenny lud w demokratycznych wyborach. Obecnie jest niewinna, lecz w niedalekiej przyszłości sytuacja może się zmienić. Tak jak w pierwszym przypadku konflikt z prawem - choć dla mnie ważny - dla ogółu wschowskiej ludności nie ma znaczenia, tak w drugim - mimo, że dla mnie nieistotny - może zdecydować o zmianie warty w ratuszu.
Konflikt jest wszechobecny, stanowi o istocie Wschowy. Miasto żyje złością, niezrozumieniem drugiej strony i pogardą dla każdego, kto myśli inaczej. Nie ma znaczenia czy wschowianin jest rolnikiem, matką, radcą miejskim, czy przedsiębiorcą.
Matki protestujące przeciwko zamykaniu szkół były głuche na apele Pani Burmistrz o konieczności zadbania o wszystkich uczniów z gminy. Stawiane przez władze na piedestale dobro ogółu pozostawało w konflikcie z dobrem poszczególnych osobników stanowiących o przyszłości narodu. Pani Burmistrz nieszczególnie interesowała się losem rodziców i dzieci, których szkoła przestała istnieć. Spór o edukację podzielił miasto. Racjonalna dyskusja przerodziła się w zwykłą kłótnię. A może od samego początku pozbawiona była elementów logiki?
Racjonalizm nie przybrał na sile także w innej dyskusji, w którą zaangażowani byli mieszkańcy wsi. Wiatraki, będące szansą dla miejscowej ludności, zostały uznane przez tubylców za zagrożenie. Lokalna społeczność nie chciała, aby przemysł ingerował w środowisko naturalne oraz ich zdrowie. Szwagier powiedział rolnikowi, że wiatraki zabijają. Rolnik był gotów zginąć w walce z wiatrakami. Przedsiębiorca imał się mało moralnych środków, aby przekonać wiejską ludność, że szwagier mógł się mylić. Administracja broniła się przed zgodą na samostanowienie rolników o swojej wsi. W spór zaangażowało się wiele osób postronnych. Na portalach społecznościowych zawrzało. Nagle wszyscy mieszkańcy gminy stali się ekspertami znającymi najgłębsze tajemnice elektrowni wiatrowych. A może tylko udawali, że je znają?
Kino ,,Hel"
Przez wiele lat Wschowianie spoglądali na zniszczony obiekt, w którym kiedyś znajdowało sie kino i złorzeczyli władzy za doprowadzenie tego miejsca do stanu ruiny. Znikąd pojawiła się nagle szansa na zmianę irytującej sytuacji. Przedsiębiorca zainwestował pieniądze, być może zbierane przez całe swoje życie, w zakup nieruchomości. Planował zburzyć stary budynek i rozpocząć w tym miejscu działalność gospodarczą, przy okazji obniżając poziom bezrobocia w byłej nieoficjalnej stolicy Polski. Pewna grupa ludzi poczuła się dotknięta. Wyburzenie budynku spowodowałoby utratę dziedzictwa kulturowego. Postanowili zrobić wszystko, aby uniemożliwić przedsiębiorcy dokonanie zniszczeń architektonicznych i emocjonalnych. Powstał konflikt, który przeniósł się na arenę administracyjną i oczekuje na rozwiązanie przez urzędnika państwowego. Niezależnie od władczej decyzji konserwatora, spór nie ulegnie złagodzeniu. Przedsiębiorca być może straci pieniądze i chęć do inwestowania w mieście, które go oszukało, a grupa mieszkańców może zubożeć kulturowo przez utratę obiektu, nazywanego przez niektórych szarym, zniszczonym kwadratem.
Piramidy absurdu można ujrzeć w sercu gminy. Demokratycznie wybrana elita lokalnej społeczności, spotykając się w ratuszu, nie zawsze potrafi zachować choć minimum kultury. Dochodzi do konfliktów, które gwałcą moje poczucie estetyki dyskusji, a być może nawet chronione prawnie dobra osobiste. O tym rozstrzygnie sąd.
Absurdalnie wygląda również sprawa finansowania ludzkich pasji. Dobrowolnie działające stowarzyszenia rzuciły się na samorządowe dotacje. Widziały wroga w każdym, kto mógłby pozbawić ich funduszy, które przecież się im należą. Władza, rozdając zabrane w podatkach pieniądze, działała - według wielu opinii - niesprawiedliwie. Pewien człowiek uznał się za poszkodowanego i postanowił zniszczyć lokalny układ. Dodał również, że nie chodzi o niego, tylko o wschowskie dzieci i młodzież. Mając na celu obalenie demokratycznie wybranej władzy, rozpoczął zbieranie podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum. Przygotowania do ostatecznego starcia trwają. Niektórych może smucić fakt, że celem bitwy nie jest reforma systemowa, tylko wyszarpanie z budżetu jak największej liczby środków na własną działalność.
Średnio szanowany radny zauważył, że referendum nie ma sensu, poza tym generuje zbędne koszty. Inny radny - szanowany w podobnym stopniu - uznał to za normalny proces demokratyczny.
Pozycja władzy została znacząco podważona, zwłaszcza po ostatnim aresztowaniu. Mieszkańcy zastanawiają się, czy ludzie, których wybrali, faktycznie nadają się do piastowania odpowiedzialnych funkcji, czy może to przestępcy lub nieudacznicy, których przerasta odpowiednia organizacja wywozu śmieci. Debata prowadząca do starcia dwóch sprzecznych stanowisk od początku nie stoi na wysokim poziomie. Suwerenny lud w obywatelskiej polemice obrzuca się mięsem, jakby za wszelką cenę chciał udowodnić, że słowa Churchilla o "najlepszym ustroju" są prawdziwe, że faktycznie pięciominutowa rozmowa z przeciętnym wyborcą jest najlepszym argumentem przeciwko demokracji.
W dyskusji o sprawach lokalnych prym wiodą właśnie przeciętni wyborcy. Skłóceni i sfrustrowani jak cały naród. Jedni bronią Konstytucji nie mając o niej jakiegokolwiek pojęcia, inni bronią Ducha Narodu, którego już kiedyś za Odrą bronił pewien Austriak. Obie grupy uważają się za lepsze, nieomylne. I starają się zawłaszczyć całe miejsce na arenie polityczno-społecznej, aby nic innego poza nimi nie istniało. W ich oczach jeżeli ktoś nie jest albo głupi, albo głupszy, ten jest ignorantem, nie żyje sprawami Ojczyzny.
We wschowskim ratuszu istnieje wyraźny podział na władzę i opozycję, na zwolenników i przeciwników wiatraków, na tych, którym los miasta leży na sercu i na tych, co im nie leży. Chociaż mogłoby się wydawać, że jedni i drudzy właściwie są tacy sami, podział przekłada się na całą społeczność.
Nie trudno dojść do wniosku, że taka sytuacja jest narodowi potrzebna. Konflikt polityczny jest niezbędny, aby prawdziwy polski patriota poczuł się ważny. Szczęśliwy, że może stanąć po dobrej stronie i walczyć z tymi złymi. Im bardziej absurdalny konflikt, im dyskusja bardziej prymitywna, tym potomek husarii radośniejszy. W Internecie wrze.
W tym czasie w Klubie Metafora młodzież dba o swój rozwój osobisty. Muzeum wychodzi z kolejnymi inicjatywami, aby zrodzić w dzieciach poczucie lokalnego patriotyzmu, a dorosłym pokazać, że Wschowa ma w sobie 'to coś'. Nauczyciele i uczniowie szkół osiągają kolejne sukcesy. Harcerze na pełnym przygód szlaku kształtują ducha i ciało. Jedyna w swoim rodzaju biblioteka zachwyca turystów. Rycerze trenują przed Grunwaldem. Iskierki tańczą. Orkiestra gra. I wiele innych grup spędza nietypowo czas, nie przejmując się tym, że jeden ratuszowy pajac nazwał innego ratuszowego pajaca większym pajacem.To jest, zwłaszcza dla starszej części społeczeństwa, coś niewyobrażalnego. Aktywne korzystanie z czasu wolnego, zamiast oczekiwania, aż ktoś inny zorganizuje nam życie, przy okazji finansując je z czyjegoś portfela.
Tak właśnie uwidacznia się ogromna różnica pokoleniowa. My nie czekamy, aż Pani Burmistrz kupi nam miecz. My pracujemy w wakacje, żeby w następne bić mieczem Krzyżaków po głowach. My nie narzekamy, że w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z naszym wykształceniem. My rozwijamy ducha i ciało. My nie krytykujemy nudnego miasta. My odkrywamy jego historię, co nierzadko stanowi duże wyzwanie.
Jedną z przeszkód stanowi fakt, że Lapidarium w okresie jesienno-zimowym nawet w godzinach otwarcia bywa zamknięte. Najpiękniejszy wschowski zabytek często pozostaje niedostępny dla mieszkańców i turystów. Chciałem pokazać miejsce pochówku Małego Lutra wyjątkowej osobie. Spacer zaplanowałem idealnie. Nie udało się. Zadzwoniłem do Muzeum, okazało się, że mają deficyt pracowników. Pomyślałem a priori, - czyli z dużym prawdopodobieństwem błędu - że skoro obecna Pani Dyrektor jest chyba najbardziej dla miasta zasłużoną osobą, to winę za brak zasobów ludzkich w tym momencie ponosi przypadek lub ratusz, sprawujący nadzór nad instytucją historyczną. Mogłem, używając wielkich liter, pisać anonimowe komentarze na zw.pl wyrażające mój żal i żądać dymisji lokalnej administracji. Postanowiłem jednak w najbliższym czasie dokładnie zbadać sprawę, by znaleźć optymalne rozwiązanie i w następnym budżecie obywatelskim zgłosić własny projekt, np. permanentnego monitoringu przy całodobowym otwarciu starego cmentarza dla zwiedzających.
Racjonalizm i aktywizm. Wielka szansa na zmianę rzeczywistości, w której konflikt jest wszechobecny na... a nie, przecież Tu Jest Polska! Kraj ludzi uważających się za naród wybrany, uwielbiających porównywać swoje życie do chwalebnych czynów przodków i z ogromną radością cytujących Papieża Polaka, bez zwracania uwagi na to, że słowa wymagajcie od siebie nawet gdyby inni od was nie wymagali odnoszą się do każdego. Nie tylko do mojego sąsiada, który, w przeciwieństwie do mnie, nie jest wzorem cnót i zalet.
Norbert Czechowski
Komentarze 45