TERAZ18°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Bardzo dobra
reklama

Wiatrakowy zawrót głowy

wt., 16 czerwca 2015 16:30
Wywiad rozwiał moje wątpliwości
Wiatrakowy zawrót głowy
Do niedawna pojawiające się w różnych miejscach Polski wiatraki budziły we mnie zainteresowanie na tyle, żeby stwierdzić, że są ładne, nawet dostojne i są oznaką pozytywnych zmian w gospodarce energetycznej. Czasem nawet pokusiłam się na stwierdzenie, że byłoby dobrze gdyby takie stały w okolicy Wschowy. Dość burzliwe wydarzenia związane z planowanym postawieniem farmy wiatrowej w naszej gminie zmusiły mnie do bardziej wnikliwej lektury na temat odnawiania energii, wzbogacenia wiedzy i przemyśleń w celu zweryfikowania swoich poglądów. Po to, żeby zrozumieć mój entuzjazm do wiatraków przeczytałam wiele artykułów, opinii i komentarzy nie unikając twierdzeń wyrażających wątpliwości i krytycznych wobec stawiania farm wiatrowych. Prawdę mówiąc poglądów odmiennych, wzajemnie wykluczających się jest tak dużo, że na początek można dostać zawrotów głowy. Niemniej z tego zamętu można wyjść i wyciągnąć wnioski. Na portalu http://www.portalsamorzadowy.pl, gdzie dość często publikowane są wiadomości na temat farm wiatrowych szczególnie spodobał mi się tekst pt. ,,Wiatraki stały się ofiarą przeplatających się interesów. To politykierstwo jest ohydne..’’.  Jest to wywiad z Feliksem Jaroszykiem, profesorem zwyczajnym nauk medycznych, doktorem honoris causa Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, który przez 40 lat kierował katedrą i zakładem fizyki energetyki medycznej. Jest on autorem pracy ,,Energetyka wiatrowa. Oddziaływanie bodźców fizykalnych wytwarzanych przez turbiny wiatrowe na żywy organizm człowieka’’. Tego dzieła nie przeczytałam, ale wywiad rozwiał wiele moich wątpliwości. Nie neguję protestów mieszkańców, bo mają prawo do własnego zdania, ale nie sposób nie zgodzić się z ekspertem, profesorem, który sprzeciw wobec montowania farm wiatrowych nazywa… klęską edukacji. Sama musiałam sobie przypomnieć podstawowe wiadomości z fizyki, bo żeby zrozumieć działanie tuby (tak działają wiatraki), potrzebna jest znajomość prawa indukcji elektromagnetycznej Faradaya. Jasne, że nikt na co dzień nie zastanawia się nad takimi prawami, ale znajomość może ułatwić zrozumienie i przekonanie, że działania elektromagnetyczne wiatraków nie są szkodliwe. A na pewno nie bardziej niż inne urządzenia wszechobecne w naszym codziennym życiu. Przecież telefon komórkowy ma teraz prawie każdy, małe dzieci bawią się nim, starsi nie rozstają ani na chwilę, w dzień noszą w kieszeni, a rano korzystają zamiast budzika. Radio gra na okrągło, a kuchenka mikrofalowa pełni rolę sprzętu pierwszej potrzeby. Jednym z argumentów przeciwników wiatraków jest hałas. Na pewno wiatrak nie wytwarza więcej decybeli i drgań niż tysiące pojazdów (dodatkowo wydalających trujące spaliny) przejeżdżających w dzień i w nocy, ulicami miasta, drogami czy autostradami. Ale samochód nie budzi tyle złych emocji, bo stał się sprzętem niezbędnym do życia, artykułem pierwszej potrzeby i nikt się nie zastanawia czy jest szkodliwym dla zdrowia i życia. Jeżeli chodzi o szkodliwość infradźwięków to jak powiedział profesor ,,z punktu widzenia naukowego infradźwięki generowane przez wiatraki mieszczą się w obszarze, który nie powoduje żadnej reakcji naszych receptorów”. Nie jestem naukowcem, znawcą fizyki czy medycyny, ale bardziej przekonują mnie argumenty profesora niż yootuberów czy innych przeciwników farm wiatrowych. Wierzę profesorowi, kiedy mówi, że wiatraki, które wytwarzają fale sprężyste (infradźwięki) mają niskie ciśnienie akustyczne i nie ma ono żadnego znaczenia dla organizmu. Nie mam podstaw do wątpienia w słowa profesora, który jest zdania, że nowoczesny wiatrak tzw. IV generacji (najwięcej obaw budziły te z I generacji) nie stwarzają niebezpieczeństwa dla ludzi i może stać w odległości 400-500 metrów od zabudowań. Zgadzam się z profesorem, że farmy wiatrowe stały się ofiarą sprzecznych interesów inwestorów, władz lokalnych i mieszkańców. Po przeczytaniu wielu publikacji nie zmieniłam zdania na temat wiatraków. Mogę stwierdzić, że na pierwsze miejsce w sporach o lokalizację wiatraków wysuwa się ekonomia a dopiero później sprawy zdrowotne. O ile w sprawach ekonomicznych można osiągnąć jakieś porozumienie to w aspekcie zdrowotnym jest to często niemożliwe. W wielu publikacjach jak i w opinii Ministerstwa Zdrowia można przeczytać, że niechęć i strach przed wiatrakami leży w psychice . Trudno jest przełamać obawy, udowodnić i przekonać ,że takie choroby i zaburzenia, jak wahania nastrojów, nerwowość, objawy alergiczne, duszności, hemoroidy, zgaga, bóle głowy i zaburzenia psychiczne mogą wystąpić u każdego, niekoniecznie mieszkającego w pobliżu wiatraków. Nie podjęłabym tego tematu, bo zdaję sobie sprawę, że opowiadając się za wiatrakami wzniecę gniew i oburzenie bezpośrednio zainteresowanych. Jednak do pełnego przekonania o tym, że farmy wiatrowe są potrzebne i nie takie znów groźne przekonały mnie także dwa wydarzenia. Ubiegły weekend spędziłam na wsi Paproć, która okala miasto Nowy Tomyśl (łączy się tak jak obie Przyczyny ze Wschową) w dużym gospodarstwie agroturystycznym, ulokowanym tuż pod dwoma… wiatrakami. Odległość jednego z nich, zmierzona męskimi krokami i dlatego być może niedokładna to najwyżej 300 metrów od zabudowań mieszkalnych i pomieszczeń przeznaczonych dla licznych zwierząt i ptaków. Jedyne odgłosy to jakby ciche klekotanie bociana i szum podobny do mojej mini fontanny w ogrodzie. Wokół same nowe budynki. Nie wiem czy mieszkańcy protestowali, kto jest właścicielem wiatraków, ale wiem, że niektórzy śmieją się z pobłażliwością w głosie, że mają swoje wiatraki prawie w centrum miasta. Czy lokalizacja wiatraków w środku wsi, na obrzeżach miasta w pobliżu zabudowań to wynik niefrasobliwości czy też może jeszcze jeden dowód, że Wielkopolska to rejon gdzie gospodarność i i szukanie korzyści materialnych to podstawa? Drugim wydarzeniem była korespondencja od organizacji Greenpeace Polska. Otrzymałam list zachęcający mnie do przystąpienia do ruchu obywatelskiego,, Więcej niż energia”. Jest to ruch na rzecz produkcji prądu i ciepła z wykorzystaniem promieni słonecznych i wiatru w małych przydomowych farmach. Przeczytałam z uwagą wszystko, zajrzałam w każda zakładkę i nie znalazłam krytycznych uwag pod adresem dużych farm wiatrowych. Gdyby Greenpeace doszukała się czegoś nagannego w stawianiu dużych farm wiatrowych, to już nie jeden działacz tej organizacji siedziałby przywiązany do najwyższego drzewa i protestowałby przeciw zbrodni ekologicznej, w obronie zdrowia i życia ludzi, pszczół i ptaków. Podpisałam petycję, bo jak napisali z Greenpeace cyt. ,,.. energetyka obywatelska to więcej niż produkcja prądu i ciepła z odnawialnych źródeł energii. To nowe miejsca pracy, rozwój i innowacyjność gospodarki. To niższe rachunki za prąd dla wszystkich. To wreszcie zmiana na lepsze dla całego ekosystemu, dla wody, powietrza i gleby, dla wszystkich zwierząt i roślin‘’. Nie osądzam nikogo, ani przeciwników ani zwolenników wiatraków. Nie lobbuję na rzecz inwestora ani nie wskazuję jak powinna postąpić władza lokalna. Wyraziłam swoje zdanie i gdyby ode mnie zależało to na pewno odbyłoby się więcej spotkań edukacyjnych z mieszkańcami. W tej kwestii poparłabym władze i zagłosowałabym za postawieniem wiatraków. Janina Grzyb

Reklama

Podsumowanie

    reklama

    Komentarze 23

    reklama

    Dla Ciebie

    18°C

    Pogoda

    Kontakt

    Nekrologi