Ciekawy, trzymający w napięciu do ostatniego gwizdka mecz obejrzeli kibice zgromadzeni przy boisku w Szlichtyngowej. Do przerwy lepsi byli zawodnicy miejscowego Orła. Ale ostatecznie to zawodnicy Korony Wschowa mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Wykryto bloker reklam!
Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Nie potrzebnie sprowokowałem sytuację, po której wpadła bramka – mówi grający trener wschowian Tomasz Romanowicz – Chciałem rozegrać piłkę, która niestety trafiła do gospodarzy. Sytuacje wykorzystał Dawid Pawlak, który pokonał bramkarza Korony płaskim strzałem z 16 metrów. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 dla gospodarzy. – Widziałem, że zawodnicy Orła tracą siły i w tym upatrywałem naszą szansę. Wpuściłem Pawła Romanowicz, a Marcina Dobrowolskiego przesunąłem na prawo. Gospodarze w lewej stronie byli słabsi. Zagraliśmy zdecydowanie, z pełnym zaangażowanie, stwarzaliśmy sytuację i szybko wynik zmienił się na naszą korzyść. W 48 minucie po asyście Pawła Romanowicza do bramki gospodarzy trafił Jakub Stachowiak. W 54 minucie z rzutu wolnego strzelał Dobrowolski, bramkarz Orła nie wykonał żadnego ruchu, a piłka wpadła do siatki. Od tej chwili częściej atakowali gospodarze. Korona groźnie kontrowała. Jedną z takich kontr obrońca zespołu z nad Baryczy zatrzymał faulem w polu karnym. Sędzia wskazał na 11. Do siatki trafił Radosław Witaja i było 3:1 dla wschowian.
- Korona przespała trochę pierwszą połowę, my kompletnie przespaliśmy początek drugiej – mówi Radosław Kubiś trener Orła – w 10 minut z korzystnego wyniku zrobiło się 2:1 dla gości, potem rzut karny i ciężko było odrabiać takie straty. Piłkarze ze Szlichtyngowej nie złożyli jednak broni i przycisnęli Koronę. W 84 minucie wpadła samobójcza, kontaktowa bramka dla gospodarzy. Wschowianie jednak bronili się mądrze i mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla gości.
– Może w ostatnich minutach za mocno się cofnęliśmy, ale najważniejszy jest końcowy rezultat, a ten jest dla nas korzystny – podsumował Romanowicz – w środę gramy z Amatorem Bobrowniki i będziemy chcieli się zrewanżować za dotkliwą porażkę wiosną, która pozbawiła nas szans na awans.- Graliśmy osłabieni kontuzjami i czerwonymi kartkami. Nie ukrywam też, że nie jesteśmy optymalnie przygotowani do gry. Boisko mamy dopiero od trzech tygodni. Treningi na orliku, na sztucznej nawierzchni to jednak nie to samo. W środę jedziemy do Zielonej Góry. Osłabieni, ale powalczymy o korzystny wynik – zapowiada Kubiś.
[gallery link="file"]
Komentarze 0