Aleksander Ziemek: Kiedy trafiła Pani do biblioteki w Szlichtyngowej?
Eugenia Kosmowska: 38 lat temu. Pierwszą pracę rozpoczęłam w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Głogowie, a do Szlichtyngowej przybyłam za namową poprzedniej pani kierownik, Aleksandry Polak, która zaproponowała mi objęcie stanowiska kierownika tutejszej placówki.
Po dwóch latach pracy to duże wyróżnienie, cieszyła się Pani?
Skłamałbym mówiąc, że nie, ale właściwie nigdy nie chciałam być kierownikiem biblioteki. Ja z natury jestem bibliotekarką i w tej roli czuję się najlepiej. Ważne dla mnie jest to, że jestem pracownikiem biblioteki, a obowiązki administracyjne to tylko dodatek.
Mówi Pani o tym, że jest z natury bibliotekarką, jakie cechy należy posiadać, żeby odnaleźć się w tej pracy?
Zawód bibliotekarza to zawód służebny, trzeba chcieć służyć ludziom swoją pomocą i wiedzą. Człowiek, który chce pracować w bibliotece musi się pasjonować książkami. Praca tutaj wymaga zaangażowania, odpowiedzialności, głowy pełnej pomysłów, aby stworzyć pewną wizję działalności biblioteki. Trzeba to bardzo lubić robić, bo pensja nie jest kusząca.
Czy od najmłodszych lat książka towarzyszyła Pani w życiu?
Raczej tak, ale trzeba pamiętać, że w latach mojej młodości książki były szare. To nie były książki jakie znamy z dzisiejszych półek, bardzo kolorowe, ciekawe dla dzieci. Wtedy oczywiście dominował Tuwim czy Brzechwa, ale chociażby ilustrację do ich tekstów były szare, ponure. Teraz książka ożyła, jest pełna barw, ilustracji i łatwiej przekonać dziecko, żeby znalazło coś dla siebie.
A jak przez ten czas zmieniła się praca w bibliotece?
Kiedyś skupialiśmy się głównie na takiej pracy statutowej, opracowaniu i wypożyczaniu książek. Teraz ważną częścią naszej pracy jest zabieganie o czytelnika, trzeba reklamować bibliotekę i musi się w niej sporo dziać. Oczywiście to nie tylko moja praca, ale całego zespołu, bo bez niego nie byłoby biblioteki.
Czyli zauważa się mniejszą liczbę czytelników?
Tak, ale nie ma co się na to obrażać. Był taki okres boomu na biblioteki. Myślę, że tak jak w życiu tak w instytucjach kultury są okresy pewnego kryzysu. Kiedyś książka odgrywała ogromną rolę w życiu ludzi, a teraz nie wiem czy to przez dostęp do mediów, czy audiobooki spowodowały, że mniej osób sięga po literaturę.
Co w takim razie biblioteka, a właściwie Panie, robicie żeby przyciągnąć czytelników?
Organizujemy spotkania autorskie, które cieszą się zainteresowaniem. Ostatnio przygotowaliśmy taki program "Reanimacja książki". Odzew przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania, wzięły w nim udział wszystkie szkoły z naszej gminy, a młodzież bardzo pozytywnie odebrała nasze działania.
Na czym polegały te zajęcia?
Staraliśmy się przekonać uczestników do tego, że czytać można wszędzie. W domu, w pociągu, w szkole, na ławce w parku, wszędzie. Tam gdzie się pojawimy książka może nam towarzyszyć i być obecna.
Często mówi się, że brakuje czasu na czytanie.
Ale nie można tak mówić. Na książkę zawsze jest czas, chociażby 10 minut w ciągu dnia.
Czy organizacja zajęć i spotkań to jedyna forma działalności biblioteki, która zmierza do przyciągnięcia czytelnika.
Nie, ale nie sposób wymieć wszystkiego. Bardzo zadowolona jestem jeszcze z wydania tomików wierszy naszych czytelników, Atmosfera poetica. Cieszy mnie to dlatego, że dzięki temu spełniliśmy marzenie kilku lokalnych twórców. Ale według mnie jeżeli człowiek o czymś marzy i postanowi, że chce coś zrobić to trzeba to zrealizować. I nam się udało.
W takim razie praca bibliotekarza to nie tylko przeglądanie i czytanie książek z biblioteki?
Absolutnie nie. Praca w bibliotece pochłania. Czasem wracam do domu, do swojej rzeczywistości jak to mówię, ale w głowie buzują pomysły na nowe konkursy literackie, spotkania autorskie czy inne aktywności w bibliotece. Praca jest gdzieś obecna cały czas. Nie jest łatwo to oddzielić, ja nawet specjalnie przygotowywałam się do odejścia.
Na czym to polegało?
Musiałam się nastawić, że ja od biblioteki odchodzę. Że to już najwyższa pora zostawić te mury i książki, i pojawiać się tutaj tylko jako czytelnik. Ale na pewno będę się tu często w tej roli pojawiać, bo bez książek nie wyobrażam sobie życia.
W każdej pracy najlepszymi momentami są te, które przynoszą nam satysfakcję. Co przynosi satysfakcję w pracy bibliotekarza?
Dla mnie największą satysfakcją jest to kiedy mogę służyć czytelnikowi swoją pomocą. Że dzięki mojej pomocy odnajdzie te informację czy te pozycję, których szukał i wychodzi z biblioteki zadowolony i z uśmiechem. Nie zawsze posiadamy wszystko czego oczekują nasi czytelnicy, ale w takim przypadku naszą rolą jest wskazania miejsca, gdzie znajdzie on tego czego szuka.
A czy jest Pani szczególnie zadowolona z jakiegoś przedsięwzięcia, które udało się zorganizować?
Rzadko jestem w pełni z czegoś zadowolona ale tak. Spektakl "Zemsta dwóch pokoleń". Braliśmy wówczas udział w programie rozwoju bibliotek i ten spektakl to było coś rewelacyjnego, niespotykanego. Ale muszę podkreślić, że to nie jest zasługa biblioteki, to zasługa społeczności lokalnej. To była wielka wartość tego wydarzenia.
Co ma Pani na myśli?
Jeżeli społeczność lokalna angażuje się w jakieś przedsięwzięcia, działania, jest entuzjazm, wiara, że coś co robimy razem się uda i musi się udać, to wtedy wszyscy nabieramy pewności, że tak będzie. Przygotowując ten spektakl człowiek o niczym innym nie myślał, próby były to godziny 21 i nikt nie narzekał. Mocno zaangażowana była młodzież, panie z gimnazjum i cała społeczność i to było właśnie fantastyczne. Myślę, że to wydarzenie zostało nie tylko w mojej pamięci.
Ciężko tak poruszyć wiele osób i zrobić coś wspólnego?
Nie wiem. Dla mnie atmosfera i organizacja tego spektaklu to był fenomen. Wszyscy niesamowicie się zintegrowaliśmy, nikt nie patrzył na poświęcany czas. Myślę, że trzeba zwrócić uwagę, że kultura jest trochę jak tradycja. Jeżeli się nie będzie o nią dbało, pielęgnowało to wszystko gdzieś ucieka, wycisza się i później trzeba wszystko budować od nowa. A nie jest to proste.
Czy przychodząc do pracy do Szlichtyngowej stawiała sobie Pani jakieś cele, które teraz można podsumować?
Przede wszystkim jestem zadowolona z tego, że pracowałam tu tyle lat i przez cały ten czas przychodziłam tutaj z przyjemnością i wychodziłam z przyjemnością. Mimo różnych zakrętów i różnych kłopotów to ta biblioteka była ważnym miejscem w moim życiu. A teraz w piątek oddam klucze do biblioteki i przestanę przychodzić tutaj jako pracownik. Na szczęście będę mogła tutaj przyjść i na pewno będę to często robić.
Na koniec muszę zapytać, czy pracując tyle lat wśród książek ma Pani swoją jakąś ulubioną pozycję?
Nie tak się chyba nie da. Czasami wracam do Małego Księcia, zachwyciła mnie książka Márqueza Miłość w czasach zarazy czy ostatnio niesamowicie trafiła do mnie Chata Williama P. Younga. Czytam każdego rodzaju książki i polecam każdemu, bo każda książką może być wspaniałą przygodą.