Na czas Świąt Bożego Narodzenia zjeżdżają się domownicy nawet z najodleglejszych zakątków świata
Wtorek, 25 grudnia 2012 o 12:00, autor: rk 0
Z ks. Antonim Łatką, dziekanem Dekanatu Wschowa i Proboszczem parafii Szlichtyngowa rozmawia Michał Józefiak
: Są wielkim przeżyciem, ponieważ nawiązują do narodzenia Jezusa Chrystusa, który dla osób wierzących jest zbawcą. Ale to również święto życia, bo jak sama nazwa świąt wskazuje, narodziny, to początek życia, coś, co zawsze, pod każdą szerokością geograficzną, budzi radość i optymizm.
Oczywiście. W tradycji naszych rodzin to święto było zawsze pewnego rodzaju magnesem. Do domów w tym czasie zjeżdżają się domownicy nawet z najodleglejszych zakątków świata.
Wierzymy, że Bóg spełnił swoją obietnicę, daną pierwszym rodzicom i zesłał na ziemię swojego syna. Jest to tak ważne i epokowe wydarzenie, od tego czasu przecież zaczyna się nowa era ludzkości.
Myślę, że może pomagać, ale może też przeszkadzać. To co towarzyszy świętom, nawiązuje do przeszłości. Na przykład choinka, na której pamiętam w latach dziecięcych, zawieszaliśmy jabłka - symbol zerwanego w Raju owocu. Kiedyś nie było takich ozdób choinkowych jak obecnie i pamiętam, że przez cały grudzień ręcznie przygotowywaliśmy łańcuch, klejąc go z różnych kolorowych papierów - symbolizował węża. Sama choinka z kolei, to pewien symbol drzewa życia, ale również taka daleka zapowiedź drzewa krzyża, na którym umarł Chrystus.
Myślę, że bardziej przeszkadza to, co dzieje się na zewnątrz. Szczególnie wszystkie dekoracje w miastach, które pojawiają się już w listopadzie. To raczej rozprasza niż zbliża nas do istoty tego święta. Jednak w samej rodzinie, która pielęgnuje te tradycje, związane ze świętami, te elementy powinny urozmaicać i ubogacać. Bo to jest taka dodatkowa mobilizacja dla rodziny. Każdy w coś się angażuje, a podsumowaniem tego są wspólne, rodzinne święta.
To jest tak, że żyjemy w świecie, w którym ludziom często podsuwa się substytuty. Świecidełka, które, nie możemy ukrywać, są pociągające i ładne. 50 lat temu choinka była przystrojona cukierkami, włosem anielskim, świeczki się instalowało, ale nie elektryczne, tylko zwykłe. Dzisiaj powiedzielibyśmy, ze świeczki na choince stanowiły zagrożenie, ale wtedy należało tak je przygotować, żeby ich zapalenie nie wiązało się z jakimś niemiłym incydentem. Pamiętam, że wieszało się owoce, orzechy no i oczywiście cukierki, o których wspominałem już. Dla dzieci to były bezcenne ozdoby. Na taką choinkę czekało się miesiącami, bo to była niesamowita frajda - wyswobodzić cukierki z papierków, a same papierki zostawić na choince.