Emocje do końca
Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 o 15:21, autor: michal 0
Ciekawy, trzymający w napięciu do ostatniego gwizdka mecz obejrzeli kibice zgromadzeni przy boisku w Szlichtyngowej. Do przerwy lepsi byli zawodnicy miejscowego Orła. Ale ostatecznie to zawodnicy Korony Wschowa mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Nie potrzebnie sprowokowałem sytuację, po której wpadła bramka – mówi grający trener wschowian Tomasz Romanowicz – Chciałem rozegrać piłkę, która niestety trafiła do gospodarzy. Sytuacje wykorzystał Dawid Pawlak, który pokonał bramkarza Korony płaskim strzałem z 16 metrów. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 dla gospodarzy.
– Widziałem, że zawodnicy Orła tracą siły i w tym upatrywałem naszą szansę. Wpuściłem Pawła Romanowicz, a Marcina Dobrowolskiego przesunąłem na prawo. Gospodarze w lewej stronie byli słabsi. Zagraliśmy zdecydowanie, z pełnym zaangażowanie, stwarzaliśmy sytuację i szybko wynik zmienił się na naszą korzyść. W 48 minucie po asyście Pawła Romanowicza do bramki gospodarzy trafił Jakub Stachowiak. W 54 minucie z rzutu wolnego strzelał Dobrowolski, bramkarz Orła nie wykonał żadnego ruchu, a piłka wpadła do siatki. Od tej chwili częściej atakowali gospodarze. Korona groźnie kontrowała. Jedną z takich kontr obrońca zespołu z nad Baryczy zatrzymał faulem w polu karnym. Sędzia wskazał na 11. Do siatki trafił Radosław Witaja i było 3:1 dla wschowian.
- Korona przespała trochę pierwszą połowę, my kompletnie przespaliśmy początek drugiej – mówi Radosław Kubiś trener Orła – w 10 minut z korzystnego wyniku zrobiło się 2:1 dla gości, potem rzut karny i ciężko było odrabiać takie straty. Piłkarze ze Szlichtyngowej nie złożyli jednak broni i przycisnęli Koronę. W 84 minucie wpadła samobójcza, kontaktowa bramka dla gospodarzy. Wschowianie jednak bronili się mądrze i mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla gości.
– Może w ostatnich minutach za mocno się cofnęliśmy, ale najważniejszy jest końcowy rezultat, a ten jest dla nas korzystny – podsumował Romanowicz – w środę gramy z Amatorem Bobrowniki i będziemy chcieli się zrewanżować za dotkliwą porażkę wiosną, która pozbawiła nas szans na awans.
- Graliśmy osłabieni kontuzjami i czerwonymi kartkami. Nie ukrywam też, że nie jesteśmy optymalnie przygotowani do gry. Boisko mamy dopiero od trzech tygodni. Treningi na orliku, na sztucznej nawierzchni to jednak nie to samo. W środę jedziemy do Zielonej Góry. Osłabieni, ale powalczymy o korzystny wynik – zapowiada Kubiś.
[gallery link="file"]