Na ostatniej sesji Rady Powiatu miał miejsce dramatyczny apel o pomoc finansową Przewodniczącego Powiatowej Spółki Wodnej we Wschowie. Andrzej Kokot stwierdził wręcz, że sytuacja, w której teraz spółka się znajduje podważa sens jej istnienia.
Wykryto bloker reklam!
Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Chodzi o pieniądze, a raczej ich brak w kasie spółki wodnej. Budżet spółki składa się ze składek członków, głównie rolników, które są niewystarczające na zaplanowane inwestycje melioracyjne, a także z dotacji. W naszym powiecie 40% wszystkich rowów wymaga pełnej rekultywacji. Koszt jednego kilometra rowów to na ten moment 15 tysięcy złotych, a na cały projekt potrzeba 3,5 miliona, plus pieniądze na dalsze utrzymywanie tych rowów.
Przyczyny zalewania terenów to przepusty, a także zaniedbane i zamulone rowy. Czy opłaca się wydawać ogromne pieniądze na interwencje straży pożarnej, czy nie lepiej zainwestować w odbudowę melioracji? Bo jeśli się tego nie zrobi, to interwencje strażaków w tych samych miejscach będą powtarzać się w nieskończoność – mówi Andrzej Kokot.
Z 72-óch milionów złotych, jakie otrzymało województwo lubuskie na walkę z powodzią i jej skutkami, tylko 200 tysięcy zostało przekazane na remonty spółek wodnych, z czego Powiatowa Spółka Wodna we Wschowie otrzymała 60 tysięcy złotych. Dla porównania w województwie opolskim, z tego samego funduszu, tamtejsze spółki wodne otrzymały aż 5 milionów złotych. W tym roku wschowskie starostwo również zobowiązało się przekazać kwotę 60-ciu tysięcy złotych na spółkę wodną, a w przyszłym nawet 120 tysięcy. Niestety jest to tylko kropla w morzu potrzeb spółki.
(admu)
Komentarze 0