Również Jerzy Malicki, kierownik Inspektoratu Lubuskiego Zarządu Melioracji Urządzeń Wodnych w Nowej Soli, podkreślał istotę problemu tam bobrowych. Ale jak sam zauważył - Lubuski Zarząd Melioracji Urządzeń Wodnych nie ma jednostek, które by zajęły się sprawą bobrów i fizycznie nie jest w stanie wyłapywać bobrów.
Na terenie każdej z gmin jest wiele terenów, które są wyłączone z użytkowania, a przyczyną są właśnie tamy bobrowe. Według nas - mówił Kokot, średnio 50 hektarów gruntów na terenie każdej gminy jest wyłączonych z użytkowania przez bobry. W Drzewcach taka sytuacja ma miejsce na terenie przyległym do szkoły i jest ona o tyle poważna, że przy większych opadach deszczu szkoła może zostać zalana - ostrzegał Kokot.
Zgodnie z uchwałą ochrony środowiska i prawa wodnego, każdy użytkownik działek przyległych do rowu musi zrobić wszystko żeby nie zalewać działek sąsiednich, czyli musi usuwać tamę bobrową - podkreślał Kokot. Rolnicy nie usuwają tam i jednocześnie nie zgłaszają szkód, ponieważ tereny niszczone przez bobry to często łąki. Problem tam bobrowych jest ważny - podkreślał Kokot, ponieważ bobry tworzą swoje gniazda pod przepustami. Na drodze powiatowej do Krzepielowa występują potężne żerowiska bobrowe. Były niszczone już ze 20 razy i w ciągu 2-3 dni tama zostaje odbudowana.
W tym roku gmina otrzymała pozwolenie na odstrzał 27 bobrów, a koło łowieckie odstrzeliło jedną sztukę. Zdaniem Kokota przyczyna tkwi w tym, że nie jest łatwo odstrzelić bobra, a poza tym jest to dość kosztowne przedsięwzięcie.
Jedyny postęp jest tak naprawdę taki, że dostaliśmy zezwolenie na niszczenie tam bobrowych na wszystkich rowach melioracji szczegółowej - mówił Kokot. - To jest ważny temat i rada musi, go w końcu podjąć.
(JOc)