reklama
a później wszyscy się dziwią, że dziura w budżecie - w porywach 3 osoby tam wsiadały ... na innych stacjach dajmy na to 20 ... każdy zapłacił po 5zł za bilet - mamy magiczną sumę 115zł. Ja tam myślę, że to ledwo starczy na pensje dla maszynisty i konduktora. Koszt uruchomienia pociągu zakładam na niskim poziomie 1000zł ... tak więc do każdego pasażera (zakładając że na jedno połączenie było ich 23) dopłacaliśmy (1000-115=885) 38,48 zł. Jeśli tak dzieje się w całej Polsce to niezła kwota idzie w błoto. Już chyba lepiej za te 38 zł dopłacić do biletów dla uczniów i niech jeżdżą busami - a inni są dorośli - muszą sobie jakoś radzić.
do terks: ale nie pomyślałeś o innych miejscowościach, ludzie ze Wschowy chcą się też przedostać do Leszna/Głogowa. Jak i również z Leszna też jadą ludzie w strone Głogowa i w drugą stronę ;) więc napewno tą trasą nie poruszały się średnio 3 osoby ale więcej, nawet znacznie więcej
Nawet jeśli poruszało się 40 - nie chcę żeby z moich podatków sponsorowano im przejazd. Wolałbym żeby dziury w drogach zostały porządnie naprawione bo mam dość napraw zawieszenia w moim samochodzie.
tylko dlaczego niebylo poc o godz 7 rano do głogowa o 7 rano zeby dzieci mogły dojechac do szkoły tyko musze dowozic do szlichtyngowy bo z Dzewiec do głogowa atobusy tez nie jeżdżą i żeby był normalny rozkład to i ludzie by byli a znając życie ludzi liczyli w wakacje
Może i ze Starych Drzewiec jeździło te 3 osoby, jednak ze Wschowy było co najmniej 10. Nie mówiąc o tych, którzy kierowali się dalej na Poznań, Wrocław czy Zieloną Górę. Dla osób, które nie miały samochodu było to jedyne najbardziej korzystne połączenie z większymi miastami Polski, jak i stolicą województwa. Co weekend studenci korzystali z połączeń kolejowych, bo mięli taniej. Dziś płacą 2 razy więcej i jadą również o godzinę dłużej nie mówiąc o bagażach. Ogranicza to też ruch turystyczny, co jest innym problemem może nie dotykającym mieszkańców. Województwo wycofało się z finansowania, bo nie ma w tym interesu, lepiej dopłacać do lotniska w Babimoście, z którego korzystają tylko posłowie z Lubuskiego i biznesmani niż finansować trasę, która daje możliwość podróży większej liczby osób za mniejszą cenę i czas. Więc o rentowności niech się nie wypowiadają, bo sami finansują najmniej rentowną działalność komunikacyjną w kraju. Ale póki rządzą nami posłowie i senatorowie, którzy mają przejazdy za darmo, a najbiedniejszy bezrobotny musi płacić normalną kwotę, póki interes bogatych będzie przedkładany nad interes biednych.
A dlaczego Urząd Marszałkowski nie przyzna się, że sam, mając wpływ na ofertę na tej linii, nic w tej sprawie nie robił? Dlaczego jako współwłaściciel Przewozów Regionalnych nie interweniował, kiedy przewoźnik kolejowy bardzo często uruchamiał zastępczą komunikację autobusową zamiast szynobusu, który to podobno często się psuł? Czyż nie wiedział, że frekwencja bardzo spadła od czasu, kiedy właśnie zaczęły jeździć autobusy zamiast szynobusów? W rozkładzie jazdy 2007/2008 jeździło tą linią bardzo dużo osób - szczególnie korzystając z połączenia Leszno - Głogów - Zielona Góra - Głogów - Leszno - od 80 do 100 osób wysiadało w Lesznie! Sam często korzystałem z tego połączenia, więc widziałem, jak dwa wagony były dość zapełnione. I to pomimo tego, że czas przejazdu lokomotywy z dwoma wagonami był o wiele dłuższy od przejazdu szynobusu. Liczyła się jednak cena oraz wygoda podróżowania, której zastępcze autobusy już nie dawały. Sam zresztą w ostatnich latach byłem świadkiem, jak przynajmniej 20 osób rezygnowało w Głogowie z podróży do Leszna, ponieważ dowiedziało się, że jedzie autobus. Czy Urząd Marszałkowski nie interesował się wtedy swoimi pieniędzmi? W jaki sposób wykonywał swoje obowiązki, czyli organizację transportu na terenie województwa?
Dodam jeszcze tyle, że dużo jest odcinków w Polsce, gdzie pociągi jeżdżą wolno, a mimo to ludzie chętnie z połączeń korzystają. Dopóki jeździł klasyczny skład (lokomotywa + wagony), to ludzie, pomimo niskiej prędkości na odcinku Głogów - Głogówko, chętnie korzystali, ponieważ były to połączenia pewne. Wiele lat jeździłem na tej linii i rzadko kiedy zdarzały się awarie, opóźnienia czy inne wypadki. Jednakże od czasu wprowadzenia szynobusów (rozkład jazdy 2008/2009), sytuacja zaczęła się pogarszać. Jeśli jeździły szynobusy, sytuacja była bardzo dobra. Pojawiło się także połączenia Leszna z Legnicą i parę osób np. z Lubina również z tego połączenia korzystało. Od kiedy jednak szynobusy zaczęły być zastępowane zastępczym autobusem, wszystko się popsuło. Ludzie po prostu przestali podróżować, ponieważ praktycznie nie było wiadomo, kiedy autobus przyjedzie. Pamiętajmy bowiem o tym, że autobus, aby dojechać do wielu miejscowości jeździł przez okoliczne wsie, przez co czas się wydłużył, a dodatkowo sprawę pogarszały korki przy wjeździe do Głogowa. Zdając sobie sprawę z tak niepewnego środka transportu, jakim był ten zastępczy autobus, ludzie wybrali pewniejsze sposoby podróżowania. I tak właśnie rozwalono połączenie Głogów - Leszno. Zresztą w podobny sposób niszczono połączenia w innych częściach kraju - właśnie poprzez uruchamianie autobusu zastępczego. Czy Urząd Marszałkowski nie widział tego, nie monitorował sytuacji?
Przez 5 lat przed emeryturą dojeżdżałam do pracy pociągiem na trasie Leszno-Wschowa i nie zdarzyło się, żeby pociąg nie dojechał.Nawet spóżnienia były minimalne. Pociagi były przepełnione.Obecnie nic się nie opłaca, ponieważ władza wojewódzka nie interesuje sie całkowicie jak sobie radzą mniejsze miejscowości. Problemy społeczne ich nie interesują.
Ta sprawa jest ciągle aktualna, bo teraz zielonogórski Urząd Marszałkowski usiłuje prowadzić dialog na temat poprawienia funkcjonowania kolei w regionie przed zmianą rozkładu jazdy. I co z tego, jeżeli nie będzie mowy o tym połączeniu. Połączeniu, które doprowadzono do takiego stanu przez coraz gorszy z roku na rok rozkład jazdy i jak słusznie zauważył ,,student''komunikację zastępczą. No cóż - dzisiaj liczą się tylko duże sprawy - prowincja ma radzić sobie sama. Tylko, że to niestety walka z wiatrakami...