Sezon trudny i pouczający
Sobota, 13 kwietnia 2013 o 13:40, autor: michal 5
Wschowsko Sławskie Towarzystwo Koszykówki zajęło ostatnie miejsce w 2 lidze, ale dostanie drugą szansę i w przyszłym roku również zagra w ogólnopolskich rozgrywkach. O przyszłości koszykówki we Wschowie i Sławie z Mirosławem Zgrzebnickim - prezesem klubu rozmawia Michał Józefiak .
- Pierwszy sezon w 2 lidze dobiegł końca. Jak Pan ocenia go pod względem sportowym?
- Na pewno był to bardzo trudny sezon. Trudny i pouczający. Mimo perypetii jakie mieliśmy z trenerami udało nam się w drugiej rundzie odnieść 2 zwycięstwa. W jednym wyjazdowym pojedynku odnieśliśmy porażkę po dogrywce. W kilku ulegliśmy minimalnie. To nie jest najgorszy wynik i myślę, że można mówić o umiarkowanym sukcesie.
- Zespół zajął jednak ostatnie miejsce w tabeli, a utrzymuje się w lidze tylko dzięki temu, że z rozgrywek wycofało się kilka drużyn.
- Gdyby się jednak nie wycofały gralibyśmy w play out, a naszymi rywalami byłyby zespoły, z którymi udało nam się wygrać. Przypomnę też, że w 2 rundzie graliśmy osłabieni brakiem braci Rzeszowskich i kontuzjowanego Jędrzeja Kowalskiego. W kilku spotkaniach zabrakło też Adama Chodkiewicza. Mieliśmy więc bardzo krótką ławkę, a mimo to na parkiecie prezentowaliśmy się dobrze i byliśmy skuteczni.
- 2 zwycięstwa to było wszystko na co stać zespół?
- Na pewno nie wszystko. Przegraliśmy po dogrywce w Prudniku, ale graliśmy osłabieni brakiem Kowalskiego i Chodkiewicza. Gdyby ci zawodnicy byli z nami zapewne pokusilibyśmy się o zwycięstwo. Wydaje mi się też, że gdybyśmy przez całą 2 rundę mieli do dyspozycji wszystkich naszych graczy wygralibyśmy conajmniej klika spotkań na własnym parkiecie.
- WSTK w rozgrywkach 2-ligowych prowadziło dwóch trenerów. Jak Pan oceni ich pracę?
- Obydwu panów oceniam wysoko. Grzegorz Chodkiewicz jest naprawdę świetnym fachowcem. Zwykle trenował jednak zawodowców. Specyfika pracy w takim klubie jak nasz, jest inna. Z zawodnikami, którzy przyjeżdżają na trening po pracy i koszykówka nie jest ich zawodem potrzebny jest dialog. Jędrzej Jankowiak jest jeszcze młodym trenerem i musi się dużo nauczyć. Miał też utrudnione zadanie, bo był grającym trenerem i wielu rzeczy, które było widać z boku on nie dostrzegał. Na pewno potrzebuje jeszcze trochę czasu i doświadczenia, ale naszą współpracę oceniam bardzo pozytywnie.
- Zespół zaczął wygrywać pod wodzą Jędrzeja Jankowiaka. To znaczy, że to on był lepszym taktykiem?
- Chodkiewicz narzucał swój styl i nie było dyskusji. Jankowiak sprawił, że w drużynie była lepsza atmosfera. Jak zawodnik wychodzi na parkiet i ma mniejsze umiejętności niż rywal, musi na szale położyć wolę walki i ambicję. Te cechy wykrzesał z naszych chłopaków trener Jankowiak.
- W drugiej rundzie zabrakło braci Rzeszowskich, mimo że byli zdolni do gry. Z czego wynikała ich absencja?
- Marcin zrezygnował z powodów rodzinnych. Przynajmniej w ten sposób uzasadniał swoją decyzję. Wojtek natomiast nie mógł znaleźć wspólnego języka z trenerem. Postawił nas przed wyborem albo odchodzi on albo Jankowiak. Nie mogliśmy przecież po raz trzeci szukać szkoleniowca specjalnie dla jednego zawodnika.
- Pomysł z wystawieniem drugiej drużyny był dobry? Okazało się, że i tak grają w nim ci sami zawodnicy co w II lidze.
- Pomysł był dobry. Zawiedli nas natomiast nasi młodzi chłopacy ze Wschowy. Oni bardzo chcieli grać nawet po 40 minut, ale zaniedbali treningi. Inna sprawa jest taka, że drużyna składająca się z samych juniorów jest skazana na porażkę z bardziej doświadczonymi rywalami. Wysokie przegrane spotykają się natomiast od razu ze złośliwymi komentarzami kibiców. Chciałem tego uniknąć.
- Drugi zespół nie gra przecież dla wyniku. To normalne, że młodzi zawodnicy, którzy mają nabierać doświadczenia przegrywają mecze. W 3 lidze jest kilka zespołów, które opierają się na juniorach.
- W każdej z nich, może poza Gimbasketem Wrocław - grają jednak także seniorzy. I to nawet tacy, którzy na co dzień rywalizują na parkietach pierwszo i ekstraligowych. Tak było z Zastelem Zielona Góra i pozostałymi zespołami z Wrocławia. Chcemy w przyszłym sezonie również wystawić drugą drużynę, bo inaczej nasi młodzi zawodnicy nie będą mieli gdzie grać. Potrzebne jest jednak większe zaangażowanie z ich strony.
- Wróćmy więc na chwilę do 2 ligi. Jak WSTK wypadło organizacyjnie? Może powiedzieć że klub podołał zadaniu?
- Fajerwerków nie było. Ale udało nam się spełnić wszystkie wymagania Polskiego Związku Koszykówki i co do naszej działalności nie było żadnych uwag. Być może zabrakło trochę opraw meczowych. Chociażby takich jak były w poprzednim sezonie. Ograniczały nas jednak przepisy. Brakuje nam też sędziów stolikowych, ale wysyłamy kolejne osoby na kurs. Trochę musi potrwać zanim doczekamy się szerszego zaplecza.
- Nie był Pan zawiedziony frekwencją na trybunach?
- Na pewno tak. Jesteśmy największą obok Zastalu potęgą koszykarską w naszym regionie. I mam tu na myśli nie tylko województwo lubuskie, ale także południowo-zachodnią Wielkopolskę i zagłębie miedziowe. Dlatego trudno mi powiedzieć dlaczego zainteresowanie było niewielkie. Na pierwszym meczu nie było jeszcze najgorzej. Przyjechało nawet wiele osób z Leszna. Później jednak trybuny nie były zapełnione nawet w połowie.
- To w jakiejś części było spowodowane wynikami.
- Pewnie tak. I gdybyśmy wygrywali frekwencja byłaby wyższa. Czy wygrywamy czy przegrywamy, koszykówka to bardzo piękny, dynamiczny sport. Każda akcja jest inna. I nawet gdy mecz jest słabszy, jest zawsze kilka takich sytuacji, które warto jest zobaczyć, i dla których warto przyjść. Bilety wprowadziliśmy tylko ze względu na przepisy, które ograniczały liczbę osób przebywających na trybunach podczas meczu. Można było je kupić za symboliczne kwoty 5 zł bilet normalny i 2 zł ulgowy. Gdyby jednak na każdy mecz przyszło po 300 kibiców, uzbierała by się suma, która znacząco wspomogła by budżet klubu. To też ważny powód, dla którego warto było przychodzić na nasze mecze.
- Jakim budżetem dysponował klub w dobiegającym końca sezonie?
- Nie ukrywam, że mieliśmy potężne kłopoty finansowe. Chciałbym w tym miejscu bardzo podziękować dwóm firmom Bankowi Spółdzielczemu i zakładom mięsnym Balcerzak i Sp. Dzięki ich wsparciu w ogóle mogliśmy wystartować w lidze. Mam nadzieję, że zostaniemy razem również na kolejny sezon i być może to wsparcie będzie jeszcze wyższe. Pieniądze, które dostajemy od samorządów przeznaczone są na pracę z dziećmi i młodzieżą. W tym roku dostaliśmy 50 tysięcy od Urzędu Miasta i Gminy Wschowa, 5 tysięcy od Urzędu Miejskiego w Sławie i 9 tysięcy od Starostwa Powiatowego we Wschowie. Mam wrażenie, że urzędnicy nie są zainteresowani 2 ligą koszykówki we Wschowie i Sławie. Chociaż prawda jest taka, że to drużyny seniorskie napędzają koniunkturę na basket we Wschowie i to dzięki nim do tego sportu garną się dziś dzieci w szkołach. Po za tym jeśli młodzież nie może grać w koszykówkę w kolejnych grupach wiekowych to pieniądze, które na nią wydajemy wyrzucane są w błoto.
- Ile grup trenuje w klubie i ile będzie mogło w przyszłym sezonie wystartować w rozgrywkach?
- W obydwu podstawówkach we Wschowie mamy dziś po 30 adeptów koszykówki. Do tego dochodzą jeszcze młodzicy, kadeci, juniorzy i oczywiście seniorzy. W przyszłym roku moglibyśmy wystawić w rozgrywkach kilka grup młodzików oraz kadetów. Chcielibyśmy, by podobnie jak w tym sezonie juniorzy ogrywali się na parkietach 3-ligowych. Seniorzy powinni grać w 2 lidze. Na to wszystko potrzebne są jednak pieniądze. Idealną sytuacją byłoby, gdybyśmy dysponowali budżetem w kwocie 120-140 tysięcy.
- Być może treningi dla dzieci i młodzieży powinny być odpłatne.
- Nie jest to dobre rozwiązanie. Obawiam się, że wtedy grono adeptów mocno by się zmniejszyło. Niektórych rodziców nie stać na to, żeby opłacać dzieciom dodatkowe zajęcia. Inni po prostu nie są skłonni płacić za zajęcia sportowe. Wystarczy, że dzieci opłacają sobie obozy szkoleniowe. To i tak jest spory wydatek.
- W Panoramie Leszczyńskiej pojawiły się spekulacje o fuzji WSTK z Polonią Leszno, lub odsprzedaży miejsca w 2 lidze. Chętnych ponoć nie brakuje.
- Rozmowy o tym żeby wystawić wspólną wschowsko-sławko-leszczyńską drużynę w rozgrywkach 2 ligi toczyły się już w zeszłym sezonie. Ale gdy wyliczyliśmy, że damy radę wystartować sami zrezygnowaliśmy z tego tematu. Teraz on powrócił. Oczywiście wolałbym, żeby zespół wszystkie mecze rozgrywał we Wschowie i żebyśmy grali swoimi, wschowsko-sławskimi siłami. Ale nic na siłę. Jeśli nie będzie większego zainteresowania ze strony władz samorządowych oraz społeczeństwa, będziemy zmuszeni szukać innych rozwiązań. Jest też opcja sprzedaży miejsca w 2 lidze i przeznaczenia zdobytych w ten sposób pieniędzy na pracę z młodzieżą. To są jednak alternatywne rozwiązania. Chcemy grać w 2 lidze. Obawiam się, że jeśli teraz zrezygnujemy to rozgrywki na tym szczeblu nie wrócą do Wschowy przez następne dziesięciolecia.
- Wszyscy zawodnicy chcą grać dalej w WSTK.
- Tak. Wszyscy wstępnie zadeklarowali chęć dalszej gry we Wschowie i Sławie. Dalej chce z nami pracować także Jędrzej Jankowiak. W miejsce braci Rzeszowskich musimy znaleźć dwóch wyższych zawodników pod kosz.
- Jak w każdym wywiadzie na koniec powracam do kwestii sławskiego udziału w klubie. Pan mówi, że samorząd daje za mało. Ale klub niewiele robi dla promocji koszykówki w Sławie.
- Pewnie ma Pan dużo racji. Ale łatwiej byłoby coś zrobić, gdyby samorząd dał nam pieniądze na trenera, który prowadziłby zajęcia z dziećmi w Sławie. My mamy kilku trenerów, ale burmistrz wolałby żeby to był ktoś miejscowy. Zrobiliśmy rozeznanie i wiemy, że nie ma tam specjalistów od koszykówki. Po za tym nie możemy rozgrywać tam żadnych meczy, bo sala nie spełnia wymogów PZKosz. Potrzebny jest zegar na tablicy wyników. W nowym zarządzie jest 4 działaczy ze Sławy z grającym do niedawna w naszym zespole Marcinem Sachą na czele. Ich ogromną rolą jest teraz zaszczepienie koszykówki nad Jeziorem Sławskim. Bardzo chciałbym żeby klub był wschowsko-sławski nie tylko z nazwy.