Przypomnijmy w wyniki naturalnych procesów w Jeziorze Sławskim doszło do uwolnienia dużej ilości siarkowodoru, który w części jeziora związał tlen i spowodował śnięcie ryb. Woda miała również nieprzyjemny zapach i dziwną barwę, zadecydowano więc zamknąć kąpielisko SCKiW, a także powiadomiono służby sanitarne oraz ochrony środowiska. W tym samym dniu na profilu facebookowym Gmina Sława sugerowano, że doszło do katastrofy ekologicznej, a do jeziora wprowadzono duże ilości nieczystości. Temat został podchwycony przez inne media lokalne i ogólnopolskie. Jak okazało się po przeprowadzonych badaniach zjawisko miało charakter naturalny i szybko ustąpiło, jednak o Sławie znów stało się głośno jako o miejscu, gdzie zanieczyszczona jest woda w jeziorze. Do tej sytuacji odniósł się burmistrz Sławy, Cezary Sadrakuła.
- W 2003 roku Gazeta Lubuska na swojej pierwszej stronie napisała piękny artykuł o tytule „Jezioro Sławskie umiera”. Pozwoliłem sobie przynieść pamiątkowe rzeczy, które trzymam jako relikwie przypominające, że o jezioro trzeba było walczyć wiele lat – mówił burmistrz przypominając tytuły jakie na temat Jeziora Sławskiego pojawiały się w kolejnych latach. – Proszę państwa walka o to jezioro trwała naprawdę długo i mogę powiedzieć, że była bardzo krwawa. Kosztowała nas wiele nerwów, stresu i zdrowia. W związku z tym musze powiedzieć, że słowa „katastrofa na Jeziorze Sławskim”, które ukazały się 8 sierpnia to jest dla mnie tragedia. My nie potrafimy uszanować swojej walki i swojego dorobku.
Burmistrz podkreślał, że nie spodziewał się takiego podejścia szczególnie po mieszkańcach gminy, którym polecał więcej powściągliwości, rozmów i analizy. Zdaniem Cezarego Sadrakuły tego typu informacje to strzał w swoje własne kolano.
- Strzelić sobie w kolano można łatwo. Będzie to szybkie i bolesne. Ale bolesne dla wszystkich, nie dla jednej osoby. Jest mi przykro. Szkoda, że nie potrafimy uszanować tego, o co walczyliśmy przez tyle lat. Te wartości zostały zbezczeszczone jednym tytułem – dodał burmistrz.
(red.)