Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Mija właśnie rok od zmian w składzie osobowym rady miejskiej i zaprzysiężenia pani burmistrz Danuty Patalas. Wszyscy wiemy, że pani burmistrz w nagrodę za udaną kampanię wyborczą powołała na swojego zastępcę prezesa zarządu Stowarzyszenia Odnowy Samorządu pana Miłosza Czopka. Wspólnie zaczęli odnawiać „zrujnowany” samorząd i przywracać blask naszemu miastu.
Na początek, w trosce o rozwój miasta i gminy, mając na uwadze dobro mieszkańców, ich świetlaną, radosną i dostatnią przyszłość, nazywając to reorganizacją i szukaniem oszczędności w budżecie, dokonali zmian osobowych na różnych stanowiskach w ratuszu, CKiR, Spółce Komunalnej oraz – wspólnie z częścią rady miejskiej - zlikwidowali Gimnazjum nr 1. Zmiana władzy, a w związku z tym wymiana jednych pracowników na innych, swoich, wiernych i oddanych ludzi to zjawisko powszechne. Jednak zmiany różnią się stylem i metodami. Ciągnące się miesiącami i ostatecznie przegrane procesy sądowe dają podstawę do stwierdzenia, że styl i metody jakimi pozbywano się pracowników daleko odbiegały od przestrzegania norm a nawet prawa. Pomijając CKiR, to widocznych i wymiernych korzyści tych zmian jeszcze nie widać. Trudno też powiedzieć jakie w ostatecznym rozliczeniu będą straty finansowe, spowodowane kosztami procesów sądowych i wypłacanych odszkodowań z kasy miejskiej byłym pracownikom. Radna opozycji Jolanta Pawłowska pytała o tę sprawę na ostatniej sesji, ale nie otrzymała odpowiedzi. Może koszty są niewielkie, bo pan Miłosz Czopek w gazetce SOS „Nasze wschowskie sprawy” (nr 5, s. 5) bagatelizuje kwestię odszkodowań pisząc, że: „gdybym był koniem, to bym nieźle się uśmiał”.
Czy nastąpiły jakieś inne zmiany, ważne dla miasta i mieszkańców? Moim zdaniem nic takiego się nie wydarzyło. Dla jasności mam na myśli zmiany a nie kontynuację tego, co było, bo niezależnie kto zasiada we władzach, to miasto żyje, ratusz stoi, ludzie sobie radzą, jedni lepiej drudzy gorzej, jedni pracują, inni szukają zajęcia, odbywają się imprezy kulturalne, uroczystości patriotyczne, działają stowarzyszenia i kluby, szkoły i przedszkola. Obserwując działania pani burmistrz i wiceburmistrza - prezesa zarządu SOS, dochodzę do wniosku, że nie zauważyli, że minął rok od wyborów i do tej pory nie wyzbyli się przyzwyczajeń, metod i sposobów jakimi doszli do władzy. Trudno zauważyć dobre działania władz, bo na plan pierwszy wysuwa się ich ciągła gotowość do ataku, do walki z wszystkimi, którzy nie podzielają entuzjazmu dla ich stylu rządzenia, którzy ośmielają się na jakąkolwiek ocenę lub krytykę tych działań. Najgroźniejszy wróg, poprzedni burmistrz już odszedł, a mimo to wciąż jest obecny na ustach SOS i poddawany krytyce. Pani Danuta Patalas i pan Miłosz Czopek nie mogą wybaczyć poprzednikowi, że zostawił im w spadku dług, Wschowę na czele rankingów zadłużonych miast i teraz z takim trudem muszą udowodniać, że są dobrymi gospodarzami miasta, najlepszymi inwestorami i odnowicielami samorządu.
W ostatnim numerze gazetki „Nasze wschowskie sprawy”, na pierwszej stronie jakiś anonim–krasomówca z SOS przypomina czytelnikom grzechy główne poprzedniej ekipy: ,,przepotężne zadłużenie”, ,,koszmarnie niski poziom pozyskania środków zewnętrznych”, ,,rozbuchany kadrowo urząd” itd. itp. Mało tego, obiecuje, że: ,,Powtarzamy to po raz kolejny i powtarzać będziemy do znudzenia”. Wątpię, że od tych powtórek będziemy bardziej świadomi i w końcu uwierzymy, że SOS odnawia nam samorząd, wątpię też, że przybędzie obiecanych fabryk i miejsc pracy. Wrogami dla władzy są również wyrzuceni pracownicy, bo nie dość, że nie chcą zrozumieć, że przez ich dalsze tkwienie na stanowiskach prawdopodobnie upadłoby miasto, to jeszcze się odwołują, zawracają głowę, zabierają cenny czas i pieniądze z odszkodowań, które mogłyby być przeznaczone dla dobra ogółu miasta i gminy.
Okazuje się, że władze mają jeszcze innych wrogów, którzy nie chcą zauważyć ich ciężkiej pracy. Są to przede wszystkim radni z opozycji i media lokalne, a dokładnie portal zw.pl. Radni opozycji tylko przeszkadzają, nic nie robią a jedynie wypytują, zgłaszają interpelacje, na które trzeba odpowiedzieć. Opozycja tak się rozbestwiła, że zgłasza interpelacje nie takie jakich oczekuje pani burmistrz. Podobno w osłupienie, zdziwienie i śmiech wprawiła działaczy SOS, radnych tego ugrupowania, interpelacja przewodniczącej rady pani Hanny Knaflewskiej –Walkowiak dotycząca bezpłatnej gazetki propagandowej zwanej przez władze biuletynem informacyjnym, wydawanym przez CKiR. Obserwowałam przebieg tej właśnie sesji i nie zauważyłam na twarzach radnych innych emocji niż konsternacja. Fakt, niektórzy sprawiali wrażenie, że nie rozumieją o czym mówi pani przewodnicząca. Okazuje się, że ja widziałam i słyszałam coś innego niż anonimowy sprawozdawca, który w gazetce SOS relacjonuje: ,,Przecieraliśmy oczy ze zdumienia [ale] szok szybko minął. Równie szybko ogarnął nas pusty śmiech”. Do końca nie jestem przekonana czy autor świadomie użył związku frazeologicznego ,,pusty śmiech”, czy tylko zastosował dla ubarwienia swojej wypowiedzi. Nie wiem czy rozumie, że oznacza to śmiech złośliwy, ironiczny. Jeżeli nieświadomie, świadczy to o jego braku wiedzy i radzę wziąć korepetycje z języka polskiego, a jeżeli wiedział co pisze, to tym gorzej, bo daje to świadectwo o jego złych cechach charakteru i złym wychowaniu.
Dodać muszę, że jak na ironię, ktoś kto sam nie potrafi pisać nie powstrzymał się odesłać przewodniczącej rady (z wykształcenia polonistki) do Wikipedii, bo jego zdaniem nie ma dostatecznej wiedzy i nie wie co to jest felieton. Radnego sprawozdawcę tak interpelacja przewodniczącej rady poruszyła, że wprawiła go w stan nieważkości: „Także zakręcić się można było całkiem nieźle”(pisownia oryginalna). Czytając takie bzdury, mam poważne obawy, że to zakręcenie trwa do dziś i radnemu nadal będą mieszały się fakty z jego wytworami wyobraźni w następnych sprawozdaniach z posiedzeń sesji. W podobnym stylu oceniono interpelacje innych radnych z opozycji.
Trochę dalej posunął się zatroskany (również anonimowy) obserwator samorządowej rzeczywistości, który niczym znawca mediów i psychoanalityk na podstawie tekstów zamieszczanych na zw.pl odkrył w nas, piszących niebezpiecznych lewackich wrogów. Na tyle niebezpiecznych, że boi się o wydawcę o prawicowych poglądach, ponieważ ten może się zarazić lewactwem albo, co gorsza, czytelnicy uwierzą w to co piszemy: ,,Może komuś się spodobał ich (znaczy się mój i innych piszących) radykalizm, bezkrytyczny wobec samych siebie i zdolności do tworzenia tak charakterystycznych dla lewaków niedomówień, półprawd, kłamstewek..” Taka teraz zapanowała moda, że jak nie wiadomo jaką komu dopiąć łatkę, brakuje argumentów, to najlepiej nazwać przeciwnika lewakiem. Sprawozdawca amator stanął na wysokości zadania, błysnął intelektem i stał się modny. Dodać należy, że równocześnie z tekstami napastliwymi i ukazującymi nikczemność(!) (w tym „kłamstwa” redaktora zw. pl) wszystkich lewaków piszących do zw.pl, dawnego burmistrza i obecnej opozycji, nie zapomniano wystawić sobie nawzajem wzorowych opinii, laurek, podziękowań za dotychczasowe wybitne dokonania.
Być może wcale nie wzięłabym do ręki gazetki SOS, ale w myśl zasady - język wroga trzeba znać - zadałam sobie trudu i przeczytałam. Nie żałuję, bo czytając coś takiego utwierdziłam się, że SOS nadal prowadzi kampanię wyborczą, walkę słowną, krytykując, ośmieszając, lekceważąc albo strasząc mieszkańców innym, groźnym wrogiem. Jednocześnie władza bardzo źle znosi krytykę (tę prawdziwą i wymyśloną przez siebie) pod własnym adresem. Z tego powodu pani burmistrz, która na sesji rady miejskiej, zanim rozpoczęła odczytywanie sprawozdania ze swojej działalności, wygłosiła tonem niecierpiącym sprzeciwu, mniej więcej taką dramatyczną prośbę - ,,żeby jej nie krytykować a uszanować jej pracę, to co robi, bo ciężko pracuje, chociaż tego nie widać”. Prośba, w tonie brzmiąca jak groźba, skierowana była do radnych opozycji i osób piszących na portalu zw.pl, czyli również do mnie. Wiem, że pani burmistrz bardzo chciała być osobą publiczną, podejmować ważne decyzje, więc chyba wiedziała, że ta funkcja podlega ocenie społecznej, w tym krytyce, i musi sobie z tym poradzić. Minął rok i najwyższy czas na prawdziwe działania a nie stwarzanie pozorów, wyszukiwanie coraz to nowych wrogów, wymyślanie różnych powodów, przeszkód i trudności, które jakoby uniemożliwiają realizacje wyborczych obietnic.
Jak widać z powyższego tekstu nie jestem pokorna a tym bardziej bojaźliwa i w odróżnieniu od działaczy i radnych SOS umieszczających swoje teksty w dwóch gazetkach ,,Nasze wschowskie sprawy” i ,,wschowa.pl”, ja mam odwagę podpisać się imieniem i nazwiskiem pod własnym tekstem. Odwagi albo wyzbycia się wstydu za własne słowo pisane oraz umiejętności w przedstawianiu rzeczywistości życzę wszystkim anonimowym autorom tekstów zamieszczanych w wyżej wymienionych gazetkach.
Janina Grzyb
Komentarze 11