Potrzeb jest dużo
Poniedziałek, 04 listopada 2013 o 16:34, autor: rk 3
Stowarzyszenie Na Rzecz Osób Niepełnosprawnych ,,Nasz Ośrodek" powstało w 2006 roku z inicjatywy pracowników Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Prezesem stowarzyszenia jest Mirosława Budzińska (na zdj. od prawej), obecnie emerytowana nauczycielka. Funkcję wiceprezesa od trzech lat sprawuje Renata Rokicka (na zdj. od lewej)
Celem stowarzyszenia było wspieranie i pozyskiwanie środków finansowych na działalność placówki szkolnej. Dlatego w jego skład weszli w przeważającej części emerytowani nauczyciele i pracownicy ośrodka. Pomimo tego, że początki działalności były trudne, dzisiaj stowarzyszenie może poszczycić się sprawnie działającą kadrą, zaangażowaniem oraz zrealizowanymi imprezami, spotkaniami i zajęciami, finansowanym ze środków pozyskanych przez stowarzyszenie.
- Zawsze w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym - mówi Mirosława Budzińska prezes Stowarzyszenia Na Rzecz Osób Niepełnosprawnych ,,Nasz Ośrodek" - począwszy od sprzątaczki po dyrektora wszyscy angażowali się w życie szkoły i pracę z dzieckiem. Nie było tak, że nauczyciel jest kimś, a reszta pracowników, panie sprzątaczki czy osoby, które były odpowiedzialne za kuchnię są mniej ważne. Nie. W SOSW tak to nie działa. Dzieci, które tutaj się uczą często potrzebują szczególnej uwagi. Idziemy korytarzem i chociaż dziecko nas nie zna, podbiega do nas, przytula się i nikt z nas czy to jest nauczyciel, czy woźny, czy panie sprzątaczki nikt go nie odepchnie, przeciwnie, poświęci mu czas.
Stąd kiedy powstawał w 2005 roku Komitet Organizacyjny Stowarzyszenia, na którego czele stanął Jan Kiciński były dyrektor SOSW, w skład przyszłego stowarzyszenia weszli nie tylko nauczyciele. Zadanie jakie sobie stowarzyszenie postawiło polegało przede wszystkim na materialnym wspieraniu działań kadry pedagogicznej SOSW.
- Uznaliśmy - mówi Mirosława Budzińska - że potrzeb materialnych jest dużo, a nie wszystkie jesteśmy w stanie realizować w ramach tego czym dysponuje ośrodek.
W 2012 roku członkami stowarzyszenia zostały również osoby z Warsztatu Terapii Zajęciowej. Jest to placówka, która działa od 1997 roku, prowadzona była wcześniej przez Spółkę ,,Jedność". Jej zadaniem jest prowadzenie zajęć terapeutycznych dla niepełnosprawnych, dorosłych osób.
- Kiedy było już wiadomo, że Spółka ,,Jedność" nie będzie dalej prowadzić Warsztatu, starosta szukał instytucji, która mogłaby zająć się tą działalnością. Podjęliśmy się tego i nie żałujemy. Myślę, że tak osoby, które uczestniczą w zajęciach, jak i terapeuci są zadowoleni z tego. Jesteśmy osobami, które jeżeli już się czegoś podejmą, to nie zostawiają spraw własnemu biegowi. Tak jesteśmy nauczone, że kawałek swojego życia trzeba poświęcić temu, do czego się zobowiązałyśmy.
Warsztat Terapii Zajęciowej prowadzony jest we Wschowie od 18 lat. Założycielką i inicjatorką była pani Maria Makowiecka. Początkowo obejmował 15 osób, ale od kilku lat, od czasu kiedy pracownicy złożyli wniosek do PFRON, pozwolono im prowadzić zajęcia dla 25 osób i tak jest do dzisiaj. Zajęcia prowadzone są w pięciu pracowniach: florystycznej, krawieckiej, gospodarstwa domowego, plastycznej i rękodzieła artystycznego. Spotkania odbywają się codziennie od godziny 7.30 do 14.30.
- Naprawdę warto zobaczyć w jaki sposób osoby, które biorą w nich udział, realizują się - na przykład artystycznie. Są bardzo utalentowani i myślę, że ktoś z zewnątrz, kto zobaczyłby ich prace, nigdy by nie pomyślał, że tworzą je osoby niepełnosprawne. Warsztat daje wszystkim uczestnikom poczucie bezpieczeństwa. Tutaj nauczą się na przykład jak bezpiecznie zachowywać się w kuchni. Bo wiadomo, coś jest gorące, coś jest pod napięciem. Poza tym dla rodziców uczestników też jest to bardzo pomocne. Kiedy ich dzieci przebywają na zajęciach, mogą pozałatwiać swoje sprawy, posprzątać w domu, odetchnąć lub spotkać się z przyjaciółmi. Osoby, które mają zdrowe dzieci, często nie zdają sobie sprawy, ile pracy i wysiłku wkładają rodzice w wychowanie swoich dzieci
Od początku działalności stowarzyszenia funkcję prezesa sprawuje Mirosława Budzińska.
- Najpierw wiceprezesem był pan Jan Kiciński. Po czterech latach zrezygnował z tej funkcji z powodów zdrowotnych. W wyborach uzupełniających wybrano panią Renatę Rokicką. I muszę powiedzieć - mówi Mirosława Budzińska - że dzisiaj zastanawiam się, jak mogłam wcześniej funkcjonować bez jej pomocy. Jest to osoba, która na wszystko ma czas, do każdej pracy podchodzi z uśmiechem. Ja jestem na emeryturze i mam trochę więcej czasu. Za to pani Renata pracuje w SOSW, czasami do 16 lub 17. Potem przychodzi do mnie i zdarzało się, że musieliśmy przygotowując odpowiednie dokumenty, spędzić czas nawet do 4 rano.
Pani Renata członkiem stowarzyszenia jest od 2010 roku.
- Wstąpiłam do stowarzyszenia przy okazji szkoleń, w których brałam udział. Zaraz potem - mówi Renata Rokicka - zaproponowano mi funkcję wiceprezesa. Przyjęłam ją i do dzisiaj współpracujemy z panią Mirką.
Stowarzyszenie powstało przede wszystkim po to, żeby pozyskiwać środki zewnętrzne. Początki były trudne.
- Nie mieliśmy odpowiedniego doświadczenia. Wszystkiego musieliśmy uczyć się od początku. Pamiętam, że pierwszy wniosek złożyliśmy do komisji alkoholowej pana Krzysztofa Rękosia.
Wniosek dotyczył ferii świątecznych.
- Dużo naszych dzieci pochodzi z rodzin ubogich - mówi prezes Budzińska - i wiele osób przychodziło do szkoły w okresie zimowym bez czapek, szalików, rękawiczek, czasami nawet w tenisówkach. Postanowiliśmy wyposażyć je właśnie w te niezbędne rzeczy, ale środki, które pozyskaliśmy nie były wystarczające. W związku z tym wykorzystaliśmy je na dożywianie dzieci, które uczestniczyły w zajęciach podczas ferii.
Pomimo tego, że początki były trudne, stowarzyszenie nie poddawało się.
- W tym początkowym okresie okazało się, że nie bardzo mamy skąd uzyskać pomoc. Przyznam, że byłam trochę tym załamana. Mieliśmy duże ambicje, a okazało się, że pozyskiwanie środków nie jest wcale takim łatwym zadaniem. Byłam nauczycielem - mówi Mirosława Budzińska - a tutaj okazało się, że muszę znać się na księgowości, na bilansach, muszę mieć wiedzę, że na koncie bankowym stowarzyszenia nie mogą być naliczane zyski od środków, które mamy. Pamiętam, jak się okazało, że na koncie pojawił się zysk w wysokości 6 groszy. Nie prowadziliśmy przecież działalności gospodarczej i z tym 6-cio groszowym dorobkiem mieliśmy poważne problemy. Trzeba było chodzić do urzędu skarbowego, tłumaczyć się z tego i odkręcać wszystko.
Z perspektywy czasu te pierwsze problemy budzą dzisiaj u członków stowarzyszenia uśmiech. Już w 2007 roku stowarzyszenie zdobyło 29 tysięcy złotych z Fundacji PZU. Na ostatnie zadanie pt. „Spokojnie to tylko autyzm”, stowarzyszenie pozyskało ponad 40 tysięcy złotych dofinansowania.
- Działamy w ten sposób, że przychodzą nauczyciele i mówią, że chcieliby zrealizować taki lub inny projekt. Sprawdzamy, gdzie można pozyskać środki, kto ogłasza konkursy, ile można pozyskać środków. Jeżeli nauczyciel się decyduje, to on sam pisze projekt, my go sprawdzamy, zarząd zatwierdza i wysyłamy do odpowiedniej instytucji. Warto dodać, że stowarzyszenie musi dysponować własnym wkładem.
Nie zawsze stowarzyszenie posiada własne środki. Wtedy, pisząc projekt na przykład na 50 tysięcy złotych, szuka wsparcia w konkursach ogłaszanych przez powiat wschowski czy przez wschowską gminę.
- Mówimy wtedy, że staramy się o określoną kwotę i potrzebujemy wsparcia. Oczywiście nikt nam nie mówi od razu - tak, oczywiście, że otrzymacie potrzebną wam kwotę, bo wiadomo, że trzeba napisać odpowiedni wniosek, a potem komisja musi go zatwierdzić. Ale tak trzeba działać - szukamy środków gdzie tylko jest to możliwe, bo dzięki temu, realizowane są naprawdę ważne projekty, które kierowane są z jednej strony do dzieci SOSW, ale też i do mieszkańców, jak np. ostatni piknik rodzinny, który miał miejsce na Placu Kosynierów.
Największe środki stowarzyszenie pozyskuje z fundacji PZU i Europejskiego Funduszu Społecznego.
- Tutaj zdarza nam się pozyskać kwoty nawet do 50 tysięcy złotych. Nie staraliśmy się do tej pory o większe środki, chociaż mogę zdradzić, że złożyliśmy wniosek do Funduszy Norweskich na kwotę 250 tysięcy złotych. Czekamy na rozpatrzenie wniosku. To ma być projekt, który będzie polegał na wspieraniu pedagogów i nauczycieli. Miałby powstać punkt konsultacyjny na terenie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Do tego chcielibyśmy prowadzić tutaj spotkania z lekarzem, neurologiem, terapeutami.
Stowarzyszenie z roku na rok zdobywa coraz więcej środków finansowych. Nie ma chyba w powiecie drugiej tak sprawnej organizacji w pozyskiwaniu środków zewnętrznych. Doceniają to osoby z zewnątrz, które wspomagają działania stowarzyszenia dodatkowym wsparciem finansowym.
- Ostatnio otrzymaliśmy od sympatyka stowarzyszenia 5 tysięcy złotych. Dzięki temu uczestnicy Warsztatu Terapii Zajęciowej pojechali na 5-dniową wycieczkę do Warszawy. Byli z tego powodu przeszczęśliwi. Mają tak dużo wspomnień, byli i w telewizji i w Centrum Nauki Kopernik. Muszę panu powiedzieć, że to dla nas ważne - mówią na koniec panie prezes stowarzyszenia - kiedy jesteśmy doceniani, ale największą satysfakcję daje nam szczęście osób, które biorą udział w zajęciach, spotkaniach i warsztatach. To, że udaje nam się pozyskać środki, sprawia, że wszyscy czujemy się sobie potrzebni. Dlatego chcielibyśmy podziękować wszystkim darczyńcom, którzy wspierają stowarzyszenie. Bez ich przychylności nasza działalność nie miałaby tak szerokiego zasięgu. Możemy wesprzeć potrzebujące osoby niepełnosprawne z naszego regionu.
(rak)