Pewnych granic się nie przekracza
Środa, 10 września 2014 o 16:50, autor: rk 1
Rafał Klan: Był pan w opozycji i zna się pan na tym fachu. W tekście ,,Grabieżcy", który odbił się szerokim echem wśród mieszkańców gminy, dowiadujemy się o tym, że dostał pan podwyżkę w 2013 roku, chociaż wiemy już, że nic takiego się nie wydarzyło i autorzy tego tekstu informację o pana rzekomej podwyżce wyssali z palca. Ale może pana zdaniem, zdaniem byłego opozycjonisty, tego rodzaju opozycyjna działalność jest dopuszczalna?
Stanisław Kowalczyk (II zastępca burmistrza Miasta i Gminy Wschowa): W opozycji byłem od 2002 roku. Prawie dziesięć lat, czyli do momentu, kiedy w maju 2012 roku objąłem funkcję drugiego zastępcy burmistrza. Muszę powiedzieć, że w opozycji czułem się dobrze. Działanie osób, które stoją po drugiej stronie barykady polegają na prostej czynności, czyli na krytykowaniu tego, co robi władza. W dużej mierze za taką postawę nie bierze się również odpowiedzialności. Rachunek jest prosty, żeby coś wprowadzić w życie, jakiś inny pomysł, trzeba mieć większość w radzie. Zawsze natomiast wychodziłem z założenia, że pewnych granic się nie przekracza.
Jakie to są granice?
Jedną z takich sfer, która moim zdaniem powinna być poza sporem politycznym, jest rodzina. Tak ja, jak i moi koledzy z pracy mamy dzieci, które z kolei znajdują się w jakimś środowisku szkolnym, wśród znajomych i muszę powiedzieć, że to, co słyszą czasami od rówieśników nie jest im obojętne. Bez względu na to czy prowadzi się kampanię wyborczą, czy jest się w opozycji, powinno się uszanować ten azyl, którym jest rodzina.
To jedyna sfera, którą wyłączyłby pan poza nawias sporu politycznego?
Będąc w opozycji nigdy nie poruszaliśmy kwestii wynagrodzeń. Można było się z nimi zgadzać lub nie, ale nie stanowiło to dla nas oręża do walki politycznej. To zawsze jest miecz obosieczny. Osoby, które wyciągają tego rodzaju argumenty musiałyby w takim razie podać kwoty, które będą ich satysfakcjonować, kiedy obejmą władzę. Tego się nie robi dzisiaj. A przecież tak byłoby najlepiej. Można by ich wtedy ewentualnie rozliczyć.
Nigdy nie miał pan poczucia lub koledzy z pańskiego ugrupowania, że przekroczył pan granicę dobrego smaku w politycznym sporze?
Nie obrażaliśmy osób, z którymi byliśmy w sporze. Nie przypominam sobie, abyśmy kiedykolwiek po sesji rady miejskiej nie mogli sobie podać ręki. Nawet wtedy, kiedy obrady były trudne, a poziom adrenaliny wysoki. Przypomnę, że wywodzę się z grupy osób, która bezpośrednio przegrała z burmistrzem Grabką i jego drużyną w 2002 roku. Mogliśmy różnie zareagować w tamtym czasie, doprowadzić do takiego stanu wrogości, że nic już nie zasypałoby rowu między nami. Ale nigdy tego nie uczyniliśmy.
W roli wiceburmistrza zajmuje się pan lokalami i nieruchomościami oraz rolnictwem i ochroną środowiska. W przypadku tej pierwszej sfery, gmina jakiś czas temu ogłosiła możliwość odpracowania przez mieszkańców zaległości czynszowych. Nadal jest zainteresowanie tym tematem?
Jest kilka rozwiązań, żeby uregulować zaległości czynszowe. Przyglądaliśmy się doświadczeniom innych gmin w tym zakresie. I w którymś momencie postanowiliśmy wydać zarządzenie, które daje taką możliwość. Okazało się, że odpracowanie zaległości czynszowych spotkało się z dobrym przyjęciem. Dzisiaj korzysta z tego rozwiązania około 30 osób i nie jest to wcale mała liczba.
W jaki sposób mieszkańcy mogą odpracować zaległości?
Po pierwsze deklarują liczbę godzin, którą mogą przepracować w tygodniu. Większość mieszkańców pracuje w obszarze zieleni, która podlega dyrektorowi Centrum Kultury i Rekreacji we Wschowie panu Piotrowi Chałupce. Efekty są widoczne, bo nawet wydawałoby się zwykłe grabienie liści, koszenie trawy wymaga czasu i oczywiście osoby, która się tym zajmie.
Jaki jest łączny koszt w jednym miesiącu odzyskiwania przez gminę zaległości?
To jest około 13 do 15 tysięcy złotych i muszę przyznać, że nas to satysfakcjonuje. Ale muszę też dodać, że pomysł na odpracowanie jest moim zdaniem wyjściem na przeciw osobom, które często naprawdę nie mają innych możliwości, bo nie mają pracy, nie udało im się zdobyć choćby pracy w sezonie. Są w trudnej sytuacji materialnej i jakby spychani na margines. Człowiek czasami pod ciężarem problemów finansowych nie widzi żadnego wyjścia. Jeżeli rozwiązanie nie przyjdzie z zewnątrz, to trudno wyjść na prostą. Nikt nie chciałby zapewne słyszeć a to o komorniku, a to o rosnących zobowiązaniach, a to o jakichś sprawach sądowych. Stąd moim zdaniem decyzja o takim rozwiązaniu była trafiona.
Podlega panu również sprzedaż mienia gminnego? Co na tym polu udało się dokonać?
Już kwota ze sprzedaży mienia, jaka jest zawarta w budżecie mówi, że jest to ważny element polityki gminy. Konstruując budżet na ten rok mieliśmy na uwadze sprzedaż dwóch dużych nieruchomości, czyli obiekty po byłym kinie i mleczarni. W przypadku budynku po kinie i przylegającego do niego terenu, to rozmowy o sprzedaży były bardzo zaawansowane. Osoba, która planowała tam zainwestować myślała o stworzeniu miejsca, gdzie między innymi miał powstać oddział pediatryczny, którego brak we Wschowie jest bolączką. Niestety inwestor się rozmyślił. My natomiast robimy swoje, przygotowujemy do końca wszystkie dokumenty, aby wystawić budynek w przetargu.
A w przypadku mleczarni? Jest szansa na sprzedaż?
Przygotowujemy się do niej. Tym bardziej, że zakończyliśmy w tym zakresie pracę nad zmianą miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Mamy również stałą ofertę w zakresie działek budowlanych. Chcemy wyjść z ofertą trochę szerzej i zainteresować nimi między innymi tereny głogowskie. Wiemy, że osoby, które pracują w hucie czy kopalni są zainteresowani działkami budowlanymi poza terenem Głogowa. Ze Wschowy dojazd do tych miejsc pracy nie jest utrudniony, więc szansa jest, zobaczymy co z tego wyniknie.
Część mieszkańców Siedlnicy zwraca uwagę na problemy z rowem melioracyjnym, który daje im się we znaki szczególnie podczas obfitych opadów deszczu. Jest jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu?
Stan tego rowu rzeczywiście wymaga interwencji. Poza tym, że mają miejsca tam podtopienia, to jeszcze przepusty są niedrożne. Ostatnio rozmawiałem z jednym z rolników, który mówił, że po wylaniu wody na jego polu, cebula po tym wydarzeniu zaczęła chorować i niestety ta osoba przewiduje w związku z tym duże straty. Burmistrz zapoznał się już z kosztorysem remontu przepustów, podjęliśmy decyzję o przygotowaniu odpowiedniej dokumentacji, a inwestycja na pewno zostanie wpisana do Wieloletniej Prognozy Finansowej.