7 bramek zobaczyli kibice Dębu Przybyszów w sobotnim pojedynku z Czarnymi Rudno. Mimo, że zespoły są na przeciwnych biegunach w tabeli, goście wcale nie mieli zamiaru odpuszczać. Mecz ostatecznie zakończył się zwycięstwem Dębu 5:2, ale na pewno nie były to lekkie punkty.
Wykryto bloker reklam!
Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
- Wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe spotkani. Zespoły walczące o utrzymanie są na tym etapie sezonu zawsze trudnym przeciwnikiem. Założyliśmy więc, że chcemy szybko strzelić bramkę – mówi trener Dębu Marek Szafer. Faktycznie gospodarze od pierwszego gwizdka mocno przycisnęli rywali. Zakończyło się jednak na 3 dogodnych sytuacjach, po których piłka 2 razy odbiła się od słupka i raz przeleciała obok bramki. Większą skutecznością popisali się natomiast zawodnicy Czarnych Rudno. Pierwsza sytuacja pod bramką gospodarzy zakończyła się golem i to rywale cieszyli się z prowadzenia.
- W takich chwilach poznaje się charakter drużyny. Dziękuję chłopakom, że wierzyli i walczyli mimo, że mieliśmy słabszy dzień i nie wszystko nam wychodziło – relacjonuje szkoleniowiec Dębu. Po stracie bramki zrobiło się nerwowo i ciężko było na nowo poukładać grę. Rywal cofnął się i próbował wyprowadzać kontry. Na szczęście gola do szatni strzelił Przemek Jędrzejewski i po pierwszych 45 minutach było 1:1.
W drugiej części spotkanie gospodarze ponownie mocno przycisnęli rywala. Goście natomiast gotowi byli na wszystko by powstrzymać piłkarzy z Przybyszowa. Jedna z akcji skończyła się faulem w polu karnym i sędzia wskazał na jedenastkę. Karnego wykonywał Jędrzejewski i choć bramkarz rzucił się we właściwą stronę nie zdążył zatrzymać piłki, która znalazła się w siatce.
To nie podłamało drużyny z Rudna.Goście zdołali jeszcze doprowadzić do remisu. – Widzieliśmy, że nasi rywale dużo biegają i przesuwają się po boisku. My więcej graliśmy piłką, dlatego liczyliśmy, że Czarni opadną w końcu z sił. Tak też się stało – mówi Szafer. Bramka na 3:2 wpadła po kolejnym rzucie karnym. Egzekutorem był jeszcze raz Przemek Jędrzejewski.
Końcówka już bez dwóch zdań należała do gospodarzy. Wynik dwukrotnie poprawiał jeszcze Adrian Łabusiński i spotkanie zakończyła się zwycięstwem Dębu 5:2.
Przekonujące zwycięstwo odniósł główny rywal piłkarzy z Przybyszowa w walce o IV ligę Formacja Port Mostki 2000. Zespół ten pokonał w wyjazdowym pojedynku TS Przylep 7:0. Formacja nie traci więc dystansu do Dębu. Zespoły dzielą 2 punkty.
W tym roku jeszcze ani razu nie mogłem skorzystać z wszystkich zawodników, nie zagraliśmy jeszcze dwóch meczów tym samym składem. Rutkowski, Dworkiewicz, Przyjemski, Szajkiening i pauzujący za kartki Grześkowiak – wylicza trener Avii Bogusław Korczak - tych zawodników nie było z nami w sobotę w Zielonej Górze. Szczególnie odczuwalna musiała być nieobecność Krzysztofa Grześkowiaka. Zawodnik ten tworzy wraz z Sylwestrem Chromiakiem duet napastników, z którym nie dawali sobie rady obrońcy większości A-klasowych drużyn.
Mimo wszystko zagraliśmy bardzo dobry mecz. Byliśmy zdecydowanie dłużej przy piłce, nasza przewaga była widoczna szczególnie w drugiej połowie. 4 razy z 5 metrów nie trafił Chromiak. Sylwek dwukrotnie w swoim stylu wypracował sobie sytuacje mijając kilku obrońców. Niestety skuteczność tym razem kompletnie zawiodła i nie udało nam się pokonać bramkarza gospodarzy – relacjonuje trener.
Nie wykorzystane sytuacje się mszczą i niestety to zawodnicy Chynowianki cieszyli się ze zdobytej bramki. Wynik na 1:0 gospodarze ustalili w 87 minucie meczu. Na pocieszenie dla szkoleniowca zespołu z Siedlnicy pozostaje postawa dwóch wystawionych z rezerwy juniorów, którzy świetnie wkomponowali się w drużynę.
W jeszcze gorszej sytuacji kadrowej znalazła się Korona Wschowa. Dwóch zawodników do końca sezonu z gry wyeliminowały kontuzje. W sobotę sprawy osobiste wykluczyły kolejnych graczy. W tej klasie rozgrywek takie rzeczy się zdarzają. Piłka nożna nie jest dla piłkarzy Korony wykonywanym zawodem trudno jest więc mieć o to do nich pretensje. Za kartki pauzował grający trener wschowian Tomasz Romanowicz.
Mimo to mieliśmy w pierwszej połowie sporą przewagę – relacjonuje szkoleniowiec – Na boisku grały głębokie rezerwy. Wystawiłem zawodników, którzy nie trenują regularnie z drużyną. Przez pierwsze 45 minut chłopacy dawali jednak radę.Szczególnie trudno było załatać dziury w obronie. W drugiej odsłonie meczu stało się to czego się najbardziej obawiałem, traciliśmy bramki po błędach formacji defensywnej.
Pierwszy gol dla Piasta Parkovii padł w 65 minucie. Błąd popełnił bramkarz, który nie złapał piłki, poprawił obrońca Korony wybijając ją prosto pod nogi napastnika gości. W podobnych okolicznościach, tym razem bez udziału golkipera, wpadła druga bramka dla zespołu z Trzebiechowa. Mecz zakończył się zwycięstwem Piasta Parkovii w stosunku 2:0.
- Bez wątpienia było to nasze najsłabsze spotkanie w tym sezonie. W kolejnych meczach nie powinniśmy już grać tak zdziesiątkowanym składem. O sobotnim pojedynku musimy jak najszybciej zapomnieć – podsumowuje Romanowicz.
Z potknięć naszych zespołów skorzystali rywale, którzy zepchnęli nasze zespoły na niższe pozycje w tabeli. Avia znajduje się na czwartym, a Korona na szóstym miejscu w A klasie.
Dąb Przybyszów - Czarni Rudno 5:2
Łużyczanka Lipinki Łużyckie - Orzeł Szlichtyngowa 3:0
Chynowianka Zielona Góra - Avia Siedlnica 1:0
Korona Wschowa - Piast Parkovia Trzebiechów 0:2
Odra Nietków - Sparta Sława 9:0
Pogoń Wschowa - Ikar Krzepielów 3:1
[gallery link="file"]
Komentarze 3