Artykuł Przemysława Kuchcickiego i Dawida Techmana opublikowano w gazecie ,,Nasze Wschowskie Sprawy". Pomimo krzyczącego tytułu, treść tej publikacji po raz kolejny dowodzi, że panowie bardzo by chcieli, żeby to, o czym piszą okazało się w końcu prawdą. Problem tego tekstu jest niestety taki, że mało co z niego wynika. Nie ma nigdzie, w żadnej linijce dowodu na ,,rewelacje" Kuchcickiego i Techmana, jakoby obecna przewodnicząca współpracowała niegdyś ze Służbami Bezpieczeństwa. Owszem, cytowane są fragmenty pism, z których nie sposób wyrokować to, co sugerują Kuchcicki i Techman. W końcu panowie Kuchcicki i Techman nie potrafią nawet poprawnie podać nazwiska oficera prowadzącego.
Niemal pół tego tekstu zawiera ocenę pani przewodniczącej, jakby panowie mieli co najmniej w rękach wyrok sądu w tej sprawie. Prawdę mówiąc, póki co, publikacja w ,,Naszych Wschowskich Sprawach" wygląda na zabawę chłopców, którzy chcieliby już dojrzeć, ale wciąż im czegoś brakuje, jak na przykład odwagi, żeby przed publikacją skonfrontować te ,,rewelacje" z przewodniczącą Rady Miejskiej we Wschowie. Panom wyraźnie zabrakło tutaj wyobraźni. Wydaje im się, że to, co napisali, jest wystarczające, żeby wydać wyrok w sprawie pani przewodniczącej Rady Miejskiej we Wschowie.
Hanna Knaflewska-Walkowiak poinformowała nas, że nie współpracowała ze Służbami Bezpieczeństwa, a sprawą naruszenia jej dóbr osobistych zajmie się już sąd.
Warto też dodać, że przewodnicząca złożyła w 2010 roku oświadczenie lustracyjne. Teoretycznie Instytut Pamięci Narodowej powinien dawno sprawdzić to oświadczenie. Do tej pory nikt nie kwestionował przeszłości pani przewodniczącej.
(rak)