Od dłuższego czasu dojrzewała we mnie myśl aby włączyć się czynniej niż tylko komentarzem w działania naszego samorządu. Dlaczego? Uwielbiam Wschowę i byłbym cholernie dumny będąc radnym. To tak egoistycznie. A z drugiej strony chciałbym aktywnie pytać, domagać się odpowiedzi i w jakiś sposób kształtować nasze otoczenie. Kiedy dotarła do mnie informacja o wyborach uzupełniających w okręgu nr 1, długo biłem się z myślami czy wystartować. Pojawiło się wiele pytań. Po pierwsze od kogo? Czopków, Grabków, Kowalczyków czy Owoców? Z aktualnie rządzącymi w naszym mieście trochę mi nie po drodze, nie mam przekonania do metod uprawiania propagandy i rozmowy z drugą stroną stosowanych przez wiceburmistrza i osoby z nim związane. Z drugiej strony opozycja, która w mojej opinii jest najdelikatniej mówiąc nijaka. Gryząca po kostkach, walcząca z urzędem, ale nie dość dociekliwa i stanowcza żeby wiceburmistrz nie mógł mówiąc kolokwialnie nakręcać im makaron na uszy. Każdy zresztą ma swoje cele, a poklepywanie po plecach odbywa się tylko do czasu, kiedy się to opłaca. Od kogo startować to był pierwszy problem, bo zmęczony jestem patrzeniem na aktualnie przebywających w samorządzie. Zresztą nie tylko ja czego przykładem może być chociażby radny Bogdan Jaworski, który na sesjach już się nawet nie pojawia. Stąd wymyśliłem sobie, że przecież można założyć własny komitet wyborczy. Potrzeba było tylko 5 osób, śmiesznie mało prawda? I tak powstał Komitet Wyborczy Wyborców Młodzi dla Wschowy. Bo taki sobie postawiłem cel, przyciągnąć uwagę młodszego pokolenia na sprawy naszego miasta. Kolejnym celem jest praktyka zero ściemy. I z tym przesłaniem wyruszyłem w teren zbierać podpisy poparcia pod swoją kandydaturą w okręgu nr 1.
Tutaj kolejne zderzenie. O dziwo nie chodzi o postawę ludzi, którzy naprawdę nawet jeżeli myśleli o mnie nie najlepiej, albo po prostu, że dziwak jestem, to raczej byli wobec mnie zaskakująco wręcz życzliwi. Jeżeli ktoś myśli, że ludzie z natury są negatywnie nastawieni, to albo próbuje im wciskać jakieś turbo urządzenie, którego nie potrzebują, albo nie umiemy się uśmiechać. Problem jaki pojawił się przede mną, to czas. Prosząc o poparcie nie umiałem powiedzieć „podpisz i spadam” więc wizyta w każdym mieszkaniu zajmowała sporo czasu. Czasu, którego przy normalnej pracy i rodzinie, w której żona i dwóch małych chłopaków czeka w domu ciężko wygospodarować. Fizycznie nie byłem w stanie dotrzeć do każdego, żeby powiedzieć co chcę sobą prezentować i że w ogóle są jakieś wybory. Tutaj poniosłem totalną klęskę, która oczywiście odbiła się w ostatecznym wyniku. Wyniku, który nie był najgorszy, ale na pewno nie przyniósł mi satysfakcji, bo przecież odniosłem porażkę.
Napisałem, że nie chciałbym ściemniać. Naprawdę trudno zdobyć szerokie poparcie mieszkańców mówiąc im tylko prawdę. Bo niestety prawda jest taka, że Wschowa nie dogoni w ciągu najbliższych kilku, kilkunastu lat Nowej Soli, która przecież jeszcze 20 lat temu z zazdrością mogła patrzeć na nasze miasto. Wschowa nie będzie miejscem, do którego zjadą się mityczni inwestorzy, którzy zbudują zakłady pracy zatrudniające kilkaset osób. Nie będzie tak, bo mamy za mało do zaoferowania wobec tego co mogą zaoferować inni. Często osoby związane z samorządem obiecują wiele, albo po prostu ściemniają, przeinaczając fakty. Obiecują rzeczy, na które nie mają wpływu, w dyskusjach zaprzeczają sami sobie, ale w sumie to nikt na to nie zwraca uwagi. Na koniec jest jeszcze grupa, która popiera tych, którzy mogą coś załatwić, czytaj pracę, zmieniając swoje poglądy jak chorągiewka. Nie chcę na to wyrażać zgody.
Jaką widzę więc Wschowę? Marzy mi się miasto zadbane, przyjemne do życia, w którym można spędzić leniwie wolne popołudnie. Moim zdaniem przyszłość naszego miasta to bycie sypialnią. I może brzmi to brutalnie, ale przecież piękna sypialnia też jest potrzebna. W dzisiejszych czasach dojazd do pracy 20, 30 a nawet 50 km to nie jest problem. Problemem naszego miasta jest to, że ludzie którzy wyjeżdżają do pracy i zarabiają tam pieniądze nie bardzo mają je na co u nas wydać. Jeżeli spodziewacie się państwo odpowiedzi dlaczego tak jest, to niestety sam jeszcze jej poszukuję. Patrzę na Wschowę i widzę coraz bardziej opustoszałe ulice Westerplatte i Niepodległości i Rynek. Zestawiam to z popularną tezą: nowe markety powodują likwidację małych sklepików. Szukam więc w głowie sklepów spożywczych z tych ulic, które zlikwidowano przez powstanie marketów. Albo się głęboko mylę, albo to nie sklepy mięsne czy piekarnie są likwidowane?
Po co o tym wszystkim piszę? Bo nadal chciałbym próbować zmienić nasze postrzeganie samorządu. Żeby wybierani radni mogli coś do tego gremium jakim jest Rada Miejska wnieść. I zastanawiam się, czy ktoś jeszcze postrzega rzeczywistość naszego miasta tak jak ja. Czy ludzi to w ogóle interesuje i czy zebrałaby się grupa, która chciałaby to zmienić? Powiem szczerze, nadal chciałbym zostać radnym, ale aktualnie nie widzę środowiska, do którego mógłbym się przyłączyć. Czy wśród państwa ktoś myśli tak, jak ja? Czekam na komentarze, te pod tekstem anonimowe, ale i na ten nie anonimowy kontakt.
Aleksander Ziemek
ziemek.aleksander@gmail.com
P.S. Zazwyczaj nie odnoszę się do komentarzy, ale ostatnio pojawiły się głosy o moim zadufaniu i braku dobrego wychowania. Przepraszam jeżeli komuś nie odpowiedziałem dzień dobry, zazwyczaj staram się to robić, ale jak każdy czasem myślami jestem w innej czasoprzestrzenni. Obiecuję gorącą poprawę.