W sobotni wieczór w sali widowiskowej Centrum Kultury i Rekreacji we Wschowie odbył się koncert polskiej orkiestry kameralnej Arte dei Suonatori w ramach XXII edycji Królewskiego Festiwalu Muzyki. Wcześniej wyświetlony został film "Amadeusz" w reżyserii Miloša Formana z 1984 roku. Oba wydarzenia poprowadziła Alina Mądry.
Artur Obuchowicz, dyrektor Centrum Kultury i Rekreacji we Wschowie, witając przbyłych, podkreślił wyjątkowość wydarzenia.
– Dzisiaj nieczęsto mamy możliwość posłuchania muzyki tak wysokich lotów i spotkać się z tak wysoką kulturą – powiedział dyrektor CKiR, zapraszając profesor Alinę Mądry na scenę.
Profesor Mądry wprowadziła słuchaczy w kontekst muzyczny XVIII wieku. Tłumaczyła, że był to czas, gdy język muzyczny stał się uniwersalnym językiem Europy.
Arte dei Suonatori założyli w 1993 roku skrzypkowie Ewa i Aureliusz Golińscy. Zespół specjalizuje się w wykonawstwie historycznym muzyki dawnej na autentycznych instrumentach z epoki. Orkiestra zdobyła międzynarodowe uznanie – jej nagrania otrzymały nagrody Gramophone Award, Diapason d'Or, Choc du Monde de la Musique i Prelude Classical Music Awards.
Golińscy to znajomi profesor Mądry jeszcze ze studiów w Poznaniu. To oni zapoczątkowali w Polsce walkę o to, aby skrzypkowie mogli grać nie tylko na skrzypcach klasycznych, ale także na barokowych. Orkiestra przez ponad 30 lat koncentruje się na zgłębianiu języka muzycznego kompozytorów minionych epok.
Obsada była niewielka – tak jak w XVIII wieku. Na scenie stanęli muzycy z pierwszymi i drugimi skrzypcami, altówką, klawesynem i violą da gamba. Taki skład nazywa się trio sonatowym i stanowił podstawę muzyki tamtej epoki.
– Włoscy mistrzowie tworzyli dla niemieckich książąt i królów. Niemieccy muzycy wędrowali na dwory polskie, włoskie, francuskie – opowiadała profesor Mądry. – Muzyka francuska rozbrzmiewała w Dreźnie. Muzyka niemiecka rozbrzmiewała w Wersalu.
Wszystko pięknie krążyło. Muzyka stawała się jednym z najważniejszych znaków cywilizacji oświecenia – czy to w katedrze, czy w operze, czy w komnacie dworskiej. W takim krajobrazie powstawały utwory wieczornego programu.
– To był wiek kompozytorów podróżujących między krajami, patronów wspierających sztukę, wspierających słuchaczy, którzy rozumieli dźwięk jako formę duchowej i społecznej jedności – mówiła profesor Mądry. – Myślę, że to w kontekście dzisiejszej Europy też jest bardzo ważne.
Program obejmował utwory z najważniejszych ośrodków muzycznych XVIII wieku. Zabrzmiały kompozycje Johanna Adolfa Hassego z Drezna, Johanna Gottlieba Grauna i Johanna Gottlieba Janitscha z Poczdamu i Berlina, a także Johanna Gottlieba Goldberga.
Hasse to pierwszorzędny kompozytor, urodzony w Hamburgu, kształcony we Włoszech. August II – ten sam, który bywał na ziemi wschowskiej – mianował go w 1731 roku królewsko-polskim i elektorskim kapelmistrzem. Hasse kierował jedną z najlepszych kapel w ówczesnej Europie, czyli orkiestrą drezdeńską.
W 1771 roku Hasse wyjechał do Wiednia. Tam usłyszał 14-letniego Mozarta.
– Miał powiedzieć z podziwem: „Ten młodzik przebije nas wszystkich". I tak się też stało – opowiadała Alina Mądry. – Te słowa brzmią bardzo wymownie szczególnie dla tych państwa, którzy uczestniczyli w projekcji filmu Amadeusz.
Wieczorem zabrzmiał fragment serenady Hasse'go „Mark Antonio i Kleopatra" oraz uwertura do opery „Kleofida". Co ciekawe, w polskich kapelach było wiele utworów tego kompozytora – tylko dziwnie zmienionych. Zamiast tekstów z arii operowych wkładano teksty liturgiczne i arie Hassego śpiewano w kościołach podczas liturgii.
Graun i Janitsch pracowali na dworze Fryderyka II, króla Prus. Król był utalentowanym artystą, choć Karl Philipp Emanuel Bach – syn Johanna Sebastiana Bacha, który także pracował na tym dworze – twierdził, że Fryderyk miał kompletny brak poczucia rytmu i nie znosił z nim grać. Kompozytorzy, którzy przypochlebiali się królowi, otrzymywali dodatkowe wynagrodzenia. Karl Philipp takowych nie otrzymywał.
Janitsch urodził się w Świdnicy. Po studiach prawniczych we Frankfurcie nad Odrą związał się z Fryderykiem II i od początku grał w jego orkiestrze jako kontrabasista. We Wschowie zabrzmiała jego symfonia – jedyny utwór wieczoru z nieco zwiększoną obsadą orkiestry.
Goldberg był jednym z ostatnich uczniów Johanna Sebastiana Bacha, a potem jego syna Wilhelma Friedemanna. Urodził się w Gdańsku. Grał na dworze Hermana von Keyserlinga, który ponoć zamówił u Johanna Sebastiana Bacha słynne Wariacje Goldbergowskie – cierpiał na podagrę, nie mógł spać, a młody Goldberg miał mu je grać jako kołysankę. To legenda niepotwierdzona niczym, ale jak mawiała profesor Mądry – legendy żyją swoim własnym życiem. Goldberg umarł bardzo szybko – w 1756 roku, gdy miał nieco ponad 30 lat. W roku, w którym rodził się Mozart.
Szczególnym akcentem programu były kompozycje Carolusa Göbela – jezuity związanego z kapelą w pobliskim Otyniu. To jedyny lokalny element całego wieczoru. Göbel napisał dwa utwory „Alma Redemptoris Mater" – w tonacji G-dur i A-dur. Kompozycje wzbogacił głos sopranowy, który dołączył do orkiestry.
Profesor Mądry podkreśliła, że Fryderyk II utrzymywał osobiste kontakty z jezuitami w Otyniu. Göbel przebywał tam w 1764 roku i najprawdopodobniej właśnie wtedy napisał te utwory. To arie wirtuozowskie pisane na wzór muzyki Hassego.
– W ocalałych rękopisach z Otynia, z kapeli jezuitów, mamy zarówno przerobione utwory Hassego, mamy utwory Grauna. Więc na tym Göbel się wzorował – tłumaczyła.
Dodała, że to bardzo wymagające utwory. W Rzeczpospolitej XVIII wieku kościół stawał się w pewien sposób sceną koncertową. Muzyka wirtuozowska wkraczała do świątyń, tam działały kapele, które wygrywały niestworzone rzeczy.
Profesor Mądry zakończyła wprowadzenie refleksją o wspólnej kulturze.
– Dzisiejszy koncert to coś więcej niż spotkanie z muzyką sprzed trzech stuleci. To opowieść o wspólnej kulturze, która łączyła królewskie pałace i klasztorne chóry, o Europie, która potrafiła słuchać siebie nawzajem – powiedziała.
Wśród dźwięków słychać było spontane ścieżki historii – od Augusta II przez Fryderyka II, od drezdeńskich oper po otyńską kaplicę. Choć muzyki Mozarta wieczorem nie usłyszano, jego echo – pełne wdzięku, ekspresji, blasku – zdawało się pobrzmiewać w utworach wykonanych przez Arte dei Suonatori.
– Niech ten wieczór będzie spotkaniem z muzyką, która nie zna granic, bo to jest jedyny język, który potrafi nas połączyć poza wszelkimi podziałami – podsumowała Alina Mądry.
Artur Obuchowicz zapowiedział rozwój festiwalu.
– Królewski Festiwal Muzyki we Wschowie to nazwa, która przez te wiele lat została i chcemy to podtrzymać – powiedział dyrektor CKiR. – W tym roku jeszcze skromnie, a w przyszłym roku mam nadzieję, że już bardziej regionalnie.
Komentarze 0