Moim domem jest Madagaskar
Czwartek, 24 marca 2016 o 10:14, autor: 0
W 2014 roku Siostry Salezjanki ze Wschowy zorganizowały koncert charytatywny „Pomoc dla misji-Madagaskar”, którego celem była zbiórka funduszy na rozbudowę szkoły prowadzonej przez Zgromadzenie Sióstr Salezjanek na Madagaskarze. Rozbudowa szkoły zakończyła się sukcesem, a do Wschowy przyjechała s. Krystyna Soszyńska, przełożona wspólnoty Sióstr Salezjanek w Mahajandze, która dziękowała Wschowianom za pomoc. Z siostrą rozmawiał Aleksander Ziemek.
Krystyna Soszyńska: Za mną już 28 lat na Madagaskarze, są to lata bardzo piękne, bogate w przeróżne doświadczenia i spotkania z ludźmi. W ogóle od samego początku najbardziej urzekali mnie i nadal urzekają mieszkańcy Madagaskaru, ich stosunek do życia, sposób w jaki przyjmują gości.
Aktualnie przebywam w Mahajandze, jest to miasto portowe na północnym-zachodzie Madagaskaru. Jest to bardzo duże miasto, pełne ludzi, turystów, dzięki czemu możliwa jest wymiana kulturowa. Ale pomimo takich możliwości wydaje mi się, że życie ludzi na Madagaskarze jest trudne.
Jest to kraj który odzyskał wolność w 1964r. i trudno jest zbudować nowe struktury polityczne i społeczne. Pomimo że kraj się rozwija zauważa się jednak że życie ludzi jest cięższe, także ze względu na występujące ubóstwo.
?
Nasza działalność rozpoczęła się od zorganizowania oratorium, prowadzenia różnego rodzaju placówek oświatowych. Prowadzimy aktualnie przedszkole, szkołę podstawową, gimnazjum i technikum, prócz tego organizujemy bardzo wiele kursów zawodowych takich jak krawiectwo, fryzjerstwo, hotelarstwo oraz kursy czytania i pisania dla analfabetów. Edukacją obejmujemy 1600 uczniów. Skupiamy się na wszystkich aspektach edukacji, które poprawią możliwości znalezienia miejsca pracy przez młodych ludzi i zapewnią im przez to łatwiejszy start życiowy.
Tak, ale nie tylko. Oprócz tego ważnym aspektem jest praca apostolska i wychowanie młodego człowieka na dobrego chrześcijanina i uczciwego obywatela. Nasze wysiłki kierujemy właśnie w tym kierunku, stąd ostatnie duże przedsięwzięcie, czyli rozbudowa szkoły w Mahajandze. Była ona konieczna dlatego, że liczba podań przewyższała możliwości naszej placówki, mogliśmy przyjąć tylko po dwie klasy w roczniku, teraz podwoiliśmy tą liczbę.
Tak. Środki jakie przekazali Wschowianie były istotnym, choć nie jedynym wkładem w rozbudowę szkoły. Musieliśmy prosić o pomoc wiele środowisk, ponieważ państwo nie wspiera szkół prywatnych. Dlatego wystosowałam apel do wspólnot wychowawczych sióstr salezjanek prosząc o wsparcie i tak wspólnymi siłami udało się nam zebrać odpowiednie kwoty.
Udało nam się już w październiku rozpocząć rok szkolny w nowej, większej szkole. Niech Pan sobie wyobrazi radość tej młodzieży, którzy widząc tą ładną szkołę od razu jakby zobaczyli lepsze perspektywy swojej przyszłości. Dlatego chciałabym gorąco podziękować za każdy grosz przekazany przez mieszkańców Wschowy a siostrom za zorganizowanie takiego koncertu i zbiórki.
Może nie tyle moja praca ile nastawienie ludzi. Na początku musieliśmy poświęcać wiele pracy i zaangażowania w zachęcenie dzieci i rodziców do przyjścia do naszych szkół, a teraz sami rodzice pytają o możliwość zapisu dzieci, ponieważ szkoły państwowe są przepełnione . Na szkoły prywatne nie wszystkich jednak stać. Zdarzały się sytuacje, że rodzice posyłali swoje dziecko do trzech pierwszych klas, a następnie przerywało ono naukę, aby "zrobić miejsce" kolejnemu, po to by wszyscy potrafili pisać i czytać.
Nie dość, że wspierają, to cześć kadry nauczycielskiej to osoby, które pobierały podstawową naukę w naszych szkołach. I co ważne często wspierają nas radą. Znając system edukacji w szkole przychodzą i mówią: "Siostro zróbmy może to w inny sposób, wydaje nam się że tak będzie lepiej". Doceniamy to bo oni znają lepiej miejscową ludność, a szkoła może się rozwijać.
Dużo. Mówi się, że aktualnie na wyspie przebywa ok. 100 zgromadzeń, zarówno męskich jak i żeńskich. Praca sióstr zakonnych skupia się na oświacie, służbie zdrowia i opiece społecznej i nieraz się zastanawiam jakby funkcjonowało państwo w momencie, w którym wycofałyby się wszystkie zgromadzenia.
Jeżeli chodzi o religię , jest to kraj jeszcze bardzo młody. Najstarsze diecezje katolickie liczą sto lat. To bardzo niewiele. Ale wszystko oczywiście zależy od miejscowości, duża różnica jest chociażby pomiędzy miastami a wsiami. Jest pewnie jeszcze wiele miejsc gdzie nawet nie słyszano o Bogu, gdzie nadal występuje religia tradycyjna. Ale w niej też występuję istota Boga, jak mówią miejscowi Andriamanitra-Bóg stworzyciel, opiekun. Oprócz chrześcijan są też środowiska muzułmańskie. Tak więc zróżnicowanie jest bardzo duże.
Szczególnie musiałabym wspomnieć o sposobie postępowania ze zmarłymi, nie pozostawia się ich w spokoju tak jak w innych krajach. Najrzadziej co siedem lat otwiera się grobowiec rodzinny zlokalizowany w miejscowości, z której wywodzi się rodzina, wyjmowane są zwłoki. Jest to wielkie święto rodziny, która cała zbiera się na tą uroczystość. Jest to bardzo szokujące gdy idąc ulicami można spotkać wesołych ludzi niosących zmarłych.
Są chwilę kiedy czuje się osamotniona, jestem jedyną siostrą z Polski. Znam język francuski i malgaski a jednak trudno jest wejśc w mentalność kultury tak różnej od naszej. Są momenty w których ludzie danego narodu rozumieją się na „ mrugnięcie oka”, co nie zawsze uchwyci obcokrajowiec. W chwilach trudnych idę do kaplicy i pytam : "Panie Jezu co mam robić?". Wiem, też że jest tylu ludzi życzliwych, wspierających nasze działanie i ta świadomość daje siły. Czasem ciężki moment pojawia się na koniec miesiąca, kiedy trzeba 90 osobom wypłacić pensję, a nie ma ani grosza dotacji od państwa. Ale jakoś dzięki Opatrzności Bożej, która posługuje się wieloma ludźmi dobrej woli udaje się pokonać te trudności. Muszę jednak zaznaczyć, że nie pojawiła się nigdy myśl, że nie dam rady, że chcę wracać. Mam świadomość że teraz tam jest mój dom i ludzie szczególnie dzieci dla których żyję.
***
Poniżej zamieszczamy zdjęcia ze spotkania siostry Krystyny z dziećmi z przedszkola. Zapraszamy do zapoznania się z galerią.
(olek/photo:mariusz)