Mistrz z Krzepielowa
Sobota, 21 listopada 2015 o 10:01, autor: 1
Lipiec 2014 roku, na stronie internetowej powiatu wschowskiego dowiemy się o spotkaniu organizacji pozarządowych, remontach, wsparciu przedsiębiorców. Na stronie Sławy informacja o koncercie w kościele pw. Św. Michała Archanioła. Lipiec 2015 roku. Starostwo powiatowe informuje o planowanym wyłączeniu prądu, spotkaniach uczniów z Niemiec i Polski, gmina Sława o imprezach jakie toczą się na plaży. Próżno szukać informacji o sukcesach mieszkańca Krzepielowa, mistrza Polski w skokach przez przeszkody, Jarosława Skrzyczyńskiego. Najlepszego polskiego zawodnika, który ma szanse wystąpić na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Ranerio.
Zawodnik i koń przejeżdżają wyznaczoną trasę, na której znajdują się przeszkody do pokonania. Liczy się czas i dokładność przejazdu. Wysokość przeszkód zależy od tego jakiej rangi są dane zawody. Jeżeli są to zawody regionalne to zabieramy młode konie, które dopiero zaczynają swoją przygodę ze skokami. I tak konie zaczynają skakać na przeszkodach metrowych, następnie co dziesięć centymetrów wysokości rosną, aż do 1,30 m. Na tej wysokości kończą się zawody regionalne. Wyższe wysokości przeszkód występują już na zawodach ogólnopolskich i międzynarodowych, na te ostatnie zabieramy starsze i najlepsze konie.
Dopiero kiedy koń ma 4 lata można w ogóle zacząć z nim ćwiczenia na przeszkodach i startować na zawodach. Najstarsze konie, które jeszcze startują w zawodach mają 16 lat, choć zdarzają się wyjątki, teraz nawet 19 letni koń wygrywa zawody. Optymalnym wiekiem konia do startów jest wiek pomiędzy 9 a 16 lat.
Trzeba pamiętać, że już do nas również wchodziła ta dyscyplina sportu. W tamtych czasach powstawały stadniny państwowe i też tam skakano. Trochę podpatrywałem ćwiczących i spodobało mi się to.
Pierwsze zawody w jakich wziąłem udział były za granicą, w Niemczech. Znajomy zabrał mnie tam na wakacje i tam pierwszy raz startowałem w zawodach. Oczywiście małej rangi, zawody regionalne, ale nawet całkiem dobrze mi poszło i załapałem przysłowiowego bakcyla.
Nasz trening skupia się na zajęciach z końmi. Typowy dzień pracy rozpoczyna się od tego, że koń wychodzi na karuzelę, gdzie chodzi godzinę. Później chodzi na bieżni, następni jeździmy z nim około 45 minut, do godziny. I tak codziennie z każdym koniem.
Nie, tutaj jest paru zawodników, którzy pracują u mnie, część trenuje.
Mógłbym założyć, ale to nie jest dla mnie żadna korzyść. Klub Agro-Handel jest przy okazji moim sponsorem, za to że reprezentuję jego barwy, dostaję wynagrodzenie. A jakbym założył własny klub wiązałoby się to tylko z tym, że musiałbym robić wszystkie opłaty i zajmować się sprawami organizacyjnymi. Więc po co mi to? Chyba, że w przyszłości będzie więcej zawodników z okolicy to może.
Tak. Z klubem z Siedlnicy znamy się od wielu lat. Tutaj nawet trenują zawodnicy z Siedlnicy. Z tym, że w przypadku juniorów ciężko ocenić czy będą osiągać sukcesy. To jest specyficzny sport, gdzie w dużej mierze decydują pieniądze. Nasz sport jest strasznie drogi. To, że ktoś potrafi jeździć, nie znaczy czy będzie kiedykolwiek jeździł. Musi odpowiednio trafić, tak żeby stać go było na coraz to lepsze konie. Również utrzymanie konia jest bardzo drogie, wyjazdy na zawody, opieka weterynarza. To są takie koszty, że ciężko to zwykłym ludziom udźwignąć.
Nie. To są takie dodatki tylko. Wiadomo jak już się jeździ na większym poziomie to można na tym trochę zarobić.
Po prostu trzeba mieć lepszego sponsora. Mieć więcej koni, lepiej to wszystko poukładać.
Punkty zdobywa się w konkursach, które zaliczane są do rankingu światowego. Punktowane są miejsca od pierwszego do szesnastego. Czyli na przykład startuje 50 koni, ale punkty są przyznawane tylko pierwszym szesnastu. I wiadomo im wyżej tym tych punktów więcej, także im bardziej prestiżowy konkurs tym więcej można uzyskać.
Tak trochę na jednym trochę na drugim zawodniku. Z każdego staram się podpatrzeć po trochę. Nie można się wzorować na jednym zawodniku, zresztą dzisiaj ktoś jest najlepszy, ale za chwilę może już go nie być w czołówce.
Szanse są. Jesteśmy w trakcie kwalifikacji. Z naszej ligi Europy centralnej jest tylko jedno miejsce. Może to trochę źle zrobione, ale tego się już nie zmieni. Na razie jestem na drugim albo trzecim miejscu w tym rankingu, który trwać będzie do końca marca.
W grę wchodzi tylko samolot, teraz coraz częściej konie latają samolotem. Chociaż jeżeli poruszamy się po kontynencie to raczej konie jadą samochodem, na przykład w ubiegłym tygodniu tak podróżowały do Barcelony. Jest to spora wyprawa, miały trzy przerwy po drodze, jechały trzy dni.
Wiadomo jak każdemu sportowcowi zależy. Ale czy to wyjdzie to nie wiadomo. Teraz jeździectwo ma mało wspólnego ze sportem, praktycznie tylko z pieniędzmi.
Kto ma więcej pieniędzy ten jeździ. Możesz być najlepszy ale to nie jest ważne, nie znaczy że wygrasz zawody.
Tak, ale to nie ma nic wspólnego z takim sportem.
My spotykamy się praktycznie co tydzień, każdy zajmuje się wtedy bardziej swoją pracą. Oczywiście przywitamy się, porozmawiamy trochę o niczym. Trzeba zauważyć, że coraz więcej ludzi jeździ konno. Kiedyś w regionalnych zawodach do konkursu klasy C nie można było znaleźć koni, bo było ich tak mało. Teraz na zawody przyjeżdża nawet i 200 koni.
Najstarsi zawodnicy występują w ujeżdżaniu, choć i w skokach można długo jeździć. Znam nawet jeźdźca, Austriaka, który ma ponad 70 lat i wygrywa. Jest kilku starszych zawodników, wszystko zależy tylko od zdrowia. W tym sporcie dużo zależy od konia, ktoś ma nowego, młodego konia i on wchodzi do czołówki.
Tak. A żeby mieć dobrego konia to trzeba mieć trochę pieniędzy i koło się zamyka.
Można samemu wyhodować dobrego konia, ale jest to trudne i nigdy nie ma się pewności, że coś z tego wyjdzie. Ja mam tylko jednego konia, który jest wyhodowany. Jaki z niego będzie koń nikt nie jest teraz w stanie powiedzieć. Ten koń ma dopiero 4 lata, wchodzi w konkursy z tymi najniższymi przeszkodami. Dopiero w końcowej fazie, w okolic 8-9 lat widać czy koń wejdzie na odpowiedni poziom, czy wytrzyma psychicznie starty w zawodach. Dla wielu koni jest to za duży stres, wysiłek i nie dają rady. Na sto koni myślę, że jeden może okazać się naprawdę dobry. Ale wtedy też koń musi dobrze trafić, na odpowiedniego jeźdźca. To jednak jest para i ona musi być odpowiednio zgrana.
Nie jest to powiedziane. W takim przypadku wiele też zależy od jeźdźca czy potrafi się odpowiednio dopasować do konia. To jest największa sztuka. Dlatego kolejność jest odwrotna, trzeba dopasować konia do jeźdźca. Większość zawodników jest takich, że niestety nie potrafią się dopasować.
Trochę tak, przez to też nie mamy sponsorów, bo jak nikt tego nie zna i nie widzi to się w taki sport nie wkłada pieniędzy. Na szczęście jest już z tym coraz lepiej. Od dwóch lat relacje z najważniejszych zawodów w Polsce są pokazywane w telewizji publicznej, z Poznania czy z Sopotu. W naszej okolicy tak na poważnie nikt się tym nie zajmuje, kiedyś próbowałem nawiązać współprace z firmami z regionu, ale nie było zainteresowania więc odpuściłem.
Nie, nie zmieniło się wiele, oni po prostu w takich wywiadach za bardzo "cisną". Dlatego nie bardzo chciałem z nimi rozmawiać. Ja nigdy nie byłem zamknięty na media, rozmowy z takimi pismami tak naprawdę nic nie dają. Może gdyby przebić się w jakiś sposób do telewizji, ale na to chyba jestem zbyt normalny. Branżowe pisma przeczytają osoby, którzy i tak już wiedzą kim jestem i nie przyjdą za tym nowi sponsorzy czy kibice.
Dużo łatwiej.
Tutaj miałem ziemie. Gdybym miał kupić przykładowo 5 hektarów ziemi we Wrocławiu, to nie miałbym już pieniędzy na urządzenie stadniny. Mogłem kupić ziemię powiedzmy 30 kilometrów od Wrocławia, ale ze strony marketingowej wyglądałoby to tak samo jak funkcjonowanie tutaj. Tutaj myślę, że zostanę już na stałe. Jak mieszkałem we Wrocławiu, też miałem stajnie i tak dziwnie się działo, że mając po 20 koni i tak żaden nie był z Wrocławia.
Konie na których startuję nie są moją własnością. Większość zostaje oddanych do mnie w trening właśnie w celu sprzedaży. Kupującymi najczęściej są zawodnicy zza granicy, z Polski jakoś nie chcą kupować.
Myślę, że czasami są i lepsze.
Jeżeli, ktoś słuchał o licytacjach koni arabskich, to myślę że ceny profesjonalnych koni skokowych są podobne, a czasami nawet i większe.
Nie, nie. Bycie sołtysem i polityka to w ogóle nie dla mnie. Zresztą z tutejszą społecznością na razie nie jestem zbyt związany. Przez częste wyjazdy na zawody praktycznie cały czas mnie nie ma. Wyjeżdżam w czwartek, przez weekend zawody, wracam w poniedziałek wieczorem, później trzy dni treningów i znowu wyjazd.
Zarówno za pierwszym jak i za drugim razem gdy wywalczyłem tytuł Mistrza Polski odwiedził mnie z gratulacjami burmistrz Sławy, pan Sadrakuła. To było miłe.
Z czasem przychodziło. Stawiałem sobie poprzeczkę coraz wyżej i wyżej i tak wyszło.
Teraz mistrzostwo Polski mnie nie bawi, że tak powiem. To już nie jest moim celem. Jaki cel? Powiem szczerze, że sam nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym. Skończyć budowę ośrodka, chciałbym mieć dobre konie i dobrze się rozwijać dalej. Sportowo, wiadomo, chciałbym pojechać na olimpiadę, ale nie wiem czy to wyjdzie. Chciałbym jeździć w międzynarodowych zawodach, mistrzostwach świata czy Europy.
Do reprezentowania kraju i występu z orzełkiem na piersi podchodzę na spokojnie. Nie ma dla mnie różnicy czy startuję w Czerwonym fraku reprezentując kraj czy w zielonym reprezentując swój klub. Zawsze staram się dać z siebie 100%. Zupełnie inaczej podchodzą do tego zawodnicy, którzy są w kadrze dzieci bądź juniorów. Jak dostaną bluzę reprezentacji to wszędzie z nią chodzą, nawet śpią z orzełkiem.
?
Połamania drągów.
Dziękuje bardzo.
(olek/Foto: ANNA RINGBORG)