TworzymyGłos Regionu

reklama

Majewski: Virtus znaczy szlachetny

Niedziela, 30 września 2012 o 12:00, autor: 0
Majewski: Virtus znaczy szlachetny

- Zdobyte trofea wcale nie są najważniejsze. Dziś gdy latem przechodzi się przez Szlichtyngowę przez co druga bramę, płot ktoś odbija piłkę – ze Sławomirem Majewskim, prezesem Grupy Virtus rozmawia Michał Józefiak

(Artykuł opublikowano 9 kwietnia 2012 o 12:00). - 8 lat temu spotkaliśmy się we 3 – ja oraz obecni trenerzy Witold Jasik i Radosław Wasielewski, i postanowiliśmy stworzyć dla dzieci w Szlichtyngowej, jakąś alternatywę dla telewizora i komputera. Organizowaliśmy różne imprezy. Zaczęło się od rajdu rowerowego, turniejów koszykarskich i piłkarskich. Pamiętam też piknik sportowy, który był dość dużym wydarzeniem. Uczestnicy rywalizowali w różnych konkurencjach jak przerzucanie bali, podbijanie piłeczki pingpongowej, wyciskanie sztangi. Było przy tym dużo fajnej zabawy. Organizowaliśmy też konkursy plastyczne i recytatorskie. Z racji ograniczonych środków finansowych, a także braku czasu dziś specjalizujemy się w minisiatkówce i siatkówce dziewcząt. - Vitus zaproponował Radek Wasielewski. Na początku miało to być Szlichtyngowska Organizacja Młodych, w skrócie SOM (lub SzOM :) – dop. mij). Baliśmy się złośliwych przeróbek, stąd wybór padł na propozycję Radka. Virtus znaczy szlachetny. Taka nazwa była już w użyciu więc, zostało Grupa Virtus. - To był przypadek, jeden z pomysłów jakie padły na spotkaniach. Nasza zabawa zaczęła jednak przynosić efekty, więc poważniej się tym zajęliśmy. Wybór padł na dziewczynki bo Witek Jasik pracował z nimi na lekcjach Wychowania Fizycznego i miał z nimi lepszy kontakt. - Mieliśmy jakieś nadzieje, ale szczerze mówiąc to co udało się zrobić przerosło nasze oczekiwania. Nie myśleliśmy o tym, że będziemy stanowili jakąś realną siłę w województwie i będą liczyć się z nami w całym kraju. W ubiegłym roku dziewczynki wygrały mistrzostwa województwa w minisiatkówce we wszystkich 3 kategoriach wiekowych. W tym sezonie wystartowaliśmy w Lubuskiej Lidze Młodziczek, udało się awansować do II rudny i zająć 4 miejsce. Widać więc, że nasza praca przynosi efekty. Mimo, że jezioro z którego łowimy siatkarskie talenty jest bardzo małe – pochodzimy przecież z małego miasta. - Zaczynaliśmy od 1 rocznika. Było to kilka dziewczyn, które poprzez swoje zaangażowanie pomogły nam to rozkręcić. Zresztą był to rocznik, który najhuczniej pożegnaliśmy kiedy dziewczyny odchodziły do szkół średnich. Teraz wracają do nas w postaci chociażby Oli Grzywacz, drugiej trenerki młodziczek. Z roku na rok chętnych było coraz więcej i zaczęliśmy odnosić znaczące sukcesy. Ale zdobyte trofea wcale nie są najważniejsze. Dziś gdy latem przechodzi się przez Szlichtyngowę przez co druga bramę, płot ktoś odbija piłkę. Między innymi dla tego dzięki pomocy i uprzejmości Szkoły Podstawowej im Jana Pawła II w Szlichtyngowej zbudowaliśmy boisko do plażówki na terenie szkoły. Siatkę wieszamy wczesną wiosna i praktycznie do później i to boisko cały czas żyje, a dzieci od 2 klasy podstawówki, praktycznie aż po Gimnazjum cały czas grają, zamiast np. siedzieć przy komputerze i rosnąć w gabaryty. - Tak. Z czasem liga stała się naszym marzeniem. Udało się dzięki życzliwości Lubuskiego Związku Siatkówki. Wystartowaliśmy razem z Gimnazjum w Szlichtyngowej i prowadzonym w tej szkole UKS. To był ryzykowana decyzja, która zapadła na 2 tygodnie przed startem ligi, bo z rozgrywek wycofała się drużyna z Zielonej Góry. Młodziczki obejmują dwa roczniki, czyli te dziewczyny, które uczęszczają w danym momencie do I i II klasy gimnazjum. Starsze zawodniczki miały roczny rozbrat z siatkówką. Po raz pierwszy też mieliśmy do czynieni z siatkówka 6 osobową. Trenerzy, młode siatkarki stanęli na wysokości zadania i dobrze się zaprezentowaliśmy. W pierwszej rundzie przegraliśmy tylko raz w ostatnim pojedynku w Sulechowie. Na razie z braku środków finansowych będziemy startowali tylko w lidze młodziczek. Starszy rocznik znowu straci więc kontakt z siatkówką, a drużynę zasilą obecne VI klasistki. - Mieszkańców Szlichtyngowej, którzy widzą zapał dzieci – przekonywać nie trzeba było. Szkoła jest wielkim, przyjacielem i patronem siatkarek. Dyrektor pan Daniel Mikka pomógł nam przy budowie boiska. Wybacza nam też, dla dobra swoich podopiecznych nasze różne wyskoki. Bez szkoły i przychylności niektórych radnych nie moglibyśmy działać. Korzystamy przecież z sali, która należy do zespołu oświatowego w Szlichtyngowej. - Na pewno tak. I musze przyznać, ze obserwujemy kilka wyróżniających się jednostek, które same z siebie bawiąc się w siatkówkę robią duże postępy.  Brakuje im trochę ogłady, pewności siebie i techniki, która rodzi się poprzez reżim treningowy. Oczywiście półoficjalnie, bo to zabawa - wystawiliśmy zespół Grupy Virtus w amatorskiej lidze we Wschowie. Ta drużyna składała się także z tych chłopaków, których przez te lata udało nam się zarazić siatkówką. No i zajęliśmy 2 miejsce. Myśleliśmy o tym, żeby trenować także z chłopcami. Brakuje nam już jednak rąk do pracy i czasu, dlatego z konieczności skupiliśmy się na dziewczętach. Tak. Na początku zdarzały się śmieszne sytuacje, choć wtedy nie zawsze było nam z tego powodu do śmiechu. Szlichtyngowa nie była znana i bardzo często słyszeliśmy Szlichtynoga, czy jakieś inne wariacje. Były takie turnieje nawet nie daleko gdzie pytano nas czy my w ogóle z Polski jesteśmy. Teraz jesteśmy już rozpoznawalni, dzięki wynikom jakie osiągają dziewczyny no i oczywiście dzięki temu, że organizujemy jeden z największych turniejów minisiatkówki w Polsce. Dziś wszyscy podchodzą do nas z pełnym szacunkiem, a nawet z obawą. Bo po mimo tego, że jesteśmy z małej Szlichtyngowej potrafimy zwyciężać z największymi ośrodkami w kraju. Naszym śladem zresztą idą inne małe miejscowości. Rośnie nam konkurencja w województwie. W niedalekiej w Kosieczynie również zaczęto siatkarskie treningi z najmłodszymi dziewczynkami. - Oczywiście. One wiedzą, że ktoś poświęcał im przez kilka lat swój wolny czas i to zupełnie bezinteresownie, bo nikt z nas przecież nie otrzymuje za tą pracę żadnego wynagrodzenia. Najcenniejsze jest jednak to, że zawsze możemy na te dziewczyny liczyć i one wspomagają dzisiaj pracę Grupy Virtus. Tutaj należy wspomnieć szczególnie o tym pierwszym roczniku, który zakończył już naukę w szkole średniej. Zresztą one nie tylko nas wspomagają, ale dalej z dobrymi rezultatami grają w siatkówkę. Ola Grzywacz i Basia Lech świetnie radzą sobie w akademickich rozgrywkach na plaży. - Myślę, że tak. Wiedzą, że Szlichtyngowa nie jest jedną z wielu małych miejscowości, tylko jakoś pozytywnie dzięki siatkówce się wyróżnia. Oczywiście korzystamy ze wsparcia finansowego gminy. Tych środków zawsze jest mało, tym bardziej, że z roku na rok rośnie rozmach tego co robimy. Urząd również rok rocznie udzielą nam większej pomocy i  w ten sposób dostrzega postępy jakie robimy. Mamy nadzieje, że ta tendencja się utrzymać. Oczywiście wspierają nas także inne instytucje i firmy, pozyskujemy też pieniądze z funduszy europejskich. Ciężko powiedzieć. Na pewno do tej granicy jeszcze nie doszliśmy. Wszystko rozbija się jednak o finanse. Na pewno nie jesteśmy w stanie wystawić drużyny w siatkarskiej ekstraklasie… - Na razie jesteśmy na etapie młodziczek. Mam nadzieje, że za jakiś czas dojdą do tego kadetki i juniorski. Być może z kilka lat uda się także z seniorkami. 1/4 drogi jest już wykonana. Naszą wizytówką jest Virtus Volley Cup. Turniej rozrósł nam się do jednej z największych tego typu imprez w kraju. Na te kilka dni do Szlichtyngowej zjeżdżają się młode siatkarki z całej Polski i nasze miasto jest w drugi weekend marca stolicą jeśli nie siatkówki to przynajmniej minisiatkówki. Już dziś myślimy o jubileuszowym dziesiątym turnieju, który odbędzie się za 2 lata. Ma być wyjątkowy i przygotowujemy się do niego. Szczegółów nie będę na razie zdradzał. - Jestem lokalnym patriotom, mimo, że pochodzę z Głogowa… - Moja żona pochodzi stąd, przyjechałem więc za głosem serca. Jestem szlichtyngowskim patriotą. Chciałbym żeby Szlichtyngowa wyglądał jak najlepiej i coś sobą reprezentowała. Nikt też nie może mi zarzucić, że nic dla miasta nie robię. .. pracuję w firmie produkującej i handlującej materiałami budowlanymi. Nie jestem związany, ani ze szkołą ani z gminą. Dzięki temu potrafię spojrzeć na nasze miasto świeższym okiem.
REKLAMA
POLECAMY
REKLAMA

Komentarze (0)

avatar

Do tej wiadomości nie został dodany żaden komentarz
Opisz szczegółowo, co jest niewłaściwe w komentarzu, który chcesz zgłosić do moderacji

Czy wiesz, że blokując reklamy blokujesz rozwój portalu zw.pl? Dzięki reklamom jesteśmy w stanie informować Cię o wszystkim, co dzieje się w naszym regionie. Dlatego prosimy - wyłącz AdBlock na zw.pl