reklama
Gratuluję skuteczności rodzicom lgińskich przedszkolaków. Tak sobie jednak siedzę i myślę i przychodzą mi do głowy różne myśli... np. zdaje się, ze utrzymanie 1 ucznia w gm1 kosztuje ok. 13 tys, podczas gdy w innych szkołach jest to koszt ok. 6tys. Z różnych względów pojawił się pomysł zamknięcia gimnazjum. Po akcji rodziców Burmistrz podjął decyzję i nie zlikwidowano szkoły. Czyli gmina nadal ponosi ogromne koszty utrzymania placówki.Później miał miejsce słynny konkurs na dyrektora podstawówki. Rodzice, nauczyciele i radni wzięli udział w akcji i to nie jednodniowej- ale Burmistrz podjął decyzję i mimo różnych krążących po mieście ciekawostek z przebiegu konkursu- nic nie uzyskali. Chociaż utrzymanie dotychczasowej sytuacji nie wiązało się z żadnymi konsekwencjami finansowymi. I trzecia akcja- utrzymanie punktu przedszkolnego. O ile wiem, jego utrzymanie też kosztuje. A mimo nieopłacalności - Burmistrz utrzymał. Czyli co? Lepiej inwestować w miejsca, które mogą ogołocić budżet miasta niż oszczędzać? I na siłę udowadniać, że nowy dyrektor w jedynce to dobra inwestycja. Dla gminy. Dręczy mnie pytanie- komu się to opłacało? BRAWO LGIŃ!
Jak zobaczysz, w jakich obwodowych komisjach wyborczych miał Pan Burmistrz największe poparcie, to będzie jasne komu to się opłaca.
dziękuję, bo zostawię dziecko pod dobrą opieką a sama mogę rozeirzeć się za pracą. uważam to za dobrą decyzję panie Burmistrzu
ja nie mówię, że to zła decyzja. Popieram ją. Nie wolno odbierać dzieciom miejsca, gdzie mogą się uczyć i bawić. I, co podkreślam, nie kieruję moich przemyśleń personalnie do nikogo konkretnego. Chodzi mi o to, ze jednych rodziców występujących w interesie swoich dzieci się słucha, a innym wmawia, ze się mylą a ich starania i spotkania są nielegalne i bezsensowne. Miejsce zamieszkania nie jest ważne. Dopytuję tylko, według jakich kryteriów rozmawia się z rodzicami i reaguje na ich petycje?