Mecze derbowe rządzą się swoimi prawami. Bez względu na miejsce w tabeli drużyny rozpoczynają grę jak równy z równym. Wszystko może się zdarzyć, każdy wynik jest możliwy. Podobnie było podczas sobotniego meczu Korony Wschowa z Avią Siedlnicy. Korona wygrała 2:1, ale sam mecz był trudny dla obu stron
Wykryto bloker reklam!
Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Pierwsza bramka dla Korony padła pod koniec pierwszej połowy w 45 minucie. Zamieszanie pod bramką przeciwnika wykorzystał Tadeusz Pietrzczyk i do szatni zawodnicy Korony schodzili w dobrych humorach.
Drugą bramkę zdobyliśmy po ładnej, kombinacyjnej akcji - mówi Rafał Kulczykowski trener Korony - zakończył ją Jakub Stachowiak i w 58 minucie prowadziliśmy już 2:0.
Avia również miała swoje okazje, ale dopiero w 76 minucie zdobyła bramkę po rzucie karnym.
Oczywiście - mówi trener Korony - od zdobycia gola przez gości było trochę nerwowo na boisku, ale prawdę mówiąc więcej niepokoju budził fakt, że dwóch piłkarzy zderzyło się głowami, z czego jeden miał rozcięty łuk brwiowy, a drugi poobijaną głowę i ta sytuacja wprowadziła dużo nerwowości.
12 kwietnia przed nami kolejne derby. Orzeł Szlichtyngowa podejmie na swoim boisku Koronę Wschowa.
(rak/foto: martyna)
Komentarze 13