W ubiegłym tygodniu w trzech różnych miejscach (
elka,
panorama,
lubuska) pojawiły się artykuły, związane z inwestycją firmy Domrel w okolicach Olbrachcic i Siedlnicy. Każde z tych doniesień przynosiło podobną informację: o tym czy farma powstanie zadecydują radni, około 400 tysięcy złotych rocznie wpłynie do budżetu miasta, są protesty/uwagi mieszkańców, co do lokalizacji turbin wiatrowych, ale jest też sugestia, aby te uwagi pominąć. W końcu media donoszą, że z inwestycji skorzystają wszyscy - kasa gminy, w efekcie zostaną zaspokojone potrzeby mieszkańców, a jednocześnie inwestor od czasu do czasu zaangażuje się w różne akcje społeczne z korzyścią dla lokalnej społeczności.
Większość tych doniesień odnosi się do przyszłości, o której wiceburmistrz Miłosz Czopek dla
Gazety Lubuskiej powiedział, że nie lubi spekulować. Wprawdzie mówił o innej inwestycji, bo dotyczącej Ikea Inndustry, ale myślę, że rzecz dotyczy słusznej zasady, którą kieruje się wiceburmistrz. Póki fabryki nie otworzą, póki pieniądze nie wpłyną, póki inwestor nie zaangażuje się, póty nie warto wyprzedzać faktów. Bo jak coś nie wyjdzie, to pozostaje rozczarowanie i żal.
Zgadzam się z tym. Dlatego zamiast skupiać się na tym, co by mogło wyniknąć z inwestycji firmy Domrel, lepiej skoncentrować się na tym, z czym dzisiaj mamy do czynienia. A mamy dwie sprawy, które wymagają na tym etapie uwagi - firma Domrel posiada zezwolenia środowiskowe, ale brakuje uchwalenia planu zagospodarowania przestrzennego do rozpoczęcia inwestycji. Część mieszkańców Siedlnicy i Olbrachcic nie zgadza się na zbyt bliską lokalizację turbin.
Na styku tych spraw, a nie tego, co będzie w przyszłości, odbyła się rozmowa, którą zaprezentowaliśmy w ostatnim wydaniu gazety oraz na
portalu Zw. Innymi słowy mieszkańcy Siedlnicy i Olbrachcic mówią: oddalcie turbiny o 1500 metrów od granicy naszych miejscowości. Przedstawiciel firmy Domrel mówi do radnych: trzeba te uwagi odrzucić.
Mamy dwie, powiedzmy, strony sporu, a pomiędzy nimi znajduje się wschowski samorząd w postaci radnych oraz najwyższych władz gminy, którzy rozstrzygną, kto, mówiąc kolokwialnie, ma rację. Inwestor czy mieszkańcy. A mówiąc jeszcze ogólniej - biznes czy lokalna społeczność.
Prawdopodobnie jednak w całej tej historii burmistrzowie Wschowy kierują się jeszcze innymi względami, które w pewnym sensie pomijają istotę tego sporu. A mianowicie potrzebny jest im sukces. Rządzą Wschową już ponad 100 dni i przydałby się jakiś dobry, wizerunkowy triumf. Innymi słowy każdej ze stron przyświeca inny cel. Firma chce inwestycji, mieszkańcy oddalenia turbin, burmistrzowie na gwałt potrzebują jakiegoś namacalnego powodzenia. Żeby swoje cele osiągnąć jednym jest bliżej do siebie, innym dalej.
Rafał Klan
Komentarze 66