Może dziwić taki opis, bo przecież mamy w kraju wolność słowa, każdy ma prawo do swojej opinii, każdy też może skorzystać z przywileju patrzenia władzy na ręce. Ponoć jest to nawet zagwarantowane w konstytucji. Więc dlaczego media w ten sposób opisują sytuację kobiety? Dlaczego, gdyby miała męża, dzieci lub własną firmę, miałaby podstawy do tego, aby się obawiać, że mogą pojawić się problemy? I czy gdyby miała wiele do stracenia, zajęłaby się niejasnymi dla niej związkami między klubem a władzami miasta? I czy nie ma w tym sprzeczności? Bo jak można mówić o wolności słowa, prasy, jeżeli praktycznie może ona zaistnieć tylko wtedy, jeżeli nie ma się nic do stracenia.
Żadna władza nie lubi, kiedy patrzy się jej na ręce
Jak pokazują rządy obecnej wschowskiej władzy, mam poczucie, że może nie bezpośrednio, ale pośrednio mam coś do stracenia. Zdaję sobie sprawę, że również wiele osób dzisiaj ma wiele do stracenia w sytuacji, gdy mają odwagę mówić innym głosem, niż tego oczekuje wschowska władza.
Żadna władza nie lubi, kiedy patrzy się jej na ręce. Nie ceni mediów, które dopytują i starają się dotrzeć do faktów, a nie mitów opowiadanych przez rządzących. Mało tego, taka władza gotowa jest pójść na wojnę z mediami, byle tylko udowodnić im, że jeżeli nadal będą pracowali tak, a nie inaczej, to media będą miały poważne problemy. A to postraszy się ich sądem, a to nieformalnie zabroni się instytucjom informowania o jakichkolwiek organizowanych wydarzeniach. Wreszcie władza jest gotowa wydać zakaz wstępu na wydarzenie, które zdaniem władzy interesuje się kilkadziesiąt tysięcy ludzi z regionu, całej Polski, Europy, a nawet świata.
Kiedy taka władza przypatruje się swoim działaniom, dostrzega oczywiście same plusy. Każda decyzja przez nich podjęta jest decyzją fantastyczną i tylko ślepy tego może nie zauważyć. Kiedy jednak wszyscy dookoła są niewidomi, a media opisują kolejne wpadki rządzących, to są dwa wyjścia. Wypowiadać się na łamach mediów i tłumaczyć swoje decyzje mieszkańcom. W miarę swoich możliwości odpowiadać na każde pytanie i próbować przekonywać do swoich racji. Jest to oczywiście opcja trudniejsza, wymagająca cierpliwości, odwagi i determinacji. Ale jest też wyrazem szacunku do mieszkańców.
Można jednak wybrać inną drogę. Wydawać swoje media, które nie wymagają ani cierpliwości, ani odwagi, ani determinacji. Tam można napisać wszystko. Każdą decyzję wychwalać pod niebiosa, a tych, co są krytyczni wobec władzy odsądzać od czci i wiary.
Każdy ma prawo startować w wyborach poza Krzysztofem Grabką
Jaki jest tego cel? Prosty. Pozbawić Wschowę dostępu do wiadomości, które są niewygodne dla władzy. Obrzydzić mieszkańcom każdą osobę, która nie podziela dobrego samopoczucia władz gminy. Ostatnim takim przykładem jest odmowa Dawida Techmana, dotycząca odpowiedzi na trzy, cztery pytania, związane z jego kandydowaniem do Rady Miejskiej we Wschowie. Jak wiadomo Dawid Techman związany jest z grupą, która obecnie jest u władzy. I nie ma w tym niczego złego. Każdy ma prawo do tego, aby wystartować w wyborach do Rady Miejskiej poza Krzysztofem Grabką lub inną osobą zgłoszoną przez Tomasza Stasiaka. Przynajmniej tyle sugerują artykuły redakcji, której członkiem jest Dawid Techman. Już ten sposób myślenia budzi moje obawy, bo wynika z tego, że demokracja jest tylko dla ludzi związanych z obecną władzą. Dla innych demokracja nie powinna istnieć. Ale to osobny wątek i pozwolę sobie jeszcze do niego w przyszłości wrócić.
Dziennikarzowi nie zabrania się myśleć
Wracając do odmowy Dawida Techmana, pisze on między innymi, że nie będzie odpowiadał na żadne pytania dziennikarza Zw.pl, ponieważ ma dowód na moją skrajną stronniczość. Ten dowód, to fakt, że byłem członkiem Miejskiej Komisji Wyborczej zgłoszonym do niej przez Tomasza Stasiaka. Dawid Techman nie tłumaczy na czym skrajna stronniczość miałaby polegać. Najprawdopodobniej na tym, że skoro Tomasz Stasiak zgłosił mnie do Komisji, to byłem zwolennikiem odwołania pani burmistrz i Rady Miejskiej przed upływem kadencji. I chociaż Dawid Techman mnie o to nie pyta, to odpowiem czy byłem zwolennikiem referendum.
Poza tym, że pracuję jako dziennikarz, jestem obywatelem, którego do tej pory nie pozbawiono praw wyborczych. Może Dawid Techman tego nie wie oraz środowisko, z którego się wywodzi i rządzący tym miastem również tego nie wiedzą, ale dziennikarzowi nie zabrania się myśleć, ani nikt dziennikarzowi nie zabrania udziału w jakichkolwiek wyborach. Nie wiem oczywiście, jak to wygląda w redakcji, którą zarządza Dawid Techman, ale takie standardy panują w Zw.pl Proszę więc sobie wyobrazić, że do referendum miałem stosunek ambiwalentny. I z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć to również w imieniu całej, nielicznej zresztą redakcji. Co nie zmienia faktu, że mam dużo szacunku dla odwagi Tomasza Stasiaka, inicjatora referendum.
Pomieszczenie, gdzie wszystko klei się od brudu
Gdybym to ja organizował referendum inaczej rozłożyłbym akcenty. Pokazałbym alternatywę do obecnie rządzących i na niej bym się skupił. Pokazałbym ludzi, którzy mogliby unieść odpowiedzialność za rządzenie miastem. Ale nie organizowałem referendum i do samego końca miałem wobec tej inicjatywy sprzeczne uczucia. Proszę sięgnąć do wydania gazety Zw.pl, która ukazała się tuż przed referendum. W tekście ,,Nasz życiorys ma przerwę" napisałem między innymi o tym, że czy referendum będzie udane, czy nieudane, to nic nie wskazuje, żeby coś się we Wschowie miało zmienić. Poza tym wywiadu udzielił nam radny Bogdan Jaworski z klubu radnych, do których pretenduje dzisiaj Dawid Techman. Współpraca z radnym, jak zawsze w takich przypadkach wyglądało wzorowo. Radny odpowiedział na pytania, otrzymał tekst do autoryzacji i taka rozmowa pojawiła się na łamach Zw.pl.
I dodam jeszcze, że moja obecność w Miejskiej Komisji Wyborczej pozbawiła mnie ewentualnych prób agitacji na rzecz referendum, ponieważ członkom komisji zabrania się agitować na rzecz jakiejkolwiek strony. I tak też było. Nie agitowałem i nie agitowałbym nawet, gdybym nie miał ambiwalentnych odczuć wobec inicjatywy odwołania burmistrza i Rady Miejskiej.
I na koniec jeszcze jedna uwaga. Cała treść odmowy, argumentacja naczelnego Naszych Wschowskich Spraw jest moim zdaniem z gruntu fałszywa. Napisana również w takim tonie, jakby Dawid Techman i środowisko, z którym sympatyzuje, odznaczało się wyjątkowymi cechami dziennikarstwa, obiektywizmu i rzetelności. Nie słyszałem, aby w trosce o obiektywne dziennikarstwo redakcja Naszych Wschowskich Spraw zaproponowała kontrkandydatowi Techmana możliwość wypowiedzi na łamach ich gazety. Zresztą nic mi nie wiadomo o tym, żeby kiedykolwiek na łamach NWNS prezentowano opinie jakichkolwiek osób, które różnią się od prezentowanej linii redakcji. Trochę to wygląda tak, jakby na środku pomieszczenia, gdzie wszystko klei się od brudu, stanął młody, 30-letni mężczyzna i patrząc prosto w obiektyw kamery tłumaczył zalety korzystania ze środków czystości.
Rafał Klan