Czasami trzeba wypracować trudny kompromis
Środa, 14 maja 2014 o 21:34, autor: michal 6
O Święcie Pracy i działalności związków zawodowych z Alicją Kramską-Krawczyk prezesa zarządu oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego we Wschowie
Michał Józefiak: Jak pani obchodzi Święto Pracy?
Alicja Kramska-Krawczyk: Pamiętam jeszcze czasy, kiedy organizowane były pochody i, jak wszyscy wtedy, brałam w nich udział. Myślę, że nie byliśmy wówczas do końca przekonani do takiej manifestacji. Dziś pochody, ani we Wschowie, ani nigdzie w okolicy się nie odbywają i chyba nawet nie ma takiej potrzeby. Jest to dzień wolny od pracy. Organizowane są festyny i pikniki. Ja na pewno spędzę ten czas z rodziną.
Pani to święto kojarzy się z minionym systemem?
Częściowo tak. Wiadomo, że udział w pochodzie był obowiązkowy. Dlatego moje pokolenie pewnie niechętnie patrzy na takie manifestacje. Najlepiej byłoby gdyby pracownikom dobrze działo się bez demonstracji.
Wydaje mi się, że są dwa modele działania związków zawodowych. Jeden, nazwijmy go roszczeniowy, skupia się na walce o prawa pracownicze. Drugi, powiedzmy, korporacyjny stara się wspólnie z pracodawcą działać na korzyść przedsiębiorstwa, w przypadku ZNP byłaby to szkoła lub szerzej cała oświata. Który model jest pani bliższy?
Zdecydowanie ten drugi. Nastawiamy się na to żeby współpracować. Naszym partnerem są dyrektorzy, ale przede wszystkim władze samorządowe, którym szkoły bezpośrednio podlegają. Wiadomo, że czasami trzeba wypracować trudny kompromis. Czasy są ciężkie, a Wschowa nie jest tutaj zieloną wyspą. Dziś nie jest już też tak, że wszystko nam się należy. Liczymy na dobrą współpracę, dla dobra wszystkich pracowników oświaty, także tych, którzy do naszego związku nie należą, a także dla dobra szkół, w których pracujemy.
Czasami jednak zdarza się, że działamy według tego pierwszego modelu. Na szczęście we Wschowie nie musieliśmy jeszcze podjąć najbardziej drastycznych kroków. Czyli na przykład walczyć o pracownika przed sądem. Nie dochodziło też do zbiorowych zwolnień. Oczywiście nie jest tak, że bronimy każdego członka naszego Związku. Jeśli wina leży ewidentnie po stronie pracownika, to nie stajemy za wszelką cenę po jego stronie.
Czy Związek Nauczycielstwa Polskiego ma też jakiś wpływ na to jak wygląda edukacja w Polsce? Czy np. angażuje się w powstawanie programów nauczania?
Nie układamy programów dla dzieci i młodzieży. Jesteśmy organizacją działającą dla pracowników oświaty. W działaniach statutowych mamy jednak wpisane: "aktywne uczestniczenie w kształtowaniu demokratycznego oblicza polskiej oświaty, szkolnictwa wyższego i nauki, wychowywanie w duchu tolerancji, poszanowania praw, wolności i godności osobistej". Chcielibyśmy więc mieć wpływ na to, jak wygląda oświata w naszym kraju.
Na czym polega więc działalność ZNP?
Sporo energii pochłania administracja. Prowadzenie księgowości, ewidencji, sporządzania planów finansowych, sprawozdań itd. Prowadzimy porady prawne. Wypłacamy zasiłki naszym członkom np. z okazji narodzin dzieci, śmierci rodziców itp. Negocjujemy z samorządami wszystkie sprawy związane z wynagrodzeniem, ale także funduszami zdrowotnymi czy funduszami na doskonalenie zawodowe. Organizujemy też spotkania integracyjne dla naszych członków. Jeśli zdarzają się jakieś nieszczęścia, wypłacamy zapomogi losowe.
Skąd pochodzą pieniądze na zasiłki?
Ze składek członkowskich. Każdy członek ZNP 1% swojej podstawowej pensji wpłaca na działalność związkową. Emeryci płacą 0,5%. Z tych pieniędzy opłacamy też delegacje i szkolenia.
Czasy się zmieniły, mamy Prawo Pracy, chroniące pracownika, a nauczycieli chroni dodatkowo Karta Nauczyciela. Czy związki zawodowe są więc nadal potrzebne?
Niestety sytuacja nie jest tak dobra, żeby związki zawodowe nie były potrzebne. Kiedyś walczyliśmy o Prawo Pracy, dziś musimy pilnować by było przestrzegane, a także o to, by pracownicy otrzymywali odpowiednie wynagrodzenia. Czasy są trudne, a zadaniem związków zawodowych jest m.in. dbanie o to, by koszty, pojawiających się kryzysów, nie były przenoszone na pracowników. Dzięki związkom w zakładach pracy funkcjonują namiastki demokracji i pracownicy mogą o czymś współdecydować.
Jeśli chodzi natomiast o naszą branżę, to Karta Nauczyciela jest zagrożona. Musimy walczyć o jej kształt, by nadal funkcjonowała. Pojawiają się bowiem pomysły, by ją ograniczyć lub zlikwidować.
Pani jest nauczycielką?
Tak, w Specjalnym Ośrodku Szkolno Wychowawczym. Ale jestem zatrudniona na etacie związkowym, czyli oddelegowana do pracy w ZNP. Obowiązuje mnie czterdziesto, a nie osiemnastogodzinny tydzień pracy. Nie podlegam też dyrekcji szkoły tylko władzom związkowym.
Czym zajmuje się pani na co dzień?
Przede wszystkim przyjmuję pracowników oświaty w biurze ZNP, bo oni przychodzą tutaj gdy mają jakieś problemy. Gdy jest taka potrzeba odwiedzam dyrektorów szkół. Rozmawiam z władzami samorządowymi. Biorę udział w szkoleniach. Dużo czasu zajmuje mi też administracja.
Nie dałoby się tego pogodzić z pracą w szkole?
Nie. Tych spraw jest naprawdę dużo i nie wyobrażam sobie, żeby można to było robić po godzinach.
Dyrektorzy szkół i samorządowcy mają jakieś korzyści z tego, że współpracują z ZNP?
Myślę, że tak. Nasza obecność porządkuje wiele spraw i ułatwia kontakt z nauczycielami. Zresztą niektórzy dyrektorzy są członkami naszego Związku. Tak jak już mówiłam staramy się wspierać pracę szkół, a nie przeszkadzać.
ZNP jest politycznie niezależna?
Tak. Wiele lat temu kojarzono nas z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Ale dziś to się zmieniło. Każdy z nas ma swoje sympatie polityczne, albo też ich nie ma. Jesteśmy razem, żeby sobie wzajemnie pomagać i działać dla dobra polskiej oświaty.
Wiele lat temu ZNP protestowało przeciwko ministrowi edukacji Romanowi Giertychowi. Do tej akcji zaangażowano też uczniów.
Pamiętam tą sytuacje. Ale my w tych protestach nie uczestniczyliśmy. Nie popieram też angażowania uczniów w takie akcje. Niezależnie od tego, kto byłby ministrem i jakie działania by podejmował.