Anna Kochman
Baszta łączy ludzi
Poniedziałek, 10 października 2011 o 11:32, autor: admu 2
Weekendowa oferta onirycznej Wschowy, nie zawsze kusi do wyjścia na zewnątrz. Warto jednak się przemóc i skierować swoje kroki na al. Rogalińskiego, do Baszty Polskiej. Budynek znajduje się w samym sercu miasta i pod wieloma względami jest niezwykły
Baszta została wybudowana w średniowieczu, przytulona do dawnych murów obronnych i dawnego kościoła ewangelickiego, jest niczym wisienka na torcie zabytkowej architektury Wschowy. Niegdyś pełniąca funkcje wyłącznie obronne, od XVII w. stała się również dzwonnicą. Budynek stracił swój militarny charakter zapewne po wynalezieniu broni palnej, a we Wschowie od XIX w. pozostawiono go wyłącznie jako dzwonnicę. Burzliwe zmiany nastąpiły po 1945 roku.
W latach '70 w baszcie dokonano remontu, który miał na celu przystosowanie jej do funkcji muzealnych. Zmiany administracyjne i przystąpienie Wschowy do województwa leszczyńskiego w 1975 roku, nie pozwoliły na pełną realizację zamierzonych planów. Budynek został zamknięty na cztery spusty. O baszcie jednak nie zapomniano i dała o sobie ponownie znać na początku lat '90. Wtedy Wschowskie Towarzystwo Kultury zorganizowało w jej wnętrzu kilka wystaw plastycznych. 17 września 1999 r. z inicjatywy Pani Lidii Bednarz powstała Galeria Filipa, która niestety nie zagrzała miejsca w mieście przez dłuższy czas.
Obecnie Baszta jest własnością Urzędu Miasta i Gminy Wschowa i od 2008 roku, po dzień dzisiejszy realizuje swoje projekty, a jej kustoszem jest Patryk Kościółko.
Przekraczając progi tego miejsca i pokonując kilkadziesiąt stopni, docieramy do okrągłego, ceglastego pomieszczenia, w którym unosi się zapach kadzideł i wyciszonej muzyki. To tutaj znajduje się bar, w którym zamiast piwa serwuje się kilkadziesiąt rodzajów herbaty, w ramach projektu "Czas na herbatę". Jeśli podejmiemy już decyzję, co do rodzaju i smaku herbaty, jakiej chcemy skosztować, czas oczekiwania można urozmaicić sobie poprzez wędrówkę na kolejne piętra.
Zarówno parter, pierwsze i drugie piętro stanowią swoistą galerię sztuki. Na ceglastych ścianach baszty wystawiane są zdjęcia, obrazy i rysunki lokalnych artystów. Jest to kolejny projekt, noszący nazwę "Cudze chwalicie...", mający na celu promocję sztuki tutejszych twórców.
Dla mnie jednak najciekawsze pomieszczenie znajduje się na samej górze, na trzecim piętrze. Już na progu widać, że różni się od dolnych alkierzy. Pokryte jest białym tynkiem i oświetlone przez duże okna . W przeciwieństwie do pozostałych nie jest okrągłe, tylko w kształcie oktagonu – symbolu łączącego niebo i ziemię. Wchodząc tam można poczuć, jakby wkraczało się w zupełnie inną przestrzeń. Stamtąd można podziwiać panoramę Wschowy, praktycznie z czterech stron świata.
Baszta zdecydowanie stała się miejscem spotkań. Spotkań nie tylko międzyludzkich, ale przede wszystkim spotkań z szeroko pojmowaną kulturą i sztuką. Oprócz wystaw, organizowane są tutaj spotkania i dyskusje, a także, mimo małej przestrzeni – koncerty i projekcje filmowe. Moim zdaniem, do najciekawszych inicjatyw należy spotkanie z żużlowcem Unii Leszno, Przemysławem Pawlickim, niecodzienna wystawa z okazji 150-lecia wschowskiego szpitala, "Zaduszki jazz'owe" oraz koncert zespołu Meagre Quartet.
Choć miejsce to otwarte jest dla wszystkich, jego klimat docenią nieliczni. Warto jednak, przynajmniej raz przekonać się na własnej skórze, czy to co dzieje się w Baszcie, zrobi na Was takie wrażenie, jakie zrobiło na moim przyjacielu - Mateuszu z Chełma:
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem słowo "Baszta" myślałem, że jest to kolejny bar. Fajna nazwa, być może ciekawe miejsce, ale kolejny nudny bar, śmierdzący papierosami i głośną muzyką.
Gdy wszedłem do środka, pierwsze co mnie zaskoczyło to zapach. W powietrzu unosił się delikatny zapach kadzidełek, a zamiast dawki ogłuszającej muzyki, otrzymałem przyjemne, ciche dźwięki. Każde kolejne piętro, niosło za sobą zaskoczenie. Na parterze "bar", w którym nie ma piwa, tylko wiele smaków herbaty. Nie jestem miłośnikiem tego napoju, ale pasował mi do klimatu miejsca, więc się skusiłem. Czekając na herbatę, zwiedzałem kolejne piętra. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że nie jest to pijalnia herbaty, tylko galeria obrazów. Znalazłem tam nawet reprodukcję obrazu Kossaka, który w swoich obrazach przedstawił niesamowity klimat szlacheckiej i dzikiej Polski. Ostatnie piętro było jaśniejsze od innych, a przez niewielkie okienka mogłem podziwiać Wschowę. Spędziłem tam tylko chwilę, rozmawiając o działalności Baszty oraz Wschowie i jej zabytkach. Mógłbym tak siedzieć do rana słuchając cichej muzyki, podziwiając obrazy i rozmawiając z niezwykle ciekawymi ludźmi. Nawet herbata smakowała tam lepiej.
Według mnie, Baszta nie jest wyłącznie pijalnią herbaty, ani galerią sztuki. Dla mnie jest miejscem niezwykłym, gdzie miałem możliwość spotkania ciekawych ludzi i pożytecznie spędzić czas.
Nie jestem ze Wschowy, ale to miejsce sprawiło, że mocniej, niż wcześniej pragnę do niej wrócić i napić się herbaty w tym miejscu. Nawet, jeśli miałbym przejechać 600 kilometrów.