Pewne zwycięstwo na własnym boisku odnieśli piłkarze z Siedlnicy. Historia tego meczu skończyła się praktycznie w 25 minucie, kiedy to gospodarze prowadzili 4:0.
Wykryto bloker reklam!
Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Druga połowa nie była porywającym widowiskiem. Goście chcieli już wracać do domu, a gospodarze wpuścili na boisko kilku młodych zawodników, którzy ogrywają się dopiero na boiskach klasy A. Piłkarzom Orła Otyń udało się strzelić honorowa bramkę. 5 minut przed gwizdkiem również miejscowi zdołali jeszcze trafić do siatki, ustalając wynik na 5:1.
Na początku byliśmy bardzo skoncentrowani, dlatego pierwsza połowa była w naszym wykonaniu zdecydowanie efektowniejsza – mówi Rafał Przewocki najbardziej doświadczony zawodnik Avii - Trzeba jednak przyznać, że przeciwnik nie był zbyt wymagający. Bramki dla drużyny z Siedlnicy zdobywali: Grześkowiak (8 minuta, 15, 25), Cholewa (22), Ścigocki (85). Gramy młodym zespołem, który się dopiero uczy, jest to jednak nasze 4 zwycięstwo w tej rundzie i póki co można powiedzieć, że jesteśmy rycerzami wiosny. Nasz cel jest więc prosty, utrzymać dobrą formę do końca sezonu i potwierdzić to wysoką pozycją w tabeli. - podsumowuje Przewocki.
Najlepsza drużyna z naszego powiatu od początku dzisiejszego spotkania zdecydowanie przeważała nad rywalem. - Byliśmy lepsi, przeciwnik bronił się jednak całą jedenastką na swojej połowie – mówi prezes Dębu Wiesław Klecha – stan boiska w Wilkowie również nie ułatwiał nam gry. W 20 minucie w słupek trafił Paweł Wieczorek. Na bramkę zawodnikom z Przybyszewa przyszło czekać do 40 minuty, bramkarza gospodarzy pokonał Łukasz Strzelec. - W drugiej połowie gra się troszeczkę wyrównała, ale miejscowi ani razu nie zagrozili poważnie naszej bramce. Atakowali, ale cały czas 5 piłkarzy Bizona zostawało w obronie. Nam brakowało sił, bo chłopacy rozgrywali zaległy mecz w środę, nadal jednak przeważaliśmy na boisku – relacjonuje Klecha. Kropkę nad i postawił Adrian Łobusiński, który w 88 minucie drugą bramką dla Dębu pozbawił gospodarzy złudzeń.
Z tarczą z wyjazdowego spotkania powrócili także piłkarze Korony. Mecz w Nowym Miasteczku nie zaczął się jednak po myśli drużyny ze Wschowy. Od 3 minuty przegrywaliśmy 1:0, chłopacy nie byli odpowiednio skoncentrowani i znowu musieliśmy odrabiać straty – mówi trener Tomasz Romanowicz. Do szatni to gospodarze schodzili przy korzystnym rezultacie, choć na boisku przeważali goście.
W drugiej połowie od pierwszego gwizdka do ataku przystąpili wschowianie. - Tak naprawdę kontrolowaliśmy to spotkanie, a bramka musiała kiedyś wpaść. W 55 minucie do siatki zespołu z Nowego Miasteczka trafił w końcu Marcin Dobrowolski. W 75 gola dającego Koronie prowadzenie strzelił Krzysztof Fiebig. Od 80 minuty wschowska drużyna grała w dziesiątkę. Drugą żółtą, a konsekwencji czerwoną kartkę dostał jeden z obrońców. Podeszliśmy do tej sytuacji spokojnie. W końcówce gospodarze próbowali wyrównać, ale my mądrze się broniliśmy i odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo – podsumowuje trener Romanowicz.
[gallery link="file"]
Komentarze 4