Kiedy z tej perspektywy spojrzymy na Adwent i na to, ku czemu zmierza, staje się on niczym innym, jak romantyczną opowieścią o miłości szalonej. Znajdziemy tu wszystkie pierwiastki romantycznej fascynacji miłością, narodzinami, śmiercią, szaleństwem, a więc tym wszystkim, co jest w romantyzmie przekroczeniem. Miłość ta, opisana na kartach Nowego Testamentu, jako tajemnica Zbawienia, przejawia się w sposób irracjonalny, wymaga radykalnych decyzji i postępowania, które przeczy wszelkim normom, kanonom i regułom.
Oto bowiem, młodej Izraelce mieszkającej w małym ubogim miasteczku, Nazaret, o imieniu Maria, zjawia się anioł. W anioły można wierzyć lub nie, lecz anioł ów, na tym nie poprzestaje. Oznajmia dziewczynie, która jest dziewicą, że zajdzie w ciążę i urodzi syna, któremu da na imię Jezus. Mało tego, ów skrzydlaty wysłannik, informuje ją, że dziecko, które wyda na świat, będzie tym, którego przepowiadali prorocy, a więc Synem Boga. Dziewczyna ma zadecydować, czy tego chce, czy nie chce, gdyż bez jej zgody nic się nie zadzieje. Maria, jak każdy zdroworozsądkowy człowiek, ma wątpliwości i niepokoi ją sposób w jaki dojdzie do poczęcia dziecka, biorąc pod uwagę swoją aktualną sytuację. Jest zaręczona, ale nie współżyje ze swoim narzeczonym, gdyż obyczaj uważa to za grzech. Dochowanie dziewictwa aż do dnia zawarcia małżeństwa uznaje za swój obowiązek i wartość. Pyta więc anioła, jak to się stanie. Ten, tłumaczy jej, że będzie to działanie Ducha świętego. Maria nie szuka potwierdzenia ani znaku, ryzykuje i zgadza się na macierzyństwo. Jest to wybór na całe życie. Całkowicie poddaje się temu co widzi, słyszy, i czemu zaufała. Wykonuje skok wiary. Od tego momentu zaczyna się realizować boski plan. Ktoś być może powie, gdzie tu wielka myśl Opatrzności, niezamężna dziewczyna w ciąży, to raczej skandal obyczajowy, który w tamtych czasach kończył się ukamienowaniem kobiety. Z kolei, narzeczony, a jest nim Józef, z zawodu cieśla, nie spodziewa się takiego obiegu sprawy. Kiedy ciąża dziewczyny staje się widoczna, Józef jest tym faktem zszokowany, czuje się oszukany i oskarża Marię o cudzołóstwo. Na domiar złego, wszystko wskazuje, że tak jest, gdyż przez trzy miesiące Marii nie było, bo przebywała u swojej krewnej Elżbiety. Chce ją porzucić, lecz koniec końców, znów w sprawę wkracza anioł, który wszystko wyjaśnia. Potem, już jako małżonkowie, On i Ona, wyruszają do rodzinnego miasta Józefa, Betlejem, by zgłosić się do spisu ludności, który akurat się odbywa. W tym też momencie przychodzi czas rozwiązania. Para nie może znaleźć miejsca w żadnym zajeździe, i koniec końców, dziewczyna rodzi swojego syna w pomieszczeniu dla zwierząt.
W całej tej historii jest coś nieracjonalnego i szalonego, a zarazem coś naturalnego, jakby w ludzką strukturę wpisana była potrzeba przekraczania. Lecz to nie koniec opowieści o szalonej miłości. Szalona miłość dopiero się zaczyna. Jezus, który ma dwie natury, bo jest człowiekiem-bogiem i bogiem-człowiekiem, żyje tu i teraz, w konkretnym historycznym czasie, staje się, jak mówi św. Paweł, „wszystkim dla wszystkich”. W perspektywie Romantyzmu jest więc tym, który przekroczył, który w szaleństwie miłości znosi wszystkie zasady, normy, konwencje, i kwestionuje zastany porządek świata. I w jakimś stopniu zostaje za to ukarany.
Adwent jest więc symbolicznym oczekiwaniem na przyjście Jezusa Chrystusa, którego udziałem staje się życie skrajne, prowadzone na krańcach możliwości, na granicy dwóch rzeczywistości, ziemskiej i boskiej. „Rorate caeli desuper et nubes pluant justum”, śpiewa się w kościołach katolickich podczas Rorat czyli Mszy Świętej odprawianej ku czci Maryi, matki Jezusa Chrystusa: „Spuśćcie rosę, niebiosa, a obłoki niech spuszczą z deszczem Sprawiedliwego”. Słowa te napisane przez proroka Izajasza (Iz 45,8), zapowiadały przyjście Jezusa. Dziś, dla wierzących, są niewyrażalną tęsknotą za światłem miłości. Stąd, być może, owa romantyczna zasłona nocy, podczas której odprawiana jest msza roratnia, i ów symboliczne zapalenie świtała w świątyni na początku liturgii. I sama droga na Roraty, z symbolicznym lampionem, który rozświetla mroki naszych dusz. Czas adwentu jest więc przypomnieniem i zarazem potwierdzeniem, że „rzeczywistość nie jest płaska, lecz rozciąga się pomiędzy wieloma rzeczywistościami i daje się drążyć w głąb. Lecz w nieskończoną głębię”.
Magdalena Strzałkowska