Zespół jest tym silniejszy im większe są umiejętności najsłabszego zawodnika
Wtorek, 02 października 2012 o 16:02, autor: rk 1
Jesteśmy po pierwszym meczu ligi młodzików. Nasi najmłodsi koszykarze z WSTK przegrali wysoko z drużyną z Żar
Z Andrzejem Bieleniem nauczycielem wychowania fizycznego w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym oraz trenerem młodzików Wschowsko Sławskiego Towarzystwa Koszykówki rozmawiał Rafał Klan
Nie zakładałem, że pierwszy mecz zakończy się efektownym zwycięstwem młodzików WSTK. Ta porażka o niczym nie przesądza. Trenuję chłopaków od niedawna. Mieliśmy do tej pory cztery treningi. Wspólnie zaczynamy przygotowania.
Koszykówka jest sportem, w którym na umiejętności zawodnika składa się bardzo dużo elementów, które wymagają wyćwiczenia. Mam tutaj na myśli przede wszystkim motorykę, czyli szybkość, wytrzymałość, zwinność i siła. Byliśmy dzisiaj wolniejsi od przeciwnika, mało zwinni. Motoryka całego zespołu, pomijając technikę i panowanie nad piłką, to jeden z kluczowych elementów widocznych na przykład w walce o piłkę pod tablicą. Zespół z Żar zbierał piłki, wyskakiwał do nich, nam tego brakowało.
Poza motoryką, założyłem sobie, że będziemy ćwiczyć nad opanowaniem piłki. A więc wszelkiego rodzaju przerzuty i przenosy. Zamierzam ćwiczyć nad podaniami, kozłowanie ze szczególnym uwzględnieniem użycia lewej ręki. Zwody z piłką i bez piłki. Gra na tablicy - to kolejny element założeń - w ataku i obronie.
Gra w obronie jest bardzo specyficzna, ponieważ zawodnik porusza się w nienaturalny sposób. Inaczej zawodnik porusza się, kryjąc przeciwnika bez piłki po stronie piłki, a jeszcze inaczej, kryjąc zawodnika bez piłki po stronie pomocy.
Aktualnie pracujemy nad podaniem piłki, kozłowaniem i krokiem obrońcy. A że nie jest to praca łatwa, było widać podczas dzisiejszego meczu. Na przykład podawanie kozłem, stosowane przez chłopaków, wykorzystywane było błędnie. Odbicie piłki miało miejsce przy stopie. Podobnie podania piłki sprzed klatki piersiowej. Były zbyt lekkie i i podawane łukiem. A powinny być silne i płaskie.
Tak koszykówka jest grą precyzyjną. Wypadową umiejętności poszczególnych zawodników. W przypadku zespołów młodzieżowych zespół jest tym silniejszy im większe są umiejętności najsłabszego zawodnika. Często najsłabsze ogniwo decyduje o sile zespołu i wpływa na jego styl.
W latach 90-tych prowadził pan drużynę w Szkole Podstawowej nr 1 we Wschowie. Pod pana wodzą młodzi zawodnicy osiągali bardzo dobre wyniki. Wtedy również zaczynał pan od budowania drużyny od podstaw?
Tak, zaczynaliśmy podobnie. Zresztą widzę dużo podobieństw. Na przykład i wtedy tak jak i teraz mieliśmy zawodników, którzy nie byli zbyt wysocy. Trzeba było nadrabiać techniką. Żeby zniwelować brak zawodników wysokiego wzrostu, postawiliśmy na wyszkolenie techniczne. Muszę panu powiedzieć, że w tamtych latach wygrywaliśmy z Zieloną Górą, Wrocławiem i np. Jelenią Górą, udawało się zwyciężyć rówieśników z Poznania. Ale zaczynaliśmy tak jak tutaj od podstaw. Wszystko jest do wyćwiczenia. Oby chłopakom starczyło zacięcia, mi samemu zapału, a wyniki przyjdą na pewno z czasem.
I wtedy i dzisiaj chopcy chcą grać, wygrywać, myślę, że chcą dać z siebie wszystko. Chociaż wydaje mi się, że dzisiaj młodym ludziom, którzy chcą uprawiać koszykówkę jest trochę łatwiej. Wtedy na przykład nie mieliśmy zbyt wielu możliwośći podpatrywania doświadczonych zawodników. Meczów koszykówki w telewizji prawie nie było. Że nie wspomnę np. o NBA. W tamtych latach koszykówka we Wschowie ograniczała się do szkoły w jedynce. Nie grali seniorzy. A dzisiaj młodzicy mają szansę widzieć swoich starszych kolegów np. na ostatnim sobotnim turnieju, gdzie grali seniorzy i kadeci. To wszystko procentuje. To pomaga. Bo poza wieloma elementami trenignowymi, dodatkowym bodźcem i elementem wspomagającym są dobre wzorce. Tych dzisiaj nie brakuje.
Trzon drużyny, którą prowadziłem, a były to czasy, kiedy szkoła podstawowa liczyła osiem klas, był oparty na siódmoklasistach, czyli dzisiejszych uczniach 1 klasy gimnazjum. Byliśmy znani w regionie z szybkiego ataku. Pamiętam taki mecz w Zielonej Górze, kiedy trener bodajże drugiej drużyny Zastalu przyszedł podpatrzeć naszą grę, bo – mówił – że gramy bardzo szybko ze szczególnym uwzględnieniem gry szybkim atakiem. Opanowaliśmy wtedy,nie chwaląc się, niemal do perfekcji ten schemat gry. To była nasza wizytówka. Drużyna miała swój styl, a to jest bardzo ważne. Chciałbym to z tymi chłopcami powtórzyć.
Wie pan, trener, ale i zawodnik musi posiadać wiedzę teoretyczną. Wtedy na przykład schematów szybkiego ataku, pamiętam, znałem sporo. Sam próbowałem udoskonalić poszczególne wzorce. Kiedy człowiek posiada wiedzę teoretyczną, to widząc drużyny koszykarskie, potrafi docenić kunszt i pomysłowość, oryginalność rozwiązań poszczególnych elementów gry. Wtedy bardzo mi się podobał schemat szybkiego ataku, którym dysponowała pierwsza reprezentacja Hiszpanii. Wzorowaliśmy się na nim.
Graliśmy w lidze dolnośląskiej między innymi z Wrocławiem, Jelenią Górą. Drużyny z całego Dolnego Śląska. Nigdy nie zajęliśmy pierwszego miejsca. A graliśmy bodajże trzy sezony. Natomiast nie schodziliśmy poniżej pierwszej trójki. Pamiętam taki mecz, bo w pewnym momencie podnieśliśmy sobie wysoko poprzeczkę, próbując zagrać na szczeblu ogólnopolskim szkół podstawowych, innymi słowy chcieliśmy powalczyć o mistrzostwo polski w naszej kategorii. Żeby powalczyć na arenie ogólnopolskiej, należało wygrać najpierw rozgrywki na szczeblu wojewódzkim. W ostatecznym rozrachunku o awansie decydował mecz z Kościanem. Do dzisiaj go wspominam. Mieliśmy umiejętności, mogliśmy wygrać. Stawka sprawiła, że zawodnicy jednak byli bardzo spięci. Oni to czuli, że są w stanie wygrać, ale coś ich blokowało. Ja z kolei nie potrafiłem tego napięcia jakie w nich siedziało rozładować. W rezultacie przegraliśmy. Taki jest sport.
Będziemy próbowali.