Słuchając wszystkich demokratycznie wybranych burmistrzów i starostów można było odnieść wrażenie, że pobierali oni naukę retoryki u tego samego Nauczyciela. Musiał do nich wszystkich powiedzieć mniej więcej tak: kochani, gdyby tak się stało, że kiedykolwiek staniecie na czele jakiegokolwiek samorządu. Czy to będzie samorząd gminny, powiatowy, czy wojewódzki – bez różnicy. Pamiętajcie, żeby zapewnić słuchaczy, że będziecie ciężko pracować, że jak mieszkańcy będą kopać pod sobą dołki, to wy te dołki zasypiecie, że wasze gminy, powiaty i województwa są dla was najważniejsze, a dopiero potem ważni są rodzina, żona, dziecko, ojciec, matka, ewentualnie inny obywatel itp. Pamiętajcie też, żeby o tym, co powiecie, uprzedzić rodziny, żeby wasze rodziny nie były zaskoczone, kiedy usłyszą z przekazów medialnych, że jest coś ważniejszego od nich – jakaś Wschowa, Sława, czy Wąsosz. Nie martwcie się, rodzina też człowiek – zrozumie.
Trochę inaczej, aczkolwiek na tej samej zasadzie, mówią osoby, które również starały się o fotel burmistrza lub starosty, ale z jakichś przyczyn tego celu nie osiągnęły. Oni wszakże nie wypowiadają się na sesji inauguracyjnej (z małymi wyjątkami), ale za to w dniu przegranych wyborów, wszyscy jak jeden mąż gratulują zwycięzcy, życzą powodzenia i powtarzają, że tak zdecydowali wyborcy i ich decyzję trzeba uszanować. Nie zdarzyło się, a przynajmniej nie miałem okazji wysłuchać wypowiedzi z ust osób, które przegrały walkę o fotel burmistrza lub starosty, że od teraz będą łączyć, a nie dzielić, że liczy się kompromis, święta matka gmina, ewentualnie święty powiat. A dopiero później liczy się wszystko pozostałe. Nic takiego raczej nie ma miejsca. Takie głosy są rzadkością albo ich w ogóle nie ma.
Tutaj też chyba kandydaci na burmistrzów i starostów pobierali nauki u tego samego Nauczyciela. Z tą różnicą, że nauczyciel musiał do nich powiedzieć mniej więcej coś takiego: kochani, może się zdarzyć, że zawalczycie, swoje zdrowie i zdrowie swoich bliskich położycie na jednej szali. Zaryzykujecie, obwiesicie miasto i powiat swoimi podobiznami, będziecie się uśmiechać do potencjalnych wyborców, ale na końcu oni na was nie zagłosują, albo zagłosują, ale tych głosów będzie niezbyt dużo, niewystarczająco. To wtedy, jak was ktoś o coś spyta, jak się czujecie na przykład lub coś w ten deseń, to wy odpowiadajcie, że gratulujecie wygranym, życzycie im szerokiej drogi i że macie wyborców…, w tym sensie, że tych wyborców szanujecie każdego z osobna i wszystkich razem. I na tym poprzestańcie, bo prochu w tej sytuacji nie wymyślicie.
Wynikałoby z tego, że gdzieś poza medialnym szumem, urzędowymi gabinetami, poza ulicznym monitoringiem, w jakiejś dobrze oświetlonej Sali, siedzi sobie Nauczyciel, który wie, co i kiedy mówić. Nie każdy ma do niego dostęp, ale jak już to się zdarzy, to słuchajmy uważnie, co mówi. Jeżeli powie, że mamy łączyć, a nie dzielić, to znak, że w najbliższym czasie coś wygramy. Jeżeli radzi dziękować i gratulować, to znak, że raczej przegramy. A jeżeli doradzi, aby o pokoju na świecie mówić, żeby głodu nie było (i żeby wszystkie dzieci były uśmiechnięte), to będzie znaczyło ni mniej, ni więcej, że czeka nas występ w konkursie piękności.
Rafał Klan