Wspomnienia ze szkolnych ław- jubileusz 70-lecia liceum.
Poniedziałek, 14 września 2015 o 10:26, autor: 1
Podczas jubileuszu 70-lecia I Liceum Ogólnokształcącego im. Tomasza Zana porozmawialiśmy z absolwentami o ich wspomnieniach ze szkolnych lat. Zapytaliśmy również dyrektor liceum, Elżbietę Przygodę, o jej odczucia w związku ze spotkaniami absolwentów.
- To są przemiłe spotkania, kiedy absolwenci spotykają się podczas jubileuszy szkoły. Przeżyłam kilka takich spotkań, na które mnie zaproszono. Były to zarówno rocznice istnienia liceum jak i np. 25-lecia matury. Te spotkania powiedziały mi wiele o szkole, niestety z przykrością stwierdzam, że do tej szkoły nie chodziłam - opowiada Elżbieta Przygoda. - Kocham tę szkołę tak samo jak kocham moją szkołę, do której chodziłam, Liceum Ogólnokształcące w Malborku, które za dwa tygodnie będzie obchodziło jubileusz 70-lecia. Takie spotkania to skarbnica wiedzy, którą można wykorzystać w pracy.
Prócz tego rozmawialiśmy z panią dyrektor o młodzieży teraz uczącej się w szkole, czy w opinii dyrektora oni też będą tak chętnie się spotykać. Jubileusz to oczywiście święto szkoły, ale również i absolwentów. Zapytaliśmy kilku z nich o wspomnienia jakie zostały w ich pamięci odnośnie czasów szkolnych.
- Ja miałem bardzo wiele wspomnień. Przede wszystkich niezmiernie miło wspominam pana dyrektora Krzaka. To był fantastyczny, wspaniały pedagog. Poza tym działałem w Szkolnym Kole Krajoznawczo-Turystycznym z panem profesorem Maryniukiem, w drużynie harcerskiej pod opieką pana profesora Marczewskiego, zresztą jakiś czas byłem nawet drużynowym- wspomina Jerzy Dobrowolski, maturzysta z 1962 roku. - Przeżyłem wtedy najwspanialsze obozy, to były obozy wędrowne, jeździliśmy po górach i zdobywaliśmy punkty do tzw. Górskiej Odznaki Turystycznej.
Następnie poprosiliśmy o wypowiedź przedstawiciela kolejnej dekady działalności szkoły i zapytaliśmy o nauczyciela- największy postrach szkolnych korytarzy z tamtych lat.
- Był taki pan Borowiecki i jeśli dobrze pamiętam to uczył PO. To był jedyny nauczyciel, który miał szczerą odwagę wpadania do toalety męskiej i łapania papierośników - opowiada Marek Jarosz, maturzysta rocznik 1977. - Ja posiadałem taką niezwykła cechę, że potrafiłem doskonale podrabiać ludzkie głosy, po prostu nie do odróżnienia. I tego pana znakomicie podrabiałem w ten sposób, że koledzy wielokrotnie wyrzucali ostatnie papierosy, myśląc że to pan Borowiecki a to byłem ja. Ale raz mi skopali tyłek i skończyła się zabawa.
Zapraszamy do odsłuchania całości wywiadów i dzielenia się swoimi wspomnieniami ze szkolnych ław.
(olek)