Przed limerykami Biura Promocji chroń mnie...
Środa, 22 grudnia 2010 o 11:36, autor: M 5
Usuńcie bajkę Ireneusza Mieżowca z oficjalnej strony miasta
Królowie na swoich dworach zatrudniali błaznów. Ci z kolei mieli cięty język i nie oszczędzali nikogo. Minęło kilka wieków i na scenie politycznej pojawili się spin doktorzy. Ci znowu wygrywają wybory swoim zleceniodawcom. W miejscowościach takich jak Wschowa brak jednych i drugich. Pojawili się za to bajkopisarze.
Na oficjalnej stronie miasta bodajże od poniedziałku dostępna jest w formie życzeń świątecznych bajka Ireneusza Mieżowca o długim tytule: Bajka świąteczna o popędach do władzy, Mikołaja Świętego frustracji oraz sensie życia w ogólnym zarysie :)
Bajki od zawsze miały swoich wiernych czytelników. Zamieszczano je w różnych miejscach. Taki np. Ignacy Krasicki, publikował swoje bajki w czasopiśmie ,,Co tydzień”. Ireneusz Mieżowiec od jakiegoś czasu publikuje na oficjalnej stronie miasta. Zmieniają się nośniki, ale bajki pozostają te same. A przynajmniej wszystko na to wskazuje.
I znowu taki Ignacy Krasicki interesując się formą bajki, raz poddawał się krótkim, epigramatycznym formom, innym znowu razem odwoływał się do tradycji bajek La Fontaine'a, czyli form dłuższych, narracyjnych.
Do tego modelu odwołuje się również Ireneusz Mieżowiec. Jeżeli w przypadku Ignacego Krasickiego treść bajek była często wynikiem przygotowania filozoficznego pisarza, to w przypadku naszego lokalnego bajkopisarza mamy do czynienia tylko lub/i aż z refleksją nad wyborami samorządowymi.
Narrator bajki zamieszczonej na oficjalnej stronie miasta wprost zachęca czytelnika, czyli mnie, do wnikliwej lektury. Prawdę mówiąc mam taką słabość, że wszystko czytam wnikliwie, ale kiedy ktoś mnie jeszcze do tego wprost zachęca, nie wyobrażam sobie, żebym mógł odmówić. Tym samym narrator bajki zapewnia czytelnika, czyli mnie, że po lekturze, stanę się mądrzejszy. Więc co zrobić, trzeba czytać.
Zanim przejdę do omówienia, zaproponuję refren, który będę powtarzał co kilka linijek.
W bajce pojawia się jezioro – gmina oraz cztery ryby, z których trzy są żądne władzy i jedna jedyna w osobie karpia, która władzę, stanowiska ma za nic. Jako, że bajka przemawia do nas tak dosłownie, że już bardziej dosłownie nie można, rozumiemy z tego, że te trzy ryby, żądne władzy, to kandydaci do urzędu burmistrza z ostatnich wyborów samorządowych, karpiem zaś jest obecny burmistrz, Krzysztof Grabka.
Mamy więc na pierwszym planie ukłon urzędnika w kierunku swojego pracodawcy, ukłon, który czyni publicznie, na oficjalnej stronie miasta i zarazem, jednym gestem, kłaniając się przed karpiem, gani i jednoznacznie ocenia motywy pozostałych ryb. Jakby tego nie mógł zrobić poza oficjalną stroną miasta pijąc kawę i zajadając ciasteczka ze swoim pracodwacą.
Dlatego:
Narrator bajki o popędach do władzy sprowadza więc całą propozycję kontrkandydatów karpia, ich programy wyborcze, wysiłek jaki włożyli w kampanię wyborczą do prostej i nieskomplikowanej zasady: nuże, są to żądni władzy krwiopijcy. Wszystkie te ich programy wyborcze, wysiłki, propozycje zmian, to nic innego jak chęć zdobycia posady, walka o stołki. Nie interesuje ich i być może nigdy nie interesowała gmina-jezioro. Jeden tylko karp, który propozycjami, programem wyborczym oraz dużą aktywnością polegającą np. na otwieraniu późną jesienią placów zabaw na wsiach – jedynie on tej władzy żądny nie jest, ani stanowisk, a gminę-jezioro w sercu nosi jak przystało na karpia.
Dlatego:
Z bajki wynika, że wszechmogący gwiazdor, widząc taką moralną degrengoladę, postanowił wysuszyć jezioro, niczym starotestamentowy Bóg, sprowadzając na Sodomę i Gomorę siarkę i ogień. Narrator bajki wystawia pozostałym rybom niechlubne świadectwo: nie dosyć, że byli żądni władzy, to jeszcze groziła nam wszystkim zapaść, porównywalna do wysuszenia jeziora.
To nie wszystko: gwiazdor w wydaniu Ireneusza Mieżowca to postać mroczna, kierująca się emocjami, nie zaś rozsądkiem, która z bogatej palety możliwych rozwiązań, wybiera pierwszą z brzegu: zagładę wszystkich ryb.
Przepraszam za porównanie, ale na taki pomysł może wpaść jedynie gwiazdor o faszystowskich ciągotach. Na pewno nie jest to gwiazdor mojego dzieciństwa, ani dzieciństwa moich dzieci. Postać tak wysoko postawiona, jak bohater bajki Ireneusza Mieżowca, gwiazdor bądź co bądź, raczej powinien emocje jednak powściągać (czy mylę się?). Nie wiem skąd taka wizja rzekomego gwiazdora, ale jedno wiem na pewno: takiej bajki, takich życzeń nie przeczytam mojej najmłodszej córce. A przecież chciałbym, skoro pojawiają się na oficjalnej stronie miasta.
Dlatego:
I na koniec bajka sugeruje, że jedynym sprawiedliwym w tym jeziorze jest karp, dlatego gwiazdor pełną władzę nad jeziorem-gminą oddaje w ręce karpiej rodziny. Pal licho karpia, bajka rządzi się swoimi prawami, ale co na to pozostałe ryby, co my, czytelnicy, Wschowianie na taką puentę tej historii? Czy jest w nas zgoda, żeby ktoś o literackich ambicjach sugerował nam, że karp otrzymuje władzę od gwiazdora o faszystowskich, autorytarnych ciągotach? I co na to karp? Czy to jego nie obraża?
Dlatego:
Zdaję sobie sprawę, że bajka miała być lekka, zabawna i inteligentna. Prawda jednak wygląda tak, że każda bajka pod sztafażem lekkości odwołuje się do rzeczywistości, wykazując jak to dookoła rozpanoszył się fałsz, pomnaża się ludzka ułomność, panuje chciwość, itd. Gdyby to był uniwersalny tekst, rozpisujący się o ludzkiej kondycji, wpisywałby się w bajkową konwencję. A że jest doraźną, polityczną oceną wyborów samorządowych i oponentów burmistrza, przestaje być zabawny, a staje się autokarykaturą.
Dlatego:
Rzekłem :)
Rafał Klan – Fabryka Kultury