Osiągać w życiu cele, które się zaplanowało - rozmowa z Małgorzatą Sobczak
Środa, 08 sierpnia 2012 o 11:34, autor: rk 1
Z Małgorzatą Sobczak, kierowniczką Referatu Rozwoju Lokalnego i Promocji Gminy Urzędu Miejskiego w Sławie rozmawia Rafał Klan
: Chciałam być nauczycielką. Na pewno nie urzędniczką. Chociaż dużo czasu spędziłam w biurze, bo moja mama była urzędniczką. Pytając córkę kim chciałaby zostać w przyszłości, odpowiada, że albo nauczycielką, albo urzędniczką. Mówię jej wtedy, że są inne, ciekawsze zawody. I nauczyciel i urzędnik, to jednak trudne zajęcia.
Mam w sobie potrzebę przekazywania wiedzy. Gdy mówię, robię to w sposób konkretny i precyzyjny. Myślę, że sprawdziłabym się w kontakcie z dziećmi. Jeżeli mam taką możliwość, to chętnie z niej korzystam.
Nie mogę wypowiadać się za wszystkich, ale w moim przypadku często te dwa zawody w jakimś sensie się przenikają. Prowadzenie szkoleń lub współpraca z organizacjami pozarządowymi często wymaga konkretnego przekazywania wiedzy. Marzy mi się takie szkolenie wyjazdowe dla stowarzyszeń, które chciałabym poprowadzić. Dlaczego ja? Nie dlatego, że jestem najlepszym trenerem pod słońcem. Myślę, że dobrze rozumiem się z organizacjami, mam sygnały również z drugiej strony, potwierdzające moje odczucia i wydaje mi się, że to jest właśnie cecha dobrego nauczyciela. Porozumienie, które przekłada się na dobrą współpracę.
Referat, którym kieruję, ma interdyscyplinarny charakter. Jeżeli pozyskujemy środki finansowe czy to na imprezy, czy na inwestycje, musimy wiedzieć jak przeczytać kosztorys, dokumentację techniczną, żeby wiedzieć jak sformułować wniosek aplikacyjny na inwestycje. Trzeba z drugiej strony czuć imprezy, żeby napisać projekt ,,miękki". Współpraca ze wspomnianymi organizacjami pozarządowymi, to przede wszystkim kontakt z ludźmi, którzy są dumni z tego, że mieszkają w Sławie, a to z kolei sprawia, że chcą pracować na rzecz lokalnej społeczności. To wszystko sprawia, że z jednej strony trzeba przez cały czas dokształcać się, a z drugiej po prostu daje satysfakcję z dobrze wypełnionego zadania.
Promocja. Czuję, że wymaga wciąż dużego nakładu pracy. Jest zresztą najczęściej wystawiona na krytykę. Akurat w tej dziedzinie każdy ma swoje zdanie, wie lepiej, w którym miejscu ma pojawić się logo, w którym tekst. Myślę, że w tym aspekcie jest poczucie niedosytu i to mnie mobilizuje.
Pochodzę z Głogowa.
Zastanawiam się czasami jak to się stało, że trafiłam do Sławy. Studiowałam w Zielonej Górze, potem pracowałam w Urzędzie Marszałkowskim. Przez pięć lat mieszkałam we Wschowie. Kiedy zastanawiałam się w tamtym okresie, gdzie chciałabym pracować, to myślałam właśnie o Sławie. Kiedy podjęłam tutaj pracę, a przy okazji miałam poczucie dużej satysfakcji, postanowiliśmy z mężem przeprowadzić się.
Wschowa jest pięknym miastem. Ma duży potencjał, ale moim zdaniem niewykorzystany. Natomiast mieszkańcy Wschowy a Sławy, to dwie zupełnie inne społeczności.
Obserwując mieszkańców Sławy jeszcze z zewnątrz, widziałam ludzi aktywnych, zaangażowanych, bardzo krytycznych, owszem, ale to nie są malkontenci. Krytykują, ale i dużo pracują na rzecz lokalnej społeczności. Natomiast we Wschowie przygnębiał mnie wszechobecnym marazm, brak aktywności, taka łatwość godzenia się na wszystko, co nas otacza. Nawet kiedyś myślałam o tym, że napisać pracę doktorską, porównując te dwie społeczności. Mieszkają przecież blisko siebie, a - w mojej ocenie - różnią się od siebie diametralnie.
To oczywiście nie będą spostrzeżenia naukowe, ani niczym potwierdzone, ale takie pierwsze obserwacje, jakie się narzucają, to takie, że mieszkańcy Sławy zawsze musieli żyć z własnej aktywności, tzn., że musieli uruchomić pokój gościnny, otworzyć budkę nad jeziorem, zakład mięsny. Wschowa miała wokół kilka zakładów, które zatrudniały i nie wymagały żadnej, szczególnej aktywności. Poza tym, dzięki temu, że do Sławy przyjeżdża o wiele więcej osób z zewnątrz (widać to szczególnie w sezonie), naturalnie uczy się otwierać na różnorodność. Ta konfrontacja z przyjezdnymi z różnych miejsc i środowisk sprawia, że społeczność sławska ma więcej bodźców do zmian, aktywności.
Nie chcę być źle zrozumiana. Nie oceniam nikogo personalnie. Patrzę na te dwie społeczności w sposób globalny, co automatycznie wprowadza element uogólnienia. Każdy mieszkaniec oczywiście jest osobną jednostką i należy go oceniać indywidualnie.
Oczywiście, bo jak wcześniej wspomniałam, Wschowa, podobnie jak Sława jest wyjątkowym miejscem. Trudno o niej zapomnieć. Pamiętam, że kiedy wyprowadzałam się do Wschowy, ówczesny mój kierownik, pytał mnie: ale dlaczego wyprowadzasz się do Wschowy, ja byłem raz we Wschowie i miałem wrażenie, że to koniec świata. Na co ja odpowiedziałam, że przeciwnie. Miasto ma swój klimat - starówka, cmentarz ewangelicki, Klasztor Franciszkanów - to są wyjątkowe miejsca. Muszę dodać, że współpracujemy jako gmina podobnie jak Wschowa z Lokalną Grupą Działania. Na tej bazie np. z kierownikiem wschowskiego Wydziału Promocji panem Ireneuszem Mieżowcem, dążymy do tego, żeby gminy ze sobą współdziałały. Myślę, że mogłyby wydać wspólny folder turystyczny - pod względem atrakcji gminy mogą się uzupełniać. Poza tym liczę na to, że kiedyś powstanie ścieżka rowerowa, łącząca obie gminy.
Zdecydowanie. Widać to choćby z wniosków, składanych przez organizacje pozarządowe. Jeszcze do niedawna niemal 100% ofert dotyczyło klubów sportowych. W tej chwili mamy stowarzyszenie Witosława, gdzie prezeską jest kobieta, Stowarzyszenie Aktywnych Kobiet, Stowarzyszenie na Rzecz Dzieci Niepełnosprawnych, za tym wszystkim kryje się aktywność kobiet.
Trudno powiedzieć, takich czynników pewnie jest wiele. Myślę, że najogólniej rzecz ujmując kobiety nie chcą tylko siedzieć w domu, chcą działać. Dzisiaj jest mnóstwo możliwości. Wystarczy mieć pomysł, zarejestrować organizację pozarządową, pozyskać środki i próbować się w różnych działaniach.
Pulp Fiction
Stanowczość i pewnego rodzaju rycerskość - potrafi dotrzymać słowa, jeżeli podjął decyzję, bierze za nią pełną odpowiedzialność.
Być sobą.
Bardzo
Tak, z całą pewnością.
Chciałabym, żeby kobiety zrozumiały, że feminizm niekoniecznie musi kojarzyć się z wojującą kobietą. Feministka to kobieta, która chce się zrealizować i dąży do tego, nie oglądając się na to czy mąż się z tym zgadza, czy też nie. Po prostu osiąga w życiu cele, które zaplanowała.