Rafał Klan: Co pana skłoniło do startu w wyborach do Rady Miejskiej we Wschowie?
Krzysztof Grabka: Zanim odpowiem na pytanie, chciałbym podzielić się pewną refleksją. Kiedyś, aby zostać radnym i tym samym uczestniczyć w podejmowaniu ważnych decyzji dla lokalnej społeczności, trzeba było mieć swoje lata, posiadać dorobek życiowy, który gwarantował jakość podejmowanych decyzji. Dzisiaj żyjemy w trochę innej rzeczywistości, a i reguły demokracji uległy zmianie. Jednak tak właśnie postrzegam swoją kandydaturę poprzez 20-letnie doświadczenie samorządowe, jak również doświadczenie zawodowe i życiowe. I stąd mam poczucie, że mogę przydać się Wschowie i jej mieszkańcom w radzeniu i podejmowaniu dobrych decyzji.
Traktuje pan start w wyborach do Rady Miejskiej, jako próbę w przyszłości powrotu na stanowisko burmistrza?
Po ostatnich wyborach samorządowych mówiłem, a teraz chcę to podkreślić, że ten rozdział w moim życiu uważam za zamknięty. Chciałbym natomiast wykorzystać doświadczenie samorządowe dla dobra miasta w innej roli, w roli radnego.
Ugrupowanie związane z wiceburmistrzem Miłoszem Czopkiem stara się na różne sposoby zdyskredytować pana dorobek samorządowca. Słychać to podczas obrad Rady Miejskiej oraz w artykułach gazety Nasze Wschowskie Sprawy. Nie obawia się pan, że trudno będzie o dialog w Radzie?
Nie zamierzam prowokować konfliktowych sytuacji. Moim podstawowym zadaniem byłoby koncentrowanie się na bieżących sprawach i patrzenie w przyszłość, czyli przygotowywanie rozwiązań nawet na kolejne kadencje. W samorządzie to zawsze wygląda tak, że najpierw przygotowuje się odpowiednią dokumentację, która jest czasochłonna, a dopiero potem przechodzi się do realizacji zamierzonych celów. Jeżeli w tej kadencji nie zadbamy o taki scenariusz, to w następnej rządzący będą mieli prawo rozłożyć ręce i zapytać ,,od czego mamy startować?". Warto pamiętać, że część gminnych inwestycji realizowanych dzisiaj, zostało przygotowanych w poprzedniej kadencji samorządu. Mógłbym nawet powiedzieć, że czuję się współautorem pewnych rozwiązań, jak inwestycje drogowe, zapowiadana termomodernizacja budynków oświatowych, czy kanalizacja wsi. Dokumentacje na te zadania były przygotowane w czasach, kiedy byłem burmistrzem. Dzisiaj obecna władza skrzętnie z tych pomysłów korzysta i nie widzę w tym niczego złego. Samorząd to jest pewna ciągłość. Zmieniają się osoby na stanowiskach, ale nie zmieniają się potrzeby gminy. I to jest moim zdaniem uczciwe stawianie sprawy i warto o tym pamiętać.
Gdyby został pan radnym, byłby pan w mniejszości, jaką ma opozycja w Radzie Miejskiej, w jaki sposób chce pan przekonać burmistrzów i radnych z nimi związanych do swoich pomysłów?
W każdym demokratycznym systemie znajduje się koalicja rządząca i opozycja. Sztuką jest aby obie te grupy współpracowały ze sobą w najważniejszych dla Wschowy sprawach. Myślę, że z jednej strony dobrze by było, żeby i rządzący i opozycja rozmawiali ze sobą w oparciu o rzeczowe argumenty. Czasami zapewne warto w takiej dyskusji wysłuchać opozycji, a innym razem to opozycja powinna wzmacniać rządzących w sytuacji, kiedy wykonują kluczowe zadania dla gminy. Taki model samorządu, w mniej lub bardziej udany sposób, starałem się realizować w dwóch ostatnich kadencjach, zapraszając na przykład do konsultacji opozycję w sprawach konstruowania budżetu.
Wierzy pan, że to jest możliwe?
Startuję do Rady Miejskiej z takim przekonaniem, że nawet jeżeli dzisiaj w gminie rządzą osoby, które nie zgadzały się z moim sposobem rządzenia, czy decyzjami, które podejmowałem, to stać mnie będzie na to, aby rozmawiać z rządzącymi bez emocji, przechodzić do porządku dziennego nad pewnymi uszczypliwościami po to, aby koncentrować się nad sprawami samorządowymi.
To o czym pan mówi dobrze brzmi w teorii. Natomiast po głosowaniu nad absolutorium, odnoszę wrażenie, że poziom emocji w Radzie Miejskiej oraz podział na radnych koalicji rządzącej i opozycję jest tak głęboki, że trudno będzie o współpracę.
Mam świadomość, że do dialogu potrzebne są dwie strony. Nie mogę wypowiadać się za panią burmistrz, wiceburmistrza, czy radnych koalicji. Wiem jednak, że aby skonfliktowane strony zaczęły ze sobą rozmawiać, potrzebna jest najczęściej pewna inicjatywa. Któraś ze stron musi powiedzieć: ,,dobrze, spróbujmy się porozumieć". Jeżeli nie zostanie podjęta taka próba, to dialogu w Radzie Miejskiej nie będzie. To może być jedna próba, druga, trzecia, być może potrzebny będzie dłuższy okres czasu, ale warto próbować. Taką rolę również widzę dla siebie, jeżeli otrzymałbym mandat radnego.
Będzie pan się ubiegał o głosy mieszkańców 10 okręgu. Ma pan dla tych mieszkańców jakąś wyborczą propozycję, ofertę lub obietnicę, którą będzie pan chciał zrealizować w Radzie Miejskiej?
Po rozmowach, jakie w ostatnim czasie odbyłem z częścią mieszkańców z tego okręgu, zwrócono mi uwagę i dla mnie to też jest coraz bardziej widoczne, że okręg wyborczy numer 10 jest złożony z co najmniej trzech zupełnie oddzielnych, niespójnych części. Mamy tutaj bloki, którymi zarządza Spółdzielnia Mieszkaniowa na ulicy Wolsztyńskiej oraz Kościuszki 18a. Tutaj ingerencje miasta są dosyć mocno ograniczone i w pewnym sensie wykluczone. Dlatego reprezentowanie tych mieszkańców wymaga dobrych kontaktów z władzami Spółdzielni, zapoznaniu się z ich planami i koordynowaniu działań, polegających na pomocy miasta w rozwiązywaniu bieżących problemów. Z drugiej strony mamy starą zabudowę na ulicy Wolsztyńskiej i Kościuszki, gdzie podstawowym problemem jest funkcjonowanie wspólnot mieszkaniowych. W wielu miejscach gmina ma udział w tych wspólnotach i tutaj widzę pracę, polegającą na dobrej, owocnej współpracy na linii gmina - wspólnota mieszkaniowa.
W dodatku ulica Kościuszki jest ulicą powiatową.
Tak, to jest kolejne wyzwanie, bo sprawa chodników, zieleni, ogólnie przestrzeni publicznej wokół ulicy Kościuszki wymaga takiej odważnej, dynamicznej współpracy ze starostwem powiatowym. Myślę, że w tym zakresie również mogę zaoferować swoją pomoc, choćby dlatego, że z wieloma radnymi powiatowymi współpracowałem w poprzednich kadencjach samorządu. Do dzisiaj utrzymujemy dobre kontakty i wierzę, że mogę być takim swoistym łącznikiem między mieszkańcami a powiatem.
Trzecia część tego okręgu to domki jednorodzinne.
Zaczyna się od ulicy Pustej, dalej mamy Zacisze, ulicę Węgierską i właśnie osiedle domków jednorodzinnych. Jest to najmłodsze osiedle w skali Wschowy, które boryka się z takimi problemami jak brak oświetlenia, czy brak drogi z prawdziwego zdarzenia. To są wyzwania dla samorządu, z których zdawałem sobie sprawę w ostatniej kadencji. Wtedy spotkania z mieszkańcami doprowadziły do pewnego rodzaju umowy społecznej. Przypomnę tylko, że w programie wyborczym naszego komitetu pojawił się bardzo mocny akcent, związany z koniecznością większego zaangażowania w budowę dróg lokalnych w czasie obecnej kadencji. W budżecie na 2015 rok zabezpieczyliśmy środki na dokumentację i odpowiednie pozwolenia na kompleksową budowę dróg w obrębie ulicy Zacisze. Prowadziliśmy również daleko zaawansowane rozmowy z firmą Eneos nad przygotowaniem dokumentacji, dotyczącej kompleksowego oświetlenia tego rejonu. Do tych tematów trzeba wrócić. Widzę, że obecna władza pewne rzeczy kontynuuje. Wprawdzie z opóźnieniem, bo w 2016 roku zaplanowano przeznaczyć środki na dokumentację drogową. I swoją rolę widzę w tym, aby wzmacniać decyzje władz, które dotyczyć będą tej części miasta.
Budżet obywatelski również daje pewne możliwości zaspokajania potrzeb mieszkańców tego okręgu, widzi pan w tym zakresie swoją rolę?
Oczywiście. Jeżeli mieszkańcy zdecydują o tym, abym reprezentował ich w Radzie Miejskiej, to będę starał się zbierać pomysły i koordynować składanie wniosków w ramach budżetu obywatelskiego. Tutaj również mieszkańcy mogą liczyć na moją pomoc.