TworzymyGłos Regionu

reklama

Nie lubię trzech rzeczy w życiu: chamstwa, hipokryzji i zapachu palonych liści jesienią

Sobota, 20 października 2012 o 13:44, autor: 0
Nie lubię trzech rzeczy w życiu: chamstwa, hipokryzji i zapachu palonych liści jesienią

Podczas ostatniego listopadowego piątku Krzysztof Koziołek odwiedził Wschowę na zaproszenie Stowarzyszenia Fabryka Kultury i Biblioteki Publicznej we Wschowie. Wcześniej spotkał się z młodzieżą z I LO we Wschowie, żeby opowiedzieć o pracy reportera. Z popularnym pisarzem rozmawia Emilia Pawlus, uczennica klasy multimedialno-dziennikarskiej

(Artykuł opublikowano: 29 listopada 2011 o 13:44)   Powiem tak, mimo, że jestem dość nieśmiały, to jednak inni odbierają mnie jako osobę bardzo otwartą, czemu w sumie mocno się dziwię. Poza tym bardzo często powtarzam, że nie lubię trzech rzeczy w życiu: chamstwa, hipokryzji i zapachu palonych liści jesienią na ogródkach działkowych. A ostatnio mogę powiedzieć o sobie, że jestem - tak pół żartem pół serio - kryminalistą, tyle że bez wyroku, ponieważ od pięciu lat zajmuję się pisaniem i wydawaniem kryminałów sensacyjnych. Myślę, że moja przygoda z tworzywem dziennikarskim czy pisarskim rozpoczęła się w pierwszej klasie szkoły podstawowej, gdy moja pierwsza wychowawczyni zaprowadziła całą klasę do biblioteki. Kiedy zacząłem czytać książki, przez szkołę podstawową i średnią czytałem średnio 100 książek rocznie i podejrzewam, że to też ma ogromny wpływ na to, że zostałem dziennikarzem, że pisałem do gazet, a teraz z tym, że się zajmuję książkami. Natomiast jeżeli chodzi o taki prawdziwy debiut pisarski to bodaj w 1997 roku "Gazeta Lubuska" miała taki konkurs dla czytelników, którzy pisali powieści w odcinkach. To się chyba nazywało „Miłość do odstrzału”. Pamiętam, że cztery z opublikowanych wówczas odcinków tej powieści udało mi się napisać. Najczęściej jest tak, że takie pierwsze pomysły na powieść zapisuję sobie w zeszycie. Natomiast kiedy się zaczyna z tego układać taka większa historia, rozpoczynam pracę przy komputerze i wtedy w zasadzie idzie to już ciurkiem, raczej nie mam problemu z weną twórczą. Jedyny mój problem to brak czasu. Kiedy historia się ułoży, idzie już bardzo szybko. Pomysły na książki przychodzą pod prysznicem, przy zmywaniu naczyń, podczas jazdy samochodem i wtedy jakoś zawsze wkomponowują się w powieść, nad którą aktualnie pracuję. No niestety, nie udało się, dla mnie to jest trochę paradoks, bo kiedy pracowałem jako dziennikarz pisałem książki wieczorami, w nocy i podczas weekendów. Liczyłem, że kiedy odejdę z pracy na etacie i zajmę się tylko książkami, będę miał więcej czasu. Niestety, jestem również wydawcą swoich powieści, dystrybutorem i rzecznikiem prasowym, taki człowiek złota rączka, więc tych rzeczy niezwiązanych z pisaniem jest tak dużo, że na pisanie zostaje bardzo niewiele czasu. Mniej, niż kiedy pracowałem jako dziennikarz, chociaż staram się, żeby tego czasu było jak najwięcej. Teraz, czyli zimą, będę miał więcej czasu, więc siadam do kolejnej powieści. Do swojej pracy mam przystosowane biurko - to jest takie miejsce, przy którym najczęściej pracuję. Jeśli chodzi o porę dnia to ważne, żeby zawsze pracować po godzinie 8.00 rano. Piszę w ciągu dnia, przed południem, popołudniu i w nocy. Nie jestem jak Marek Krajewski, nie potrafię wstać o 6.00 rano, żeby pracować nad powieścią. Jestem z tych, którzy lubią sobie pospać. Jestem typem obserwatora, tzn. przypatruję się temu, co się dzieje w polityce, przede wszystkim polskiej, interesuje mnie też nasze społeczeństwo, ten nasz lokalny ogródek… Mam też w głowie informacje, które zdobyłem jako dziennikarz, a których z różnych powodów nie wykorzystałem. Ja jej nie wybrałem, to ona wybrał mnie. Zawsze lubiłem czytać kryminały, sensacje, thrillery, powieści przygodowe, a ponieważ jestem samoukiem staram się pisać tak jak sam lubię czytać. Więc akurat ten gatunek literatury uprawiam. Drugi powód: strasznie nie lubię opisów, dłużyzn w książkach i staram się tak robić, tak pisać książkę, żeby była w niej przede wszystkim akcja, aby czytelnika zainteresować od pierwszej do ostatniej strony. I tak, i nie. Nie robię tego specjalnie, tzn. nie siadam do kolejnej książki i nie zastanawiam się gdzie by tu umieścić akcję, żeby się książka sprzedała. Jak powiedziałem, nie znoszę hipokryzji, a byłbym wtedy ostatnim hipokrytą. Natomiast mieszkam tutaj, tu się wychowałem, te tereny znam, dlatego tutaj prowadzę akcję powieści, ale nie ukrywam, że przy okazji chciałbym upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i pokazać te piękne aspekty województwa lubuskiego, te tereny, których my sami do końca nie jesteśmy świadomi. Po drugie, często nie potrafimy ich promować w szerokiej Polsce. Ewidentnie. W mojej debiutanckiej książce „Droga bez powrotu”, która w pewnym momencie przenosi się z Nowej Soli właśnie w Karkonosze, pisząc te fragmenty górskie - tak to nazwijmy - bazowałem przede wszystkim na doświadczeniach, które zdobyłem chodząc po górach, co zresztą uwielbiam. Wiele też zależy od tego czy pasuje mi prowadzić akcję w górach… Jeśli tak, to ją prowadzę. Pisanie thrillera „Premier musi zginąć” zaczęło się od tego, że gdy wracając ze Szrenicy w Karkonoszach, przechodziłem obok ujęcia wody pitnej dla Szklarskiej Poręby pomyślałem sobie, co by było gdyby ktoś coś tam wrzucił niedobrego… Jeśli się nie ma znajomości, albo ogromnych pieniędzy, aby samemu wydać książkę, to trzeba szukać wydawnictw, które się tym zainteresują. Niestety, w większości polskie wydawnictwa debiutantami nie są zainteresowane. Sam przeszedłem tę drogę i jeśli komuś jakimś cudem uda się trafić na krótką listę wydawnictwa to i tak między tym momentem, w którym komuś się wydaje, że skończył powieść, bo potem trzeba ją przeredagować i nieraz poprawić, a momentem w którym będzie mógł pobiec do księgarni i ją kupić, mija minimum rok, a najczęściej dwa, trzy lub cztery lata, albo jeszcze więcej. Plany są dosyć bogate, w tej chwili kończę powieść, właściwie thriller prawniczy, który będzie się nazywał „Ława przysięgłych”. Ma się ukazać w przyszłym roku, jak również historia oparta na faktach, o roboczym tytule „Instrukcja 0039”, historia byłego policjanta ze Słubic. Tu wygląda to troszeczkę inaczej, tzn. ja nie wymyślam tego, co będzie w książce, bo ten scenariusz napisało samo życie. Ja z tej historii będę tworzył kryminał. Jest jeszcze jedna gotowa książka, ale ona będzie pewnie wydana w 2013 roku. Nie wiem czy czułbym się dobrze w innej formie, aczkolwiek mam pewien plan, pomysł na kryminał science fiction. Połączenie dwóch gatunków w jedną całość.. Moim hobby jest żużel, kibicuję jednej drużynie od 30 lat, Falubazowi Zielona Góra. Przy tej okazji - i to bez cienia złośliwości, bo jestem normalnym kibicem - pozdrawiam fanów Unii Leszno. Wiem, że jest ich tutaj wielu. Staram się też odpoczywać, czasami udaje się obejrzeć jakiś dobry film, bardzo często spaceruję, łączę w ten sposób dwie rzeczy: spędzanie kilku godzin dziennie przy komputerze wymaga dbania o mięśnie, dlatego chodzę z kijkami. W ten sposób również staram się zrelaksować… Tak, pod warunkiem, że podczas tego spaceru mój mózg nie zacznie działać niezależnie ode mnie i nie będzie wymyślać kolejnych scen do powieści, bo wtedy muszę się zatrzymać i zapisać to w komórce. Niestety bardzo często. Mówię niestety dlatego, że momentami utrudnia to funkcjonowanie. Zdarza się, że pomysł przychodzi tuż przed zaśnięciem, a czasami nawet budzę się w nocy, muszę wtedy wstać i zapisać kilka myśli. Tak, co prawda kilka razy zdarzyło mi się przejeżdżać przez Wschowę. Jestem fascynatem starych obwarowań, murów, zamków, a zauważyłem, że we Wschowie są takie mury, więc mam nadzieję, że znajdę chwilę i będę mógł je z bliska zobaczyć. Na razie najbardziej utkwiło mi w pamięci to, że zgubiłem się na wschowskim rynku, jeżdżąc w kółko w uliczkach jednokierunkowych. A tak zupełnie na poważnie to dzisiaj, kiedy przyjechałem do Wschowy, miasto ukazało mi się w słońcu i wyglądało naprawdę bardzo atrakcyjnie. *Krzysztof Koziołek z pochodzenia jest zielonogórzaninem. Obecnie mieszka w Nowej Soli. Ten młody polski powieściopisarz, który w 2007 roku zadebiutował kryminałem „Droga bez powrotu”, ma w swoim dorobku już pięć powieści. W 2011 roku został uznany za najbardziej obiecującego lubuskiego pisarza. ** Na głównym zdjęciu znajduje się Emilia Pawlus, uczennica klasy multimedialno-dziennikarskiej wschowskiego liceum, która przeprowadziła wywiad z pisarzem. [gallery link="file"]
REKLAMA
POLECAMY
REKLAMA

Komentarze (0)

avatar

Do tej wiadomości nie został dodany żaden komentarz
Opisz szczegółowo, co jest niewłaściwe w komentarzu, który chcesz zgłosić do moderacji

Czy wiesz, że blokując reklamy blokujesz rozwój portalu zw.pl? Dzięki reklamom jesteśmy w stanie informować Cię o wszystkim, co dzieje się w naszym regionie. Dlatego prosimy - wyłącz AdBlock na zw.pl