No bo jak to możliwe, że można zastanawiać się nad tym czy będą wybory samorządowe? Przecież wszyscy wiedzą, że kadencja, która rozpoczęła się w 2014 roku zbliża się nieuchronnie ku końcowi. Już zainteresowane osoby przebierają nogami, co zrobić, jak postarać się o kolejną kadencję lub z drugiej strony jak przejąć teraz stery w swoje ręce. Ale jest jeszcze taka szara strefa tych, którzy nie są w pierwszym szeregu w czasie wyborów, ale bez ich obecności wybory się nie odbędą. Są to urzędnicy. Grupa społeczna, która mówiąc delikatnie nie szczyci się w naszym kraju zbyt dobrą sławą, gdzie pokutuje obraz pani w średnim wieku i wiecznego „nie da się”. Oczywiście to bardzo krzywdzący stereotyp, a właśnie bez tych urzędników wiele dziedzin naszego życia nie funkcjonowałoby poprawnie. I chociaż wybory samorządowe kojarzą nam się z twarzami na plakatach i ulotkach, które zaglądają do nas z każdego wolego kawałka muru, słupa i skrzynki pocztowej, to właśnie skryci w cieniu urzędnicy dbają, żeby wybory przebiegły poprawnie, sprawnie i nikt nie kantował.
W 2018 roku wybory samorządowe odbywają się na nowych zasadach. Kadencja samorządów będzie dłuższa, burmistrz będzie mógł sprawować swoją funkcję tylko dwie kadencje, cały proces wyborczy będzie transmitowany na żywo. Do tego powiększono liczbę urzędników. Po pierwsze od tych wyborów nad ich przeprowadzeniem czuwać będzie jedna komisja, inna natomiast będzie liczyć głosy. A po drugie urzędników wyborczych, którzy czuwać będą nad całością procesu wyborczego w gminie, potrzeba więcej. I obostrzenia są większe, nie każdy takim urzędnikiem może zostać. Od momentu wejścia w życie nowej ustawy Państwowa Komisja Wyborcza rozpoczęła poszukiwania urzędników wyborczych. W województwie lubuskim potrzeba ich 108, w okręgu leszczyńskim 49, razem 157 osób. Pierwotnie chętni do zarobienia nawet 4,5 tysiąca złotych, za miesiąc pracy (jeżeli akurat udałoby im się miesiąc pracować) mogli składać zgłoszenia do 22 marca. Delegatury Krajowego Biura Wyborczego przygotowały się na napływ zgłoszeń, pracownicy już rozdzielili między siebie zadania jak ogarnąć taki nawał zgłoszeń i niestety rozczarowanie. W Zielonej Górze zgłosiło się 8 osób, w Lesznie jeszcze mniej i taki sam problem pojawił się w całym kraju. Co robić? Na razie spokój, może ludzie nie wiedzieli? Rozesłano listy do burmistrzów, wójtów i prezydentów, wydłużono termin zgłoszeń do 16 kwietnia. Na pewno ktoś się zgłosi. Termin za nami już wiemy zgłoszeń jest więcej. Łącznie 20 osób na 157, niecałe 8 %. I co teraz?
Teraz zaczyna się najciekawsza część. Kandydatów mają zgłosić prezydenci miast, burmistrzowie i wójtowie. Taka oto zgłoszona osoba zgodzić się nie musi, ale wszyscy wiemy jak przyjemnie odmawia się pracodawcy cudownej oferty dodatkowego zarobku. No coś ty nie chcesz? Ale ktoś musi… No ale załóżmy, że znajdą się jeszcze silni, którzy odmówią swojemu bezpośredniemu przełożonemu i co wtedy? Przecież w każdej gminie musi być urzędnik wyborczy, który przyjmie odpowiednie zgłoszenia i przeprowadzi wybory. Wtedy można mieć zaszczyt mianowania na tę funkcję przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ministrowi odmówisz? Trochę głupio… Ale może i tacy się znajdą i co wtedy?
Czasu na organizację wyborów jest coraz mniej, z nieoficjalnych wiadomości Państwowa Komisja Wyborcza będzie czekać na urzędników do ostatniej chwili, zresztą co innego może zrobić? Ano pozostaje jeszcze jedna możliwość. Przecież liczbę urzędników wyborczych określają tylko przepisy, a te zawsze można zmienić. Może w lipcu, może w sierpniu? Byle zdążyć. A może po prostu powiedzieć: Kowalski/Nowak, chcesz dalej pracować to szoruj na urzędnika, rodziny nie masz, czasu masz dużo, zarobisz sobie to możesz być jeszcze wdzięczny. Będzie niesmak? Ludzie zapomną, albo w ogóle nie zauważa no bo kto się tym interesuje? No może Kowalski lub Nowak, którzy z uśmiechem nr 4 powiedzą „o dziękuje bardzo panie wójcie/prezydencie/burmistrzu”. Teraz czas przecież ostrzyć miecze, walczyć w kampanii o nasze małe ojczyzny, a nie zawracać sobie głowę nieistotnymi problemami, na które i tak nie mamy wpływu. A może po prostu w drodze rozporządzenia mianować wszystkich wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, radnych?