Odsunięte pokolenie samorządowców
W pewnym sensie od lokalnej polityki zostało odsunięte pokolenie, które stanowiło przez długie lata o standardach samorządowej polityki. Można by powiedzieć, że werdykt wyborców w 2014 roku został wymierzony właśnie w to, co do tej pory stanowiło o jakości, jaką wypracowali poprzedni samorządowcy. Do obecnej rady miejskiej dostało się 11 nowych radnych w porównaniu z poprzednią radą. Chociaż warto dodać, że osób, które po raz pierwszy mają coś wspólnego z samorządem jest dokładnie 7 (wśród nowych radnych tej kadencji Władysław Brzechwa był radnym w latach 2002-2010, Helena Najdzion i Agnieszka Nachaj były i nadal są sołtysami, Danuta Stefaniak pełniła funkcję sołtysa w poprzedniej kadencji). I chociaż te wyliczenia mogą wydawać się trochę żmudne, to warto na koniec tego wątku dodać, że środowisko, związane z Miłoszem Czopkiem, a dokładnie 5 radnych(Emanuela Stanek-Juśkiewicz, Paweł Giezek, Maria Stachowska, Elżbieta Biernacka i Bogdan Jaworski), jeden radny z lewicy (Krzysztof Owoc) i jeden radny PiS (Wiesław Widera), to osoby, które nigdy do tej pory nie były w żaden sposób związane z samorządem. Jak na 21 osób, zasiadających w Radzie Miejskiej, 7 nowych radnych, to znak, że co jak co, ale społeczeństwo w dniu wyborów zdecydowało się na zmiany. Można by nawet powiedzieć, że lokalna społeczność świadomie zaryzykowała, oddając los gminy w ręce osób bez większego doświadczenia.
Zachwiana równowaga
Można by tak uznać, gdyby nie fakt, że mniej więcej takie zmiany w Radzie Miejskiej we Wschowie zachodzą co 4 lata. Innymi słowy co 4 lata odmładza się Radę nowymi samorządowcami. Ważne jednak w tej krótkiej analizie jest to, że po raz pierwszy od 12 lat liderzy poszczególnych środowisk zostali poza burtą. Nie ma ich w Radzie Miejskiej. Jest tylko jeden lider, jednego środowiska, czyli Miłosz Czopek. I gdybym miał zaryzykować tezę dlaczego dzisiaj dyskusje na sesjach Rady Miejskiej nie trzymają poziomu z lat ubiegłych, dlaczego dyskusja o lokalnej polityce nie trzyma poziomu poprzednich lat, to jestem skłonny stwierdzić, że dzieje się tak, ponieważ w radzie, a przez to w lokalnej polityce, zachwiana została równowaga. Są wciąż cztery silne środowiska we wschowskiej polityce, ale ton nadaje lider tylko jednego ugrupowania. Mało tego, przypuszczam, że cokolwiek by nie mówić o motywach inicjatora referendum, to jestem zdania, że brak równowagi jest przyczyną referendum. I to przyczyną nieuświadomioną, ale realną.
2010-2011 - złote lata samorządu
Oczywiście powie ktoś, że do tej pory również o lokalnej polityce decydował jeden człowiek w osobie byłego burmistrza Krzysztofa Grabki. Owszem, był to lider, którego ugrupowanie przez 12 lat miało większość w Radzie Miejskiej. Nigdy jednak tak nie było, aby był pozbawiony konfrontacji z liderami opozycji. W latach 2002-2010 był to Stanisław Kowalczyk. W latach 2010-2011 - byli to Miłosz Czopek, Stanisław Kowalczyk, Zdzisław Mazur i Fabian Grzyb. I pamiętam, że właśnie w tej kadencji, kiedy liderzy opozycji w takim gronie zasiadali w Radzie Miejskiej mówiono o tym i przyznawał to również Krzysztof Grabka, że Rada jest nad wyraz wyjątkowa i dyskusje, jakie mają miejsce oraz atmosfera w lokalnej polityce po raz pierwszy od wielu lat nabrała nowej jakości. Potem to oczywiście zaczęło się zmieniać. Jeden lider pożerał drugich liderów i w rezultacie na koniec były burmistrz miał już na przeciwko siebie tylko liderów jednego ugrupowania, czyli Fabiana Grzyba i Zdzisława Mazura. Można by więc powiedzieć, że złote lata samorządu i lokalnej polityki przypadają na lata 2010-2011. Trwały krótko i prawdopodobnie tak szybko nie wrócą.
We Wschowie nie ma środowiska, które samodzielnie mogłoby zarządzać gminą
Jednak do tej pory nikt nie miał w sobie tyle odwagi, żeby odwołać burmistrza przed upływem kadencji. I znowu warto zwrócić uwagę na jeden fakt, który do tej pory we wschowskim samorządzie obowiązywał. A mianowicie nigdy nie było tak, aby w rękach lidera jednego środowiska były wszystkie narzędzia lokalnej polityki. W latach 2002-2010 środowisko Krzysztofa Grabki współpracowało z lewicą (przewodniczącym Rady Miejskiej był Fabian Grzyb), w latach 2010-2014 środowisko Grabki współrządziło z grupą Miłosza Czopka (wiceburmistrz) i grupą Stanisława Kowalczyka (wiceburmistrz). Za każdym razem liderzy co najmniej dwóch środowisk współpracowali ze sobą. Moim zdaniem to dawało gwarancję stabilności. Może nawet - wychodząc z prostego psychologicznego założenia - poprzedni burmistrz zdawał sobie sprawę, że jego ugrupowanie jest zbyt słabe, aby odpowiedzialność za gminę rozkładać tylko na jeden lokalny, polityczny obóz. Dodałbym do tego, że we Wschowie po prostu nie ma środowiska, które samodzielnie mogłoby zarządzać gminą. Nie jesteśmy takim samorządem, by o jej losach decydował jeden człowiek, jeden lider. W dodatku do głosu w lokalnej polityce dochodzą osoby, które nigdy nie były i nie będą liderami żadnego z wymienionych środowisk. Ich zaangażowanie wprowadza więcej anarchii niż pożytku. Wygląda to tak, jakby z braku naturalnych politycznych liderów, niektórzy brali na siebie ciężar odpowiedzialności, który ich przerasta. I to wszystko razem, moim zdaniem, podskórnie, może nawet nieświadomie zadecydowało o tym, że 26 czerwca będziemy mieli referendum w sprawie odwołania pani burmistrz i Rady Miejskiej przed upływem kadencji.
Bez względu na to czy referendum się powiedzie, czy poniesie porażkę, zmiany w lokalnym samorządzie powinny nastąpić. Wbrew pozorom to nie zależy od wyborców, ale od liderów lokalnej polityki.
Rafał Klan