TworzymyGłos Regionu

reklama

Więźniarki przeżywały tu niemieckie piekło. Na ruinach folwarku nieopodal Przybyszowa stanie tablica informacyjna

Niedziela, 14 maja 2023 o 22:21, aktualizacja Poniedziałek, 15 maja 2023 o 01:57, autor: 0
Więźniarki przeżywały tu niemieckie piekło. Na ruinach folwarku nieopodal Przybyszowa stanie tablica informacyjna

Sławskie Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne „Ocalić od Zapomnienia” zakończyło pierwszy etap prac związanych z instalacją słupa pod tablicę informacyjną, wraz z oświetleniem na terenie pozostałości po dawnym podobozie dla kobiet. Instalacja nawiązuje do oryginalnego ogrodzenia obozowego, mając na celu przywołać pamięć o tych, którzy byli tam więzieni. Przeznaczenie dawnych zabudowań folwarcznych nieopodal Przybyszowa, przystosowanych pod koniec II wojny światowej do funkcji obozowych to epizod lokalnej historii przez wielu już zapomniany. Inicjatywa Stowarzyszenia ma na celu rozbudzić wyobraźnię o tamtych przerażających czasach.

Epizod historii

W 1944 roku, gdy Niemcy byli w defensywie, utworzyli filie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen w folwarkach Neuvorwerk i Bänischvorwerk, znane jako Schlesiersee I i Schlesiersee II. Te dawne gospodarstwa zostały przystosowane do nowej funkcji i zamienione w obozy dla kobiet. Ogrodzenie z drutu kolczastego i reflektory miały zapewnić bezpieczeństwo, a więźniarki zamieszkały w prymitywnych warunkach.

Warunki życia w obozie

Warunki życia w podobozie Schlesiersee były okropne i nieludzkie. Kobiety spały na podłodze, której jedynym wyściółką była słoma. Nocą musiały dzielić jeden koc między dwie osoby. Głód był nieustanny, a racje żywnościowe nie zaspokajały nawet podstawowych potrzeb. Zupa była gotowana w kotłach, które w nocy pełniły rolę toalety dla więźniarek. Warunki sanitarne były fatalne, a choroby zakaźne szerzyły się w obozie. Więźniarki były wyczerpane fizycznie i często zapadały na tyfus i inne poważne schorzenia. Mimo braku niezbędnych lekarstw i warunków, dwie więzione lekarki - Holenderka i Polka - desperacko próbowały ratować zdrowie swoich towarzyszek.

Wysiłek więźniarek

Mimo niehumanitarnych warunków, więźniarki nie poddawały się. Pracowały wyczerpująco przy kopaniu rowów przeciwczołgowych za pomocą prymitywnych narzędzi. Nawet po zamarznięciu ziemi, ciężka praca była ich codziennością. Były brudne, wycieńczone, ale niezłomne. W tych tragicznych warunkach więźniarki starały się pomagać sobie nawzajem i nie tracić nadziei na przetrwanie.

Marsz śmierci

Jednym z najtragiczniejszych wydarzeń związanych z podobozem Schlesiersee był tzw. "Marsz Śmierci". Gdy front zbliżał się coraz bardziej, Niemcy postanowili ewakuować więźniarki. W brutalnych warunkach i silnym mrozie prowadzono je przez setki kilometrów. Na każde pięć młodych kobiet, cztery umierały z wycieńczenia. Liczba ofiar marszu śmierci była ogromna.

Ewakuacja podobozów

Ewakuacja obydwu podobozów rozpoczęła się wieczorem 21 stycznia 1945 roku. W pierwszej kolejności pędzono zdrowe więźniarki, organizując dwie ogromne kolumny liczące ponad 900 osób. Celem było uniknięcie utrudniania przemarszu cywilom i niemieckiej armii, dlatego większość trasy wiodła bocznymi drogami i bezdrożami. Chore więźniarki, które nie były w stanie samodzielnie się poruszać, zostały przewożone na taczkach przez swoje współtowarzyszki. Główna kolumna skierowana została na Sulechów, podczas gdy grupa około 20 chorych została odłączona za Śmieszkowem. Przed wsią Spokojna, w nocy z 22 na 23 stycznia, grupa chorych więźniarek została brutalnie zamordowana strzałem w tył głowy

Zaledwie jedna z nich, ranna Czeszka Valeria Straussowa, cudem zdołała przeżyć. Mimo odniesionych ran, zdołała się wydostać z dołu i uciec z miejsca kaźni. Po trzech wyczerpujących dniach dotarła do Wijewa, gdzie znalazła schronienie i pomoc u polskiej rodziny Państwa Wojciechów. Warto podkreślić, że po wojnie Pani Maria Wojciech została uhonorowana tytułem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata za swoje heroiczne czyny.

Po przejściu przez miejscowości Łupic i Świętno, 26 stycznia Niemcy dokonali kolejnego morderstwa. Tym razem ofiarą padła grupa 38 kobiet, które były zbyt wyczerpane, by kontynuować marsz. Dodatkowo trzy inne więźniarki zostały zastrzelone podczas desperackiej próby ucieczki. Tym, którym siły jeszcze nie opuściły, przyszło prowadzić trudny marsz w mrozie przez Kargową, Wojnowo, Sulechów, aż do Zielonej Góry. Wzdłuż trasy dołączano do nich więźniarki z innych podobozów, tworząc dwie duże grupy marszowe.

Jedna z grup, w której znalazły się także więźniarki z Bänischvorwerk, skierowana została do obozu KL Dachau. Los im sprzyjał, ponieważ na granicy austriacko-czesko-bawarskiej zostały wyzwolone przez amerykańską armię. Tego samego szczęścia nie miały kobiety z drugiej grupy, która została skierowana do KL Bergen-Belsen. Warunki panujące w tym obozie były okropne: mróz, głód i epidemia tyfusu. Większość więźniarek nie dożyła wyzwolenia obozu, które nastąpiło 15 kwietnia 1945 roku przez Brytyjczyków. Nawet wśród ocalonych, śmiertelność była nadal wysoka w kolejnych tygodniach.

Źródło: Sławskie Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne „Ocalić od Zapomnienia”, SGPH Sława

REKLAMA
POLECAMY
REKLAMA

Komentarze (0)

avatar

Do tej wiadomości nie został dodany żaden komentarz
Opisz szczegółowo, co jest niewłaściwe w komentarzu, który chcesz zgłosić do moderacji

Czy wiesz, że blokując reklamy blokujesz rozwój portalu zw.pl? Dzięki reklamom jesteśmy w stanie informować Cię o wszystkim, co dzieje się w naszym regionie. Dlatego prosimy - wyłącz AdBlock na zw.pl