Na początku nieporadne palce próbują oswoić bryłkę gliny. Pojawia się dyskomfort związany z brudnymi rękoma i pyłem osadzającym się na odzieży wierzchniej. Wystarczy odrobina cierpliwości by glina poddała się, przekształcając się w coś co początkowo było jedynie formą wyobrażoną.
Kiedy już urzeczywistni się myśl twórcza zazwyczaj pada pytanie - “Czy mogę to zabrać do domu?”. I wtedy pojawia się temperatura… bardzo wysoka temperatura, bo aż 980°C. Niezbędny też jest czas ośmiu godzin, w ciągu których krucha materia ulega zmianie. Wyciągnięty z pieca przedmiot, jeszcze cieplutki, nie kruszy się już ani nie odkształca. Czy teraz można już zabrać miseczkę, zwierzątko, cokolwiek by to nie było, do domu? Tak, można. Ale przy odrobinie dodatkowego czasu można nadać naszej formie wymarzony kolor. I tu zawsze pojawia się dezorientacja i kolejne pytanie: “Ale dlaczego ta farba jest szara, chciałem żeby była niebieska?”, “A ja chciałam czerwone serduszko, a ta farba jest biała”. Tajemnica wyjaśnia się po kolejnych ośmiu godzinach kiedy to temperatura 1050 stopni zamienia szary proszek, rozrobiony z wodą, w przepiękny odcień turkusu .
Początkowo przygoda z ceramiką jest dla naszych wychowanków niczym magia, fascynująca zagadka, która wyjaśnia się wraz z otworzeniem pieca, który odkrywa barwy w zaskakujących odcieniach. Poszkliwiona forma jest niezrównanie gładka, przyjemnie jest ją dotykać, a jeszcze przyjemniej jest ją zabrać do domu i pokazać mamie. Zajęcia ceramiczne, które odbywają się w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nieprzerwanie od kilkunastu lat dają dzieciom możliwość realizowania swoich pasji. Po ponad dwóch miesiącach wytrwałej pracy, uczniowie podziwiali swoje wyroby ceramiczne na wystawie zatytułowanej “Akwarium i nie tylko”. Po zakończeniu wystawy na półkach pracowni ceramicznej zrobiło się pusto… Ale w sercach i umysłach dzieci pozostało coś pozytywnego. Coś co już niedługo przełoży się na kolejne miseczki, kafelki oraz naszyjniki mieniące się paletą soczystych barw.
Joanna Lewandowska