Sprawa budynku po kinie hel jest stara jak świat. Myślę, że takie przypadki znane są rodzinom, które w spadku otrzymały dom po babci, dziadku, rodzicach. Rodzina zjeżdżała się na naradę i wnuczek lub córka przekonywali, że nie warto sprzedawać domu, bo dom, to dzieciństwo, historia, wspólne wakacje, wspomnienia. Inni - też jakaś wnuczka lub jakiś syn - wyrażali odmienne zdanie: Sprzedajmy i podzielmy się pieniędzmi. Nikt przecież na pieniądzach nie śpi, lepiej mieć wróbla w garści niż gołębia na dachu. Każdy kto trochę na tym świecie już żyje, wie, że w takich sytuacjach tylko wspólnie podjęta decyzja przyniesie wszystkim korzyści. Każdy też pewnie zdaje sobie sprawę, że spór na tym poziomie jest odwieczny, bo to spór między mieć, a być, między tym, co materialne, a tym co duchowe, między ciałem a duszą, między tym, co jest policzalne i mierzalne, a tym, czego policzyć i zmierzyć się nie da.
We Wschowie wygląda to podobnie. I chociaż wiceburmistrz i radni z jego obozu widzą we wniosku stowarzyszenia doraźny akt wymierzony w działania gminy, złą wolę i antyreklamę Wschowy, to przecież nie robią niczego innego, jak odtwarzają klasyczny, odwieczny scenariusz sporu. Wnuczek lub córka mówią: zadbajmy o dom dziadków, będziemy tutaj spędzać wakacje, święta, rodzinne uroczystości, a inny wnuczek lub córka mówią: siedź cicho, głupi/a jesteś, dom trzeba sprzedać, będą z tego pieniądze i każdy za swoją część spędzi wakacje i święta tam, gdzie będzie chciał.
To, co wydarzyło się przy okazji budynku po kinie Hel pokazuje, że czegoś we Wschowie nie udało nam się do tej pory rozstrzygnąć. A mianowicie, nie odbyliśmy dyskusji na temat tego, jaka ta Wschowa ma być. W jakim kierunku powinna podążać. Może i taka dyskusja się odbyła w poprzednich trzech kadencjach, ale dzisiaj wymaga ona ponownego rozpatrzenia, choćby dlatego, że u władzy są osoby, które, jak widać, inaczej definiują miasto. Bez wartościowania, co lepsze, a co gorsze, można by pokusić się o opinię, że poprzedni burmistrz stawiał na być, obecny na mieć. Jak wiadomo, żadna z tych opcji nie jest krystalicznie czysta. Każda ma swoje wady i zalety. Jednak faktem jest, że we Wschowie są osoby, które pilnują wartości niematerialnych, a więc nie ma powszechnego przyzwolenia na to, aby nie oglądać się na nic i sprzedawać wszystko, co popadnie.
Opinie, że stowarzyszenie jest - mówiąc kolokwialnie - złe, to nieuczciwe stawianie sprawy, bo to tak samo, jakby powiedzieć, że mieszkańcy, którym bliżej jest do być niż mieć, bliżej do wartości niematerialnych są szkodnikami i właściwie należałoby ich wygonić z miasta lub co najmniej odebrać prawo głosu. To tak, jakby obrażać się na rzeczywistość. A rzeczywistość jest taka, że póki co, we Wschowie, w odwiecznym sporze, obie strony mają swoich reprezentantów. I póki tak jest, póty nie sposób lekceważyć którejś ze stron.
Zdaję sobie sprawę, że kiedy nad miastem toczy się spór wiekowych wartości, starszych niż Wschowa, wiceburmistrz, czy członkowie stowarzyszenia, to tracą na tym osoby postronne, w tym wypadku inwestor. Wiceburmistrz Czopek często powtarza, że biznes nie lubi rozgłosu. Warto jednak dokładnie przeczytać wypowiedź inwestora dla radia Elka, gdzie mówi, cytuję: Wschowa jest o tyle nieszczęśliwa, że całe miasto jest pod konserwatorem zabytków. Innymi słowy przedsiębiorca przyznaje, że miasto ma swoistą specyfikę, Wschowa jest bardziej być niż mieć, sama w sobie taka jest, to jest coś, co ją charakteryzuje, a moim zdaniem wyróżnia. Więc pomimo tego, że biznes nie lubi rozgłosu, to biznes tez działa zadaniowo. Jeżeli pojawiają się problemy, a w biznesie problemy pojawiają się codziennie, to przedsiębiorcy je po prostu rozwiązują. Potrafią to, bo biznes, to nie toporna, lokalna, polityka.
Dlatego jestem zdania, że z budynkiem po kinie Hel, to jeszcze nic straconego. Po prostu trzeba zasiąść do stołu. Samo wpisanie budynku do rejestru zabytków, to zdecydowanie za mało. Jeżeli tutaj miałaby zakończyć się działalność stowarzyszenia, to prawdę mówiąc nic ona nie wnosi do tej sytuacji. Tutaj od każdego aktora tego sporu wymaga się więcej niż jedynie reprezentowanie swoich wartości. Być może potrzebny jest profesjonalny negocjator. Wiem natomiast, że jeżeli strony nie zasiądą do stołu, to ominie nas ważna lekcja. Jeżeli jej nie odrobimy dzisiaj, to za każdym razem będzie stanowić dla Wschowy problem.
Rafał Klan